Konsekwencje bezprawia, czyli kościelny urząd ochrony danych osobowych oraz bezprawne konsekwencje jego istnienia

Część 1 (47:22)

Część 2 (37:52)

Przejęzyczenie w części 2. Bolesław Michalski zmarł we wrześniu 2013r., a zatem nie mógł się zajmować nieistniejącą instrukcją KEP z roku 2018. Bezprawna kanonicznie instrukcja KEP pochodziła z roku 2008. Przepraszam.

 

Straszenie dla laików niechętnych prawniczemu językowi i dokumentacji (5:30)

Skrót dla prawników (10:40)

 

Materiały źródłowe:

 

Transkrypcje nagrań znajdują się poniżej.

Część 1 – pełna dokumentacja źródłowa

27 kwietnia 2016 roku zostało uchwalone RODO, to znaczy Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych Parlamentu Europejskiego i Rady. Opublikowano je 5 maja 2016 roku, a zgodnie z zapisami artykułu 99 RODO weszło w życie po 20 dniach od publikacji, a zatem 25 maja 2016 roku. Stosowanie przepisów RODO we wszystkich krajach Unii Europejskiej rozpoczęło się po upływie 2 lat, to znaczy 25 maja 2018 roku. Wszystkie podane daty mają znaczenie w interpretacji kolejnych posunięć prawnych. Na bazie artykułu 91. Kościół katolicki w Polsce utworzył kościelny organ ochrony danych osobowych, który rozpoczął działalność 25 maja 2018 roku. Zdaniem wielu obiektywnych prawników było to posunięcie absolutnie bezprawne – z czym także się zgadzam. Problem polega na tym, że nikt nie przedstawił pełnej argumentacji uzasadniającej dokonane bezprawie. Niniejsze nagranie stanowi zebranie wszystkich możliwych argumentów i ich systematyczne przedstawienie. Ma to na celu umożliwienie likwidacji bezprawnego tworu, dzięki czemu będziemy mogli zmierzać ku wolnej Polsce. Na czym polega bezprawność posunięcia Kościoła? Artykuł 91 stanowi, że związki wyznaniowe o uregulowanej sytuacji prawnej mogą we wszystkich krajach Wspólnoty Europejskiej powołać organy ochrony danych osobowych niezależne od państwowych, pod warunkiem, że na bazie wcześniejszych przepisów krajowych o ochronie danych osobowych posiadały odrębne wewnętrzne regulacje dotyczące ochrony danych osobowych. Tak w przypadku Kościoła katolickiego w Polsce nigdy nie było, a dowody poniżej.

 

Dowody najsłabsze. Na bazie ustawy o ochronie danych osobowych z 1997 roku wydano wiele prawomocnych nakazów skierowanych do proboszczów decydujących o tym, że w księgach chrztów pojawiły się adnotacje o zamiarze wystąpienia z Kościoła przez wnioskodawców. Wiele osób posiada także dokumenty poświadczające zrealizowanie tychże nakazów GIODO przez konkretnych proboszczów. Wśród nich jest członek historycznej ekipy Świeckiej Polski, co zostało udokumentowane w części historycznej, Marcin Małecki. Drugim jest mój warszawski kolega Tomek. A zatem, nie można twierdzić, że Kościół nie podlegał regulacjom państwowym, skoro proboszczowie wykonywali nakazy adresowane do nich przez GIODO.

 

Argument drugi jest mocniejszy. 24 października 2013 roku Naczelny Sąd Administracyjny pod przewodnictwem pani sędzi Pocztarek w składzie trzyosobowym rozstrzygnął trzy skargi, w czym dwie na podstawie przesłanek prawa materialnego (Wyroki NSA I OSK 1828/12 oraz I OSK 1372/12), a zatem na podstawie Ustawy o Ochronie Danych Osobowych.

 

Wyjaśnienie dla nieznających arkanów prawnych: Co to jest prawo materialne i prawo proceduralne?
A zatem, prawo materialne jest to w tym przypadku Ustawa o Ochronie Danych Osobowych z ‘97 roku. Rozstrzygnięcie na gruncie prawa materialnego powoduje, że Naczelny Sąd Administracyjny przekazuje swój wyrok bezpośrednio do GIODO z nakazem dokonania rozstrzygnięć zgodnych z prawem. A zatem, skoro w dwóch sprawach, w tym jedna dotyczyła Wiesława Guzika, również członka byłej historycznej Świeckiej Polski, w dwóch sprawach NSA rozstrzygnął, że brak decyzji o wydaniu nakazu dla proboszcza zgodnego z żądaniem skarżącego był bezprawny. A zatem, odwrotność takiego działania, to znaczy wydanie nakazu dla proboszcza, było zdaniem NSA zgodne z prawem, a zatem właśnie te wyroki, a nie tamte, które zapadły na gruncie przesłanek proceduralnych. Procedura to w tym przypadku Kodeks postępowania administracyjnego. Uchybienia GIODO wskazane przez NSA wyrokach z kwietnia i października 2013 roku, w tym przypadku dotyczy to pięciu wyroków z 18 października 2013 roku. Te rozstrzygnięcia wykazywały uchybienia GIODO dotyczące procedury, a więc w oparciu o zarzuty z paragrafu 7 i 77 Kodeksu postępowania administracyjnego NSA rozstrzygał, że GIODO nie dokonał własnej oceny faktu czy skarżący skutecznie wystąpił z Kościoła, bo w przypadku skutecznego wystąpienia zgodnie z postanowieniami artykułu 43 ustęp 2 w powiązaniu z ustępem 1 skarżący stawał się osobą nienależącą do Kościoła, a takim osobom z mocy tego przepisu decyzja GIODO się należała. W przypadku nieskutecznego wystąpienia, a zatem pozostawania nadal członkiem Kościoła katolickiego, GIODO miał obowiązek zdaniem NSA odmówić wydania decyzji, ponieważ osoba skarżąca była członkiem Kościoła katolickiego, a w takich przypadkach GIODO nie miał władczych kompetencji. Odebrano mu je dopiskiem „i 3” w artykule 43 ustęp 2 gdzie ten dopisek „i 3” odsyłał do ustępu pierwszego, tym samym stanowiąc o tym, że GIODO jest pozbawiony kompetencji w stosunku do baz danych przetwarzanych przez związki wyznaniowe o uregulowanej sytuacji prawnej na potrzeby tego związku wyznaniowego i dotyczące osób należących do tego związku wyznaniowego. To dosyć trudne i skomplikowane, ale mam nadzieję, że Państwo jesteście w stanie zrozumieć subtelności i zawiłości prawa, bo bez tego nie jesteśmy w stanie posuwać się dalej. Ponieważ wyroki z 24 października 2013 roku rozstrzygnęły jednoznacznie o decyzjach GIODO, że były wadliwe prawnie, GIODO został zatem zmuszony do wystawiania decyzji odmiennych, to znaczy nakazów adresowanych do proboszczów z nakazem dokonania adnotacji w księdze chrztu zgodnej z żądaniem skarżącego, a zatem o wystąpieniu z Kościoła katolickiego. GIODO rozpoczął wydawanie takich nakazów 27 grudnia 2013 roku. W praktyce zostały one wysłane do adresatów po dniu 1 stycznia 2014 roku i wzbudziły ogromną niechęć hierarchów kościelnych. W wywiadach prasowych twierdzili, że proboszczowie nie będą wykonywali takich decyzji, ponieważ są niezgodne z prawem kanonicznym. Później przyszła refleksja i kolejne wywiady dowodziły, że proboszczowie będą się odwoływać od tych decyzji niekorzystnych dla siebie do sądów administracyjnych, a więc do warszawskiego WSA, a w konsekwencji dalszej do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Tak też się działo, jednak prawnicy kościelni zauważyli, że po związaniu wyrokami z 24 października 2013 roku organu ochrony danych osobowych, dalsze działania przeciwko tym decyzjom stały się nieskuteczne. A zatem, atakowane były wyłącznie te decyzje GIODO, które były wydane w oparciu o wyroki dotyczące tak zwanych przesłanek proceduralnych, a zatem naruszeń procedury wynikającej z KPA, czyli braku rozstrzygnięcia, a GIODO nie starał się zbyt mocno bronić swoich decyzji, więc WSA miał ułatwione zadanie i od września 2014 roku WSA zaczął uchylać decyzje GIODO oparte na procedurze i nakazujące proboszczom dokonywanie zapisów w księgach chrztów. Pierwszą sprawą była wrześniowa sprawa z 2014 roku skarżącej o inicjałach D.A. W grudniu 2014 roku na posiedzeniu Komisji Mieszanej Rządu i Episkopatu jeden z hierarchów podniósł problem wydawanych przez GIODO decyzji, jaką niezgodnych z prawem. Odpowiedział na to Zastępca GIODO, pan Lewiński twierdząc, że nie jest to wina GIODO, lecz NSA, który wyrokami, nie podał tutaj konkretnie, że chodziło o wyroby z 24 października 2013 roku, ale nie jest trudno to ustalić, ponieważ wyłącznie te wyroki wiązały bezpośrednio GIODO. Pozostałe na gruncie procedury zapadające rozstrzygnięcia były zwracane do WSA z nakazem przekazania wskazówek GIODO, a zatem nie miały charakteru dla GIODO wiążącego. Jeszcze raz podkreślam: osią problemu były wyroki z 24 października 2013 roku zapadłe na gruncie procedury w oparciu o skargi, których autorem był doktor Marcin Górski z Łodzi. W obydwu przypadkach było to jego dzieło i bardzo mu za to dziękuję. Podniesiony przez hierarchię kościelnego problem rzekomo niezgodnych z prawem kanonicznym decyzji GIODO spotkał się z reakcją współprzewodniczącego Komisji, ówczesnego Ministra Spraw wewnętrznych i Administracji, pana Andrzeja Halickiego. Stwierdził on, że proponuje, aby przedstawiciele MSWiA, GIODO oraz Kościoła, domyślnie sądów administracyjnych, choć trzeba jasno stwierdzić, że taka propozycja nie padła wprost. Ustalone w ten sposób ciało miało się zmierzyć z problemem ustalenia takich zasad postępowania, które pozwolą na odwrócenie biegu historii i wskazanie GIODO właściwego dla Kościoła dalszego postępowania. Tak niestety dla nas się stało. Kluczowe dla sprawy wyroki z 24 października 2013 roku, o których wspominam po raz koleiny, stały się problemem dla GIODO i Episkopatu, wobec czego starano się je ukryć, nawet fałszując wnioski do NSA – o czym będzie za chwile. W konsekwencji braku skutecznych możliwości podważenia wyroków z 24 października 2013 roku proboszczowie w tych przypadkach za poradą własnych prawników rezygnowali z odwołań, ponieważ związanie wyrokiem NSA powodowało, że GIODO nie mógł zmienić decyzji. W przypadku Wiesława Guzika krakowski proboszcz zorientował się po sprawie D.A. we wrześniu 2014 roku, że brak odwołania z jego strony był jednak błędem, ponieważ są szanse, aby jakimś dziwnym sposobem decyzje unieważnić. Stanął wówczas wobec dylematu jak przywrócić sobie termin, który kilka miesięcy wcześniej upłynął, na złożenie odwołania do WSA, zaskarżenia decyzji GIODO. Jego prawnik zwrócił się do GIODO z wnioskiem o przywrócenie terminu, uzasadniając to faktem, że proboszcz przez kilka miesięcy pozostawał poza terenem parafii z powodów służbowych. Pismo adresowane do GIODO odebrać miała gosposia, która bezprawnie używając pieczątki parafii sfałszowała również podpis proboszcza. Zdziwiony proboszcz we wrześniu 2014 roku z przerażeniem odkrył obecność tej decyzji na parapecie okna kancelaryjnego. A zatem nie mógł w terminie złożyć skargi na decyzje GIODO, ponieważ o niej nie wiedział. Dziwne, że gospodyni fałszując potwierdzenie odbioru dokumentu, nie wyrzuciła go do kosza, tylko udostępniła fałszywkę proboszczowi. Ale GIODO zachował się należycie. Wskazał w odmowie przywrócenia terminu, że wszystkie podpisy proboszcza i pieczątki w dotychczasowej korespondencji są identyczne, a zatem nie ma podstaw do przywrócenia terminu. Kościelny prawnik zaskarżył odmowę GIODO do WSA, WSA podtrzymał decyzję, skarga kasacyjna również była nieskuteczna. A zatem, decyzja w przypadku Wiesława Guzika stała się ostateczna, wiążąca, prawomocna. Została przekazana do działu egzekucji, ponieważ GIODO ma również obowiązek egzekwowania wykonania swoich decyzji w oparciu o ustawę o egzekucji należności niepieniężnych. Kierowałem do GIODO kilkakrotnie upomnienia dotyczące braku realizacji egzekucji. Ustawa nadawała, oprócz upomnień, prawo organowi ochrony danych osobowych do wielokrotnego nakładania kar w wysokości do 50 000 zł jednorazowo. A zatem, instrumenty do wyegzekwowania tej i kilku innych decyzji jak najbardziej były w zasięgu GIODO, jednak pani doktor Edyta Bielak-Jomaa, ówczesna Generalna Inspektorka Ochrony Danych Osobowych, nie miała najmniejszego zamiaru doprowadzić do wykonania tychże decyzji przez proboszczów. Było to spowodowane ustaleniami komisji powołanej przez pana ministra Andrzeja Halickiego. Kluczowe dla sukcesu całego przedsięwzięcia było zachowanie GIODO. Gdyby GIODO podnosił wyroki z 24 października 2013 roku, sprawa byłaby wygrana dla skarżących. W przypadku ich schowania i podnoszenia wyłącznie kwestii proceduralnych sprawa była wygrana dla Kościoła. A zatem, na tym oszustwie oparte zostały dalsze działania, które w konsekwencjach ostatecznych doprowadziły do seryjnego unieważnienia wszystkich decyzji, a na samym końcu unieważnienia decyzji wydanych w oparciu o wyroki z 24 października 2013 roku, jako konsekwencja wszystkich wcześniejszych ustaleń GIODO, że decyzje muszą być z urzędu unieważnione. Tutaj GIODO podpierał się postanowieniem NSA z 21 maja 2018 roku, o czym troszkę szerzej wypada powiedzieć w tej chwili. Dążąc do ujednolicenia linii decyzyjnej GIODO skierował wniosek do Naczelnego Sądu Administracyjnego o ujednolicenie wykładni rzekomo trzech sprzecznych linii orzeczniczych NSA w minionych latach dotyczących kwestii skutecznego wystąpienia z Kościoła bądź dalszej przynależności do niego. GIODO domagał się wskazania jasnych dokumentów i przesłanek, które mają rozstrzygać o tym czy dana osoba jest należąca, czy też nienależąca do Kościoła, ponieważ ma to decydujące znaczenie w świetle interpretacji artykułu 43 ustęp 2 w powiązaniu z ustępem 1 Ustawy o Ochronie Danych Osobowych z 1997 roku. Rzekome trzy linie orzecznicze były wymysłem GIODO. Linie orzecznicze można byłoby wyznaczyć wyłącznie dwie: jedna w oparciu o przesłanki materialne, czyli wyroki z 24 października 2013 roku, druga, mniej decydująca linia NSA, była oparta o kilkanaście pozostałych wyroków zapadłych na gruncie procedury. Ta druga linia stanowiła tylko tyle, że GIODO ma obowiązek ustalić własnymi działaniami kto wystąpił, a kto nie wystąpił. Warto tutaj podkreślić, że odsyłanie przez proboszczów do instrukcji apostatycznej KEP-u z 2008 roku było nieskuteczne, ponieważ nieżyjący już Bolesław Michalski dowiódł przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie (Administracyjnym), że nie zostały przez biskupów w kolejnych diecezjach polskich przyjęte ustalenia tejże instrukcji. W prawie kanonicznym jest zapisane, że decydentem na obszarze diecezji, wyłącznym gospodarzem jest biskup diecezjalny. A zatem, ciało nieformalne jakim jest Konferencja Episkopatu Polski, nie jest władne doprowadzić do ustalenia rozwiązań prawnych w poszczególnych diecezjach. Dla ścisłości dodajmy, że tylko dwóch biskupów w tamtych latach przyjęło instrukcję apostazyjną, a więc w pozostałych wszystkich diecezjach, gdzie byli skarżący ta instrukcja nie obowiązywała. A zatem, zastosowanie się do niej jako nieistniejącej w kościelnym prawie było niemożliwe, wobec czego wystąpienia tak zwane metodą „listowną”, „świecką” albo „włoską”, bo te trzy nazwy funkcjonowały, musiały być uznane za skuteczne, innych nie było. Natomiast zgodnie z prawem kanonicznym obowiązywała zasada semel catholicus, semper catholicus, to znaczy raz katolik, na zawsze katolik, czyli każdy ochrzczony, nawet gdyby został potem muzułmaninem, konwertytą chrześcijańskich wyznań, bądź apostatą, nie mógł się pozbyć znamienia chrztu, a zatem do śmierci pozostaje on katolikiem. I tak też są kształtowane statystyki kościelne w roczniku GUS-owskim. Z tego wynika, że mamy w Polsce 120% osób, ponieważ 100% to katolicy, a 20% to dopiero pozostali nieochrzczeni. To dygresja dotycząca statystyk, ale niezwykle istotna. Skarżący nie mogli zatem dokonać innego aktu niż listowne, świeckie wystąpienie i powinno ono być traktowane przez GIODO też jako skuteczne, tylko uzasadnienie decyzji w starciu z proboszczem przed w WSA powinno być oparte na tym, co GIODO faktycznie związało, a więc na uzasadnieniu NSA z wyroków 24 października 2013 roku. Przepraszam, że w kółko powtarzam tą datę, ale te dwa orzeczenia są kluczowe, natomiast ich zatajenie przez GIODO przed organami sądowymi w późniejszym czasie było także kluczowe dla zmiany całej procedury na korzyść Kościoła. Zresztą taki był cel działań pana Halickiego i Episkopatu. Wracając do ustalenia NSA z 21 maja 2018 roku. W tym dniu skład rozszerzony NSA spotkał się z widownią oraz przedstawicielką RPO – Rzecznika Praw Obywatelskich, panią profesor Grzelak oraz przedstawicielką Prokuratora Generalnego, wysłuchał wniosku RPO oraz stanowiska Prokuratora Generalnego. Dlaczego pojawia się Rzecznik Praw Obywatelskich w tym postępowaniu? Ano dlatego, że z powodów formalnych tylko RPO mógł wystąpić z wnioskiem o ujednolicenie orzecznictwa NSA przez skład rozszerzony tegoż Naczelnego Sądu Administracyjnego. Faktycznym autorem wniosku był GIODO, czyli jego urzędnicy. I tutaj jest istota zagadnienia: pani Edyta Bielak-Jomaa i jej pracownicy na polecenie pana Halickiego dokonali zatajenia we wniosku wyroków opartych na przesłankach materialnych.

 

Wniosek RPO o dokonanie wykładni ujednolicającej rzekomo sprzeczne linie orzecznicze został zatem sfabrykowany przez urzędników GIODO pod dyktando Episkopatu i pana Andrzeja Halickiego. Po kolei. We wstępnych fragmentach wniosku napisano, że wszystkie dotychczasowe orzeczenia NSA zapadły wyłącznie na zarzutach proceduralnych – a więc naruszenia Kodeksu postępowania administracyjnego. Zdaniem wniosku nie było żadnych wyroków NSA rozstrzygających sprawę na gruncie prawa materialnego, a zatem naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych (wspominałem wielokrotnie) – było to oczywiste kłamstwo. Jego wagi nie był świadomy pan profesor Adam Bodnar, ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich oraz jego pełnomocniczka, pani profesor Grzelak, która wyraziła zdziwienie w rozmowie ze mną na korytarzu po rozstrzygnięciu NSA oraz w wywiadzie w TOK FM w dniu następnym, że Naczelny Sąd Administracyjny nie miał żadnych pytań dotyczących wniosku nawet wobec faktu, że na sali była liczna widownia w tym Świecka Polska i PSR. Zdziwienie pani profesor byłoby zdecydowanie mniejsze, gdyby znała istotne fakty, które poznać może słuchając mniejszego nagrania. Oprócz znajomości faktów, istotna jest także procedura rozstrzygnięcia, które wydał skład rozszerzony NSA. Przewodniczący w swoim wystąpieniu zaznaczył na wstępie, że NSA rozstrzyga sprawę w oparciu o wniosek, który został do rozstrzygnięcia przedłożony, a obowiązkiem a wnioskodawcy jest prawidłowe sporządzenie wniosku. A zatem, jednoznacznie dał do zrozumienia, że gdyby wniosek był sporządzony prawidłowo, to znaczy zawierał informację o wyrokach NSA z 23 października 2013 roku zapadłby wyrok, który – można się łatwo domyślić – byłby zgodny z oczekiwaniami skarżących i niekorzystny dla Kościoła. A zatem, raz jeszcze zostało dostrzeżone oszustwo GIODO, natomiast przewodniczący nie mógł tej kwestii powiedzieć wprost, bo nie jest jego rolą dyktowanie fragmentów wniosku wbrew woli wnioskodawcy. A zatem, w majestacie prawa oszustwo zostało przyklepane. W konsekwencji skład rozszerzony NSA po naradzie kazał widowni usiąść, ponieważ nie będzie wyroku w imieniu Rzeczypospolitej, a zatem tego, o co GIODO rzekomo wnioskował. GIODO chciał ujednolicenia trzech sprzecznych linii orzeczniczych, natomiast skład rozszerzony NSA postanowieniem wyjaśnił przyczyny odmowy wyroku. Wyrok nie mógł zapaść, ponieważ zdaniem składu rozszerzonego sprzeczności między wymyślonymi przez GIODO trzema liniami orzeczniczych nimi nigdy nie było i nie ma. Wyjaśniając nakreślił, w jaki sposób należy te trzy linie ze sobą połączyć i nie dostrzegać w nich sprzeczności. Nie było to zdanie składu rozszerzonego, bowiem do wyrażenia tego zdania skład rozszerzony nie został zmuszony prawidłowo sporządzony wnioskiem. Była to jedyna jedynie ocena dotychczasowych orzeczeń NSA już ponad dwudziestu, która pozwalała logikę NSA wykazać bez pieczątki, że taka interpretacja jest jedyną słuszną, a nawet wręcz przeciwnie, ale o tym za chwilę. Przewodniczący wykazał, że w linii orzeczniczej numer jeden NSA nie rozstrzygał, tylko nakazywał GIODO dokonanie własnej oceny kto skutecznie wystąpił, kto nie. W linii numer dwa NSA podważał decyzję GIODO, który wydawał decyzje korzystne dla skarżących. NSA podważał je w oparciu o skargi proboszczów, natomiast GIODO nie bronił własnych decyzji argumentami z 24 października 2013 tylko proceduralnymi i dlatego ustawicznie przegrywa, co było zresztą przegraną zamierzoną ku chwale Episkopatu i pana Andrzeja Halickiego. Trzecia linia z lutego 2016, która wywołała, wywołała największe oburzenie, była oparta na stwierdzeniu NSA, (że wyroki,) że decyzje GIODO wystawione dla proboszczów były nie bezprawne, ponieważ skarżący powinni byli przedłożyć akt chrztu z adnotacją o wystąpieniu z Kościoła katolickiego. I tylko taka osoba legitymująca się takim dokumentem może być uznana za nienależącą, i tylko takiej osobie przysługuje pełna ochrona GIODO. A zatem, każdemu, kto aktu chrztu takiego nie przedstawił, GIODO nie może zgodnie z artykułem 43 ustęp 2 powiązaniu z ustępem 1 Ustawy o Ochronie Danych Osobowych z ‘97 roku, nie może wydać decyzji nakazowej dla proboszcza adresowanej do skarżonego proboszcza. W ten sposób Przewodniczący wykazał, że te linie są spójne, a nie sprzeczne. Nie określił jednak, że skład rozszerzony podziela to zdanie, bo w oparciu o te przesłanki tak to ustawił, bo było to jak najbardziej logiczne i z tym się zgadzam, ale gdyby podniesiono wyroki prawa materialnego byłyby odmienne rozstrzygnięcia. Przede wszystkim nie byłoby postanowienia, tylko wiążący wyrok i interpretacja dla GIODO jednoznaczna, korzystna dla skarżących. Dlaczego takie różnice? Ano dlatego, że mecenas doktor Marcin Górski z Łodzi w swojej skardze rozpoznanej 24 października 2013 roku podniósł argumenty interpretacji ustawy z ‘97 roku zgodnościowej z Dyrektywą 95/46, którą ustawa implementowała do polskiego porządku prawnego oraz powoływał się na tak zwane ‘traktaty lizbońskie’ to znaczy Traktat o Funkcjonowaniu. Unii Europejskiej drugi Traktat o Unii Europejskiej. Subtelna różnica, ale są to dwa różne traktaty, które Marcin Górski przywoływał w swoich skargach. Dlatego jego skargi rozstrzygnięte zostały na korzyść skarżącego. Pozostałe skargi dotyczyły zarzutów proceduralnych. Nie miały zatem tej zgodnościowej argumentacji opartej na prawie europejskim. Dlatego te były niewygodne i zostały schowane, a tamte były wygodne, bo łatwo było dokonać zmiany linii orzeczniczej, więc GIODO celowo źle bronił stanowiska swojego korzystnego dla skarżących – nie ulega to najmniejszej wątpliwości. Opinie zawodowych prawników będą w tym przypadku absolutnie zgodne. Co zatem wynikało z postanowienia z 21 maja 2018 roku? NSA wykazał jak wcześniejsze składy trzyosobowe interpretowały w zasadzie kontynuując jednolitą linię orzeczniczą. Nie stwierdził jednak, bo na po na gruncie postanowienia nie było to absolutnie możliwe, że to rozstrzygnięcie jest dla GIODO wiążące. GIODO jednak potrzebował nie wiążącego rozstrzygnięcia, a tak zwanej – przepraszam z określenie – „dupokrytki”, to znaczy argumentu, że ktoś poza GIODO rozstrzygnął, że GIODO musi robić to, co robić chce, czyli wydawać rozstrzygnięcia korzystne dla Episkopatu. Tak też się stało. Używając jako argumentu uzasadnienia z postanowienia, które podkreślam raz jeszcze nie było w żadnej mierze wiążące, natomiast nadal nikt nie rozwiązał rąk GIODO w przypadku decyzji Wiesława Guzika i innego skarżącego, którego nazwiska nie znam, więc go nie przytoczę, nie rozwiązał rąk w oparciu o postanowienie Generalnej Inspektorce, ponieważ w przypadku tych decyzji nadal wiążące były wyroki NSA z 24 października 2013 roku. I należało dopiero w postępowaniu dalszym zaskarżyć do NSA i zmusić NSA, aby sam sobie zaprzeczył, co było raczej niemożliwe. Dlatego też unikano podnoszenia tych decyzji, Wiesława Guzika i drugiego skarżącego, do czasu, aż GIODO dokonał unieważnienia w oparciu o wskazanych artykuł Kodeksu postępowania administracyjnego niezgodnych z prawem prawomocnych decyzji wydanych przez organ ochrony danych osobowych. A więc, rozpoczęło się seryjne unieważnianie wszystkich prawomocnych decyzji, które były w zasięgu GIODO. Oczywiście nie były w zasięgu GIODO decyzje, o których wspominałem w punkcie pierwszym, Marcina, Tomka i wielu innych skarżących, które proboszczowie już dawno wykonali. Tych decyzji nie mógł GIODO już unieważnić, bo były poza jego zasięgiem, a na dodatek zostały dobrowolnie wykonane przez proboszczów. Unieważnianie decyzji trwało przez rok ‘18, jego drugą połowę, ‘19, ‘20, a ostatnie skargi do kasacyjne NSA rozpoznał w roku 2022, co dopiero umożliwiło wydanie kolejnych decyzji GIODO zgodnych z żądaniami biskupów, a więc eliminujących przypuszczenie, że GIODO podlegał prawu ogólnopolskiemu dotyczącemu ochrony danych osobowych na gruncie poprzednich przepisów. 25 maja 2018 roku dawnego Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych zastąpił Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych i postępowania toczyły się w sposób ciągły. Zadaniem Prezesa było dokończenie – o czym stanowiłyby przepisy wprowadzające RODO w maju 2018 roku – zadaniem GIODO było dokończenie wszystkich postępowań rozpoczętych na gruncie ustawy z ‘97 roku aż do ich całkowitego zakończenia. A zatem, prawdopodobnie na obecną chwilę wszystkie, a być może jeszcze nie wszystkie decyzje, bo ostatnie mogą być jeszcze procedowane, zostały z urzędu przez wydającego je GIODO unieważnione. Podkreślam, że dotyczyło to przede wszystkim decyzji prawomocnych, których były egzekucji, skąd zostały wycofane. Było to kolejne bezprawne działanie, ponieważ jak już podkreśliłem postanowienie składu rozszerzonego z 21 maja ‘18 roku nie było wiążące. Było wskazówką interpretacyjną jak należy czytać poprzednie wyroki. Natomiast nie wiązało GIODO, wręcz przeciwnie wskazywało mu, jaką drogą należy pójść, to znaczy drogą wyznaczoną przez skargę Marcina Górskiego, pana doktora z Łodzi, a nie drogą wskazaną przez pana Halickiego i Episkopat. GIODO z powodów oczywistych – pani doktor Edyta Bielak-Jomaa zasłużyła tutaj na zarzuty zaniechania, zaniedbania i powinna z tego zostać rozliczona – GIODO zmierzał do unieważnień, więc ich dokonywał.

Aby utrudnić działania GIODO zmierzające do unieważnienia wszystkich decyzji, w momencie zaskarżania kolejnych decyzji przez moich, nazwijmy to podopiecznych, kierowałem do sądów administracyjnych, a więc WSANSA, wnioski o wyłączenie z orzekania wszystkich sędziów, którzy nie przedłożą aktu chrztu z adnotacją o wystąpieniu z Kościoła, to znaczy precyzyjnie za notatką o zamiarze wystąpienia z Kościoła – bowiem takich trików używa Kościół w oparciu o nową instrukcję apostatyczną papieską. Należy tu jeszcze podkreślić, na co nie zwrócił uwagi Przewodniczący (bo nie taka była jego rola) składu rozszerzonego NSA, że odesłanie przez skład trzyosobowy z lutego 2016 roku skarżących do instrukcji apostatycznej papieskiej było bezpodstawne, albowiem ci skarżący dokonywali swoich wystąpień z Kościoła tak zwanych „po świecku” w latach 2010, 2014-15 a więc przed datą wejścia w życie instrukcji papieskiej. W tamtym okresie instrukcja nie obowiązywała, a więc skarżącym nie mogli się do niej zastosować. Na to też nikt nie chciał zwrócić uwagi. Przewodniczący tego także nie skomentował, bo nie taka była jego rola. Ujednolicił tylko poglądy GIODO na temat rzekomych sprzeczności między tak zwanymi trzema wyimaginowanymi liniami orzeczniczymi NSA. Nie oceniał ich słuszności, skuteczności i logiczności, bo nie miał do tego prawa. Miałby prawo, gdyby skład rozszerzony NSA wydawał orzeczenie interpretacyjne rozstrzygające o losach wniosku. Z powodów wskazanych wcześniej do orzeczenia rozstrzygającego nie doszło, a postanowienie ma kompletnie inny, wyjaśniający, swobodny, nierozstrzygający i niewiążący charakter. Próbowałem opóźnić te działania, tak jak powiedziałem tymi wnioskami o wyłączenie sędziów. Wniosków takich było wiele w drugiej połowie 2018 roku. Ponieważ były one oddalane, postanowiłem zadziałać skuteczniej. Podstawą były artykuły 18 i 19 Kodeksu postępowania administracyjnego, które stanowią, że sędzia związany z jedną ze stron postępowania administracyjnego ma obligatoryjnie wyłączyć się z rozstrzygania takiej sprawy. A zatem moje wskazanie, że sędzia się nie wyłączył dobrowolnie, a nie przedłożył aktu chrztu z adnotacją o wystąpieniu, bo skarżący są równi sędziom w świetle prawa, więc powinni takimi samymi dokumentami operować. Skoro skarżący musi mieć akt osób akt chrztu z adnotacją, aby uzyskać ochronę GIODO, to sędzia, aby być uznany za obiektywnego, powinien wykazać się takim samym dokumentem. Ponieważ wnioski, jak powiedziałem, były oddalane, dokonałem wyłączenia tak zwanego piętrowego sędziów, o czym w tej chwili Państwa poinformuję. Na rozprawach w 2018 roku w jesieni dotyczących skarg kasacyjnych Zbigniewa i Zosi, których byłem autorem, sygnowali je prawnicy (chodziło o obniżenie kosztów), w każdym bądź razie złożyłem w przeddzień rozprawy dwa wnioski o wyłączenie sędziów przewidzianych do rozpoznania tej sprawy argumentami przywołanymi wcześniej: brak aktu chrztu z adnotacją o wystąpieniu decyduje o braku bezstronności. Ku zaskoczeniu przybyłego prawnika kościelnego, Macieja Psyka i kilkunastu innych osób obydwie sprawy spadły z wokandy, ponieważ jak poinformował przewodniczący wpłynęły dzisiaj wnioski i musi przewodniczący wyznaczyć skład trzy osobowy rozstrzygający o bezstronności wyznaczonych do rozpoznania sprawy sędziów. Odbyła się jedynie sprawa tak zwana proceduralna, na której do skarżącej z Zofii zwrócił się profesor występujący w składzie trzyosobowym NSA: w tamtej sprawie byliśmy niedobrzy, a w tej jesteśmy dobrzy. Skarżąca, zgodnie z prawdą odparła „to jest sprawa proceduralna, a więc zdaje się na Państwa profesjonalizm”. Proceduralność sprawy polegała na tym, że wniosłem o sprostowanie w decyzji GIODO zdania stwierdzającego jakoby skarżąca napisała, że wystąpiła z Kościoła. Skarżąca w żadnym dokumencie nie użyła takiego sformułowania, o czym wiem najlepiej, bo byłem autorem wszystkich pism. Skarżąca twierdziła jedynie, że do Kościoła nie należy, ponieważ nigdy nie do niego nie wstąpiła. Została ochrzczona jako noworodek nieświadomy, a zatem nie można tego uznać za akt wstąpienia w świetle prawa cywilnego, powszechnie obowiązującego. „Nie należę, ponieważ nigdy nie należałam – proszę tak napisać w decyzji, nie zmieniając jej treści, skoro za słuszność takiej decyzji odmawiającej mi praw uznaje GIODO. Nie wolno jednak w decyzji twierdzić, że napisałam coś, czego nie napisałam.” Zarówno GIODO, jak i WSA, w konsekwencji także NSA odmówiły wszystkie instancje racji skarżącej, choć chodziło o prosty i uczciwy drobiazg proceduralny. Piętrowość wyłączeń polegała na tym, że następnego dnia po rozprawach złożyłem kolejny wniosek, w którym skarżąca żądała (nie wymagany tu był podpis prawnika, który by się na to zapewne nie zgodził, a samej skarżącej, a autorem byłem ja), żądaliśmy wyłączenia wszystkich sędziów wydziału, którzy nie wylegitymują się aktem chrztu z adnotacją o wystąpieniu z Kościoła, wyłączenie tych sędziów z rozpoznania wniosku o wyłączenie tamtych trzech wyznaczonych do sprawy merytorycznej. Takie zachowanie z naszej strony, które powielał bym na kolejnych rozprawach, groziło włożeniem w szprychy pięknie pędzącego pojazdu KEP-Halicki, włożeniem kija też szprychy i zahamowaniem całej procedury unieważniające wszystkie decyzje. A to było konieczne, aby bezpieczny był kościelny urząd ochrony danych osobowych, ponieważ brak prawomocnych decyzji nakazowych dokumentował fakt, że pod Ustawę o Ochronie Danych Osobowych i decyzje GIODO Kościół katolicki nigdy w Polsce nie podlegał. Jak wykazałem wcześniej, istniały decyzje zaprzeczające temu, ale tamte decyzje były w rękach poszczególnych osób prywatnych i nikt nie chciał o nich wspominać ani pamiętać, bo po co. Piętrowe wyłączenie sędziów mogło spowodować opóźnienie unieważnień o kilka dobrych lat. Jak sobie policzyłem, mogło to przedłużyć nawet do roku 2026, a biorąc pod uwagę komplikacje covidowe nawet 2030 i ciągle wisiałby znak zapytania nad głową kościelnego instytutu ochrony danych osobowych. Ze względu na fakt, że było to bardzo niebezpieczne dla Kościelno-Halickiego pojazdu, byłem w grudniu 2018 roku pod nieustannym obstrzałem służb kościelnych i służb specjalnych – szczegóły w odrębnym nagraniu w stosownym czasie. W efekcie zostałem zmuszony do wycofania wszystkich piętrowych wniosków wyłączających sędziów. To stało się w lutym 2019 roku, ponieważ bliższe mi było zdrowie rodziny niż wrzucanie kłody pod nogi pana Halickiego i Episkopatu. GIODO zatem bez przeszkód mógł unieważnić wszystkie decyzje, zostawiając na koniec decyzję w sprawie Wiesia Guzika i drugiego pana, który miał identyczny wyrok NSA z 2013 roku, podkreślam 24 października. Każdy może te wyroki odszukać, będziemy je linkować w tekście pisanym na bazie mniejszego nagrania.

Część 2 – pełna dokumentacja źródłowa

Dowód numer trzy sięga do procesu legislacyjnego z roku 1997. To opowieść dla osób o mocnych nerwach i zdolności do logicznego kojarzenia faktów. Warto to jednak prześledzić, albowiem konkluzje są porażające. Protoplaści zamiany „lub czasopisma” na „i czasopisma’ w ustawie medialnej związanej z aferą Rywina, protoplaści dokonali sfałszowania ustawy w ‘97 roku. Były to te same osoby z grubsza rzecz biorąc. Zacznijmy jednak od zasadniczego wyjaśnienia. Opublikowany tekst ustawy w artykule 43, opublikowanym w Monitorze Polskim z 97 roku – linkujemy w tekście tekst pierwotny Monitor z roku ‘97 roku konkretna pozycja tak, że możecie Państwo wszystko sprawdzić. Artykuł 43 zawierał dwa ustępy. Na ten artykuł powoływał się wieloletniej naszej batalii Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych jako wyłączający jego kompetencje władcze, a zatem nie pozwalający na wydawanie decyzji i dokonywanie kontroli baz danych przetwarzanych przez parafię Rzymskokatolickiego Kościoła, a także innych związków wyznaniowych – ważne! – o uregulowanej sytuacji prawnej, a więc tylko kilkunastu, bo pozostałe 150 z naddatkiem związki wyznaniowe nie mają uregulowanej sytuacji prawnej – to marginalna uwaga. Na czym polega wyłączenie z artykułu 43? Ustęp pierwszy tego artykułu wymienia zbiory danych, które nie podlegają obowiązkowi rejestracji w biurze GIODO. Dodajmy, że był to dość absurdalny obowiązek wynikający z dyrektywy Europejskiej, a sprowadzający się do zarejestrowania tytułu zbioru i miejsca jego przetwarzania, a więc nie mówił nic o tym, jaka jest konkretna zawartość, czy jest przetwarzany zgodnie z prawem, czy nie, więc był to obowiązek dość iluzoryczny i nigdy nie egzekwowany, de facto – i słusznie. W punkcie pierwszym ustępu pierwszego wymienione były jako wyłączone z obowiązku rejestracji zbiory danych wywiadu i kontrwywiadu wojskowego w związku z tajemnicą państwową. W punkcie drugim – zależy, na którym etapie legislacji – finalnie wymienione były przetwarzane w związku z wyrokami sądowymi bazy danych, a w punkcie trzecim bazy danych związków wyznaniowych o uregulowanej sytuacji prawnej, a zatem, między innymi i przede wszystkim Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce. Ustęp drugi wymieniał natomiast zbiory, które wyłączone były spod kompetencji GIODO wymienionych w artykule 12, 14 oraz 15 do 18, a więc wszystkich kompetencji nadzorczych i władczych. To znaczy GIODO nie miał prawa do wydawania decyzji, przeprowadzania kontroli i realizowania wszystkich innych funkcji nadzorczo-kontrolnych, nazwijmy to tak najkrócej. Wymienione tam jako wyłączone spod kompetencji do rozbiory zgodnie z zasadami legislacji przywołane były z punktu pierwszego, a zatem wyłączeniu podlegały zbiory danych wymienione w punkcie pierwszym ustępu pierwszego, to znaczy wywiad i kontrwywiad wojskowy. I tak brzmiała wersja ustawy numer 2. Wersja ustawy numer 2 co istotne była wersją, która została przez połączone komisje w dniu 18 czerwca przegłosowana jako wiążąca do zarekomendowania ogółowi posłów we wrześniu do podjęcia już ostatecznej uchwały o ochronie danych, ustawy o ochronie danych osobowych. Komisje połączone obradowały w dniach 18 i 19 czerwca. Musimy tutaj tytułem wyjaśnienia powiedzieć kilka słów na temat numeracji. W procesie legislacyjnym właśnie w tym newralgicznym punkcie ta numeracja ulegała kilkakrotnie zmianie. Mianowicie, na końcowym etapie artykuł 43 finalny nosił numer 44. We wrześniu już w ostatecznym procesie legislacyjnym na obradach ogólnych Sejmu wyleciał, mówiąc kolokwialnie, jeden z wcześniejszych artykułów, a zatem newralgiczny artykuł będący przedmiotem mojego i naszego zainteresowania miał numer 44 do września, a we wrześniu zmienił się w artykuł 43. Nie zmieniało to zasadniczo jego treści, a także podziału, a więc ustęp pierwszy tego artykułu zwalniał z obowiązku rejestracji wymienione tam w punktach kolejnych zbiory, natomiast ustęp drugi odbierał władcze kompetencje do zbiorów wymienionych w ustępie drugim. Było to wymienienie przywołaniem zbiorów z ustępu pierwszego. Wiem, że to jest skomplikowane, ale warto to prześledzić do końca. 18 czerwca doszło do głosowania dwóch różnych wersji tej samej ustawy. Wersja numer jeden ustępie numer dwa zabierała wyłączenie także dla zbiorów danych związków wyznaniowych, a więc Kościoła katolickiego. Była to wersja, o której uchwalenie wnioskował Leszek Miller, ówczesny minister Spraw Wewnętrznych i administracji ustami swojego przedstawiciela na połączonym zebraniu komisji sejmowych. Wersja numer dwa nie zabierała tego odsyłacza. I znowu wyjaśnienie numeracyjne niezwykle istotne. Na tym etapie, czyli 18 czerwca, wersja korzystna i pożądana przez Leszka Millera i Episkopat zawierała w ustępie drugim odsyłacz do punktu drugiego w ustępie pierwszym. Dlaczego? Ano dlatego, że nie istniał wówczas w ustępie pierwszym punkt drugi finalny zwalniający z obowiązku rejestracji wyroki sądowe, czyli dane przetwarzane w wyniku orzeczeń sądów powszechnych. A zatem, zbiory danych związków wyznaniowych i kościołów były wymienione w punkcie drugim, a zatem odsyłacz był zapisany w ustępie drugim, że wyłączone z kompetencji GIODO są zbiorów wymienione w ustępie jeden punkt jeden i punkt dwa. Bez słowa punkt, ale w punkcie jeden i dwa, a więc odsyłasz na tym etapie legislacji brzmiał „i 2” [strona 13], a nie późniejsze „i 3”. Wersja korzystna dla Kościoła, czyli z odsyłaczem „i 2”, została odrzucona [strona 61] – uchwalono wersję numer dwa, czyli bez odsyłacza „i 2”. Czytając na posiedzeniu wspólnych komisji przewodniczący wersję ustawy, która będzie rekomendowana sejmowi, ale w na pierwszym etapie została zatwierdzona jako wynik głosowania komisji, odczytał wersję bez odsyłacza „i 2” w ustępie dwa artykułu 44, bo tak on był wówczas numerowany jeszcze ten artykuł. A więc, dużo zamieszania z numeracją. W trakcie odczytywania ustępu drugiego kiedy padło tylko wyłączenie punktu jeden z ustępu jeden, czyli wojskowych i kontrwywiadowczych danych, ktoś z sali krzyknął „i 2’ tak jakby domagając się do pisania w tym ustępie drugim odsyłacza „i 2”, czyli korzystnych dla Kościoła i pana Millera rozwiązań. Pominął to wydarzenie milczeniem, czytający ustawę. Możecie to państwo usłyszeć na nagraniu, które także linkujemy. Nie ulega zatem wątpliwości, że wersja uchwalona w reasumpcji głosowania była nadal wersją niekorzystną dla Kościoła, a usiłowanie któregoś z posłów spełzło na niczym, zresztą z powodów oczywistych: bez głosowania przecinek czy dopisek w postaci spójnika, cyfry nie może się pokazać, bo było to nielegalne – „lub czasopisma” panią Jakubowską przekonały. Z resztą, Państwo później wysłuchacie jeszcze mojego odsyłacza do zmian w kodeksie karnym, gdzie zmiana przecinka była niedopuszczalna, wymagała całej procedury legislacyjnej, a więc tym bardziej głos posła sali, który bez udzielenia mu prawa głosu, bez głosowania usiłował dopisek „i 2” wówczas dorzucić, nie mogło takie działanie wywołać żadnych skutków. 19 czerwca doszło do chwalenia przez komisję rekomendacji na wrześniowe posiedzenie Sejmu, de facto to posiedzenie – cytuję z pamięci – odbyło się później 27 września, na którym uchwalono ustawę o ochronie danych osobowych, ale wróćmy do rekomendacji czerwcowej. Przygotowanie dla sprawozdawcy komisji polegało na tym, że komisje przegłosowały: ustawa o ochronie danych osobowych będzie rekomendowana Sejmowi w wersji odczytanej przez przewodniczącego i identycznej z wynikami głosowania, a zatem został odrzucony korzystny dla pana Millera i Episkopatu dopisek „i 2’, który w tym momencie zamienił się w dopisek „i 3”. Dlaczego? Ano dlatego, że przenumerowano punkty w ustępie pierwszym. Skomplikowane, ale proszę wytrzymać. W punkcie drugim, który opisywał zbiory związków wyznaniowych, pojawiły się zbiory przetwarzane w wyniku wyroków sądów powszechnych. W konsekwencji zbiory kościelne mówiąc krótko spadły na pozycję numer 3. A zatem, chcąc zamieścić odsyłacz do związków wyznaniowych i kościołów należało w punkcie drugim użyć złotu „i 3” zamiast „i 2”. Takiej wersji ustawy z dopiskiem „i 3” nikt nigdzie nie trzymał, bo nie było powodu. Wersja z dopiskiem „i 2” została odrzucona, uchwalona przez komisję nie zawierała żadnych odsyłaczy poza odesłaniem do punktu pierwszego, czyli wojskowych baz danych i kontrwywiadowczych, a więc odsyłacza „i 3” nie było w żadnej wersji. Kto zatem mógł doprowadzić do tego, że w załączniku do czerwcowej uchwały o rekomendacji dla Sejmu znalazła się wersja z dopiskiem „i 3”? Zapewne krasnoludki! Wydaje się, że jedynym sensownym rozwiązaniem jest stwierdzenie, że. zamieniono jedną jedyną stronę, gdzie pojawił się dopisek „i 3” w dokumentacji sejmowej post factum, a więc już po uchwaleniu ustawy przez Sejm, uchwaleniu, zatwierdzeniu przez Senat i podpisaniu przez Pana Prezydenta. Dlaczego? Ano dlatego, że jeżeli główna rekomendacja brzmiała, że rekomendują komisje ustawę w wersji przegłosowanej, a wyniki głosowania były oczywiste i zaprotokołowane, to kilkudziesięciu posłów z połączonych komisji i sumarycznie 460 obecnych we wrześniu na sali miało robocze wersje projektu ustawy o ochronie danych osobowych, w których punkcie, przepraszam w artykule 44 ustęp drugi nie występował żaden inny odsyłacz poza odesłaniem do punktu pierwszego ustępu pierwszego, a więc baz wojskowych. A zatem, gdyby którykolwiek z posłów w dowolnym momencie skonfrontował swoją dokumentację z dokumentacją główną, która trafić miała w ostatecznym rozrachunku na biurko Pana Prezydenta jako uchwalona przez Sejm i Senat, odkryłby każdy z 460 posłów oczywiste fałszerstwo. Oczywiście pod warunkiem, że sięgnąłby akuratnie do artykułu 42, no ale na ostatnim etapie tych zmian, które mogły się pojawić, nie było aż tak wiele, więc ktoś mocno zainteresowany mógł sięgnąć do tego dokumentu i stwierdzić, że wszystko jest w porządku, że przeszedł wniosek komisji i taka sama jest rekomendacja. Na wrześniowym posiedzeniu doszło do jeszcze jednej zmiany numeracji, a więc tej finalnej artykuł 44 zmienił się w 43. Ponieważ wypadł jeden z wcześniejszych artykułów, numeracja się zmieniła i mamy finalnie artykuł 43 ustęp jeden i ustęp dwa. W ustępie dwa zgodnie z odczytaniem na ogólnym posiedzeniu Sejmu nie powinno być odesłania do punktu trzeciego ustępu pierwszego, a więc nie występowały tam znaki „i 3”. Było tylko, że rekomendacja, że kompetencje GIODO wymienione w artykule 12, 14 i 15 do 18 są wyłączone w stosunku do zbiorów danych wymienionych w ustępie jeden punkt jeden. Dopisek „i 3” nie występował. W jaki sposób zatem mógł się tam znaleźć? A więc, tak jak już powiedziałem wyłącznie post factum. Kto mógł do tego doprowadzić? Jedynie osoby, które były w posiadaniu wersji roboczych, na których na nosiły zmiany w sposób konsekwentny, nie dopiskami ołówkowymi, tylko wersje komputerowe i osoby, które były zainteresowane tym, aby odrzucone dopisek „i 2” zamienił się w odrzucony dopisek „i 3”, a kiedy już został dopisek „i 3” w wersji odrzuconej wpisanej w miejsce „i 2’ nie było problemem podmienienie jednej jedynej strony w ustawie. Oczywiście nie jestem w stanie nikogo złapać za rękę, bo zrobimy to zapewne krasnoludki. Natomiast jedynym podmiotem, który w ten sposób prowadził notatki we wszystkich ustawach był Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji. A zatem, nadzorcza odpowiedzialność za oczywiste fałszerstwo spoczywa na późniejszym premierze panu Leszku Millerze. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości i apeluję, panie ministrze, panie premierze, to pan powiedział, że mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, więc czas skończyć. Kończ waść wstydu oszczędź! Dalsze dowody wydają się zbędne.

Nie ulega wątpliwości, że linkowana w tekście dla Państwa wersja Ustawy o Ochronie Danych Osobowych z 1997 roku zawierała w artykule 43 pożądany przez pana Millera i Episkopat dopisek w ustępie drugim artykułu 43, a więc cyfrę „3” poprzedzoną spójnikiem „i”, czyli kompetencje nadzorcze GIODO są wyłączone w odniesieniu do zbiorów danych wymienionych w ustępie pierwszym w punkcie pierwszym i trzecim. Zmiany tych numerków były bardzo łatwe do podrobienia w wersjach elektronicznych, ponieważ wymagało to jedynie do pisania w ostatecznej wersji znaków „i 3”. W ustępie drugim nie był powtarzany, bowiem numer artykułu też zmieniany, bo był w pierwotnie 44, później 43, ale kolejne wersje ustępu drugiego nie wymieniały numeru artykułu, a więc nie miało to znaczenia. Finalnie znaki „i 3” rozstrzygnęły o wszystkim, a znaki „i 2” nie były potrzebne w wersjach roboczych, bo i tak wersja ze znakiem „i 2” została odrzucona. Nie chcę już teraz pogłębiać zamieszania. Wróćmy zatem do Monitora. W Monitorze wyłączone zostały zbiory z punktu pierwszego i trzeciego ustępu pierwszego artykułu 43, a zatem wywiadu wojskowego oraz związków wyznaniowych i kościołów. Nie ulega także najmniejszej wątpliwości, że Sejm uchwalił zupełnie inną wersję tejże ustawy. Dlaczego? Ano dlatego, że zarówno w rekomendacji komisji finalnej z czerwca ‘97 roku, kiedy jeszcze newralgiczny artykuł nosił numer 44, natomiast punkty w ustępie pierwszym miały już numerację końcową, czyli w punkcie drugim były zbiory sądowe, a w punkcie trzecim zbiory kościelne. A zatem, tamtej rekomendacji czerwcowej ustępie drugim newralgicznego artykułu był już odsyłacz „i 3”. Nie ulega jednak wątpliwości, że pojawił się on dopiero po podpisaniu przez władze sejmowe uchwalonej wersji ustawy. Dlaczego? Dlatego, że wersje robocze z nanoszonymi poprawkami w wersjach papierowych i elektronicznych były w posiadaniu. kilkuset osób, legislatorów, senatorów, posłów, członków komisji, asystentów, et cetera. A zatem, nie było możliwe operowanie pełnymi tekstami ustawy przy każdym odczytywaniu kolejnego głosowania komisji bądź ogółu Sejmu. Posługiwano się zatem ogólnymi odnośnikami. To znaczy rekomendujemy Sejmowi uchwalenie Ustawy o Ochronie Danych Osobowych wersji zgodnej z wynikiem głosowania komisji. Przypomnę raz jeszcze: wersja zgodna z wynikami głosowania komisji została odczytana przez przewodniczącego na posiedzeniach 18-19 czerwca ’97, trochę wcześniej – o czym już informowałem. Zwróćmy uwagę także na fakt, że wersja numer jeden i dwa na różnym etapie legislacji różniła się nie tylko korzystnymi dla Kościoła i pana Millera zapisami w artykule newralgicznym w jego ustępie drugim, ale także kilkoma innymi detalami. A zatem fakt, że uchwalono wersję numer dwa, a więc niekorzystną dla Kościoła spowodował, że odczytujący pełną wersję numer dwa przewodniczący w ustępie drugim nie wymienił dopisku wówczas „i 2”. Zwróciłem Państwa uwagę, że na nagraniu któryś z członków komisji z sali dorzucił głośno dopisek „i 2”. Nie spowodowało to jednak zmian wersjach papierowych czy elektronicznych, a rekomendowana była wersja zgodna z wynikami głosowania komisji. Taka sama wersja rekomendowana była we wrześniu na ogólnym posiedzeniu Sejmu i też nikt nie odczytywał pełnej wersji ustawy, w szczególności artykułu już wówczas 43, bo już doszło do zmiany numeracji artykułów i odsyłacza „i 3”, bo już był Kościół w punkcie trzecim wymieniany ustępu pierwszego. Wiem, że to wszystko jest bardzo zawiłe, ale warto to zrozumieć, bo doszło do bezprecedensowego fałszerstwa. Fałszerstwo wymieniające „i” na „lub” czasopisma było 4 lata później i nie doprowadziło do uchwalenia ustawy, a doprowadziło do konsekwencji karnych. Konsekwencje karne przedawniają się po 10 latach, a zatem nikomu już odpowiedzialność nie grozi. Natomiast możemy wyciągnąć konsekwencje, dowodząc, że Kościół nie miał odrębnych uregulowań prawnych i podlegał Generalnemu Inspektorowi Ochrony Danych Osobowych. A zatem, nieskuteczne jest żądanie oddzielnego na gruncie RODO, na bazie artykułu 91 tegoż przepisu europejskiego, nieskuteczne jest żądanie odrębnego organu ochrony danych osobowych, a istniejący obecnie jest powołany bezprawnie. Taki jest sens całego dowodu dotyczącego ustawy z ‘97 roku. Nie ma bowiem sensu jak podkreślam odpowiedzialność karna. Osoby odpowiedzialne wymieniłem, ale nie powoduje to poza honorowymi konsekwencjami niestety żadnych innych. Mam nadzieję, że przynajmniej część słuchaczy i „czytaczy” – przepraszam – „czytelników” oczywiście, nadążyła, zrozumiała i wie jak potwornie zostaliśmy jako społeczeństwo oszukani, a w konsekwencji na kolejne dziesięciolecia oddani pod siły kościelne, które będą rozdawać wszelkie karty na scenie politycznej.

Ponieważ sędziowie, i sądy, i GIODO opierają się na dokumentach wydrukowanych w Monitorze Polskim, a zatem nie są w stanie uchylić obowiązującego tekstu ustawy. Wnioski w sprawie fałszerstwa w roku 2011 do Marszałka Sejmu i zupełnie bezsensownie do Prezesa NSAGIODO skierował nieżyjący Bolesław Michalski z pomocą Macieja Psyka, który tutaj stanowił tylko atrapę, nie miał żadnych własnych osiągnięć w tym zakresie, było to dzieło Bolesława Michalskiego. Marszałek Sejmu odpowiedział na wniosek pana Michalskiego negatywnie, to znaczy, że w obecnej chwili nie można już nic z tym zrobić. Wiadomo, skoro był rok 2011 zmiana ustawy, czyli ujawnienie prawdy, doprowadziłoby do weryfikacji postępowań z ostatnich 14 lat prowadzonych przez GIODO i nadzorowanych przez sądy administracyjne. Chyba tylko taki był powód, bo fakty dotyczące fałszerstwa były absolutnie oczywiste. Tytułem komentarza wspomnę, że kiedy przez pomyłkę w zmianie Kodeksu karnego został zostało zamienione miejsce przecinka, co w konsekwencji zmieniało zagrożenia wyrokiem dla podsądnego, doszło do sprostowania w drukarni miejsca przecinka. Zaskarżono to do Trybunału Konstytucyjnego, który nakazał ponowne procedowanie całej zmiany do Kodeksu karnego, ponieważ zmiana przecinka zmieniała w sposób istotny zagrożenia karne, zamiast przykładowo 2 lat więzienia było 3 lata więzienia, a zatem musiano od nowa procedować całą ustawę zmieniającą Kodeks karny, bo zmiana przecinka była niedopuszczalna. Natomiast w ‘97 roku dopuszczalna jak najbardziej zdaniem Pana Marszałka Sejmu była zmiana polegającą na dopisaniu znaków „i 3”. Nawiasem mówiąc, niezgodnie z Dyrektywą 95/46 zaimplementowaną wówczas do polskiego porządku prawnego. Co wynika z tych dowodów zgromadzonych w tym nagraniu? Wynika to, że kościelny o urząd ochrony danych osobowych został powołany bezprawnie. Czas na puentę, czyli bezprawne konsekwencje istnienia tego urzędu. Na czym one polegają? Mianowicie na tym, że dane 90% Polaków znajdują się w bazach danych przetwarzanych przez kościelne parafie. Obsługiwane one były programami komputerowymi „Parafia”, teraz być może są już nowocześniejsze rozwiązania, o tym nie wiem, które pozwalają na wymienianie się danymi na przestrzeni całej Polski pomiędzy wszystkimi diecezjami i parafiami. Na tej podstawie hierarchowie kościelni zmusili Donalda Tuska do zawarcia ślubu kościelnego w zamian za swoje poparcie. Zastanówmy się… Przecież Donald Tusk tym aktem nie zyskał wyborców po prawej stronie, stracił wyborców po lewej, bo do dziś ci bardziej na lewo mają do niego o to pretensje. Natomiast musiał ulec naciskowi hierarchów, aby uzyskać ich błogosławieństwo. A zatem, mamy twarde dowody na to, że kościelny instytut ochrony danych osobowych ma służyć gromadzeniu danych obecnych noworodków, którzy w przyszłości będą prezydentami, ministrami, premierami, posłami i tak dalej – a więc gromadzeniu haków. Jeśli kontrola kościelnego urzędu ochrony danych osobowych podlega nadzorowi wyłącznie Watykanu, nie podlega kontroli polskich sądów, a zatem dojdzie tam, dochodzi już w tej chwili do gromadzenia danych sensytywnych, czyli wrażliwych, dotyczących orientacji seksualnej, dotyczących religii, wyznania braku jakichś obrzędów lub dokonywania innych, miejsca pracy, wynagrodzenia, powiązań towarzyskich, et cetera. Bazy pełniejsze niż miało kiedykolwiek SB będą stanowić o tym, że przez następne dziesięciolecia w Kościół katolicki będzie siłą polityczną rozdającą wszystkie karty. Niedawno znajomy powiedział mi, że w Rosji tylko 7% narodu jest prawosławnie aktywna. Niemniej Cyryl razem z psychopatą Putinem częstą całą Rosją. A zatem, w Polsce, gdzie, o tym będzie odrębne nagranie, około 15% przychodzi na statystycznie przeciętną niedzielną mszę, Episkopat nadal będzie siłą rozstrzygającą o decyzjach politycznych. Spróbujmy się temu przeciwstawić, odbierając podstawowe narzędzie Kościołowi. Po unieważnieniu organu kościelnego ochrony danych osobowych niezbędne będą dalsze kroki ze strony całego społeczeństwa, a mianowicie dopominanie się u Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych reakcji na bezprawne przetwarzanie naszych danych osobowych przez parafie. Kościół powinien mieć dostęp do 15 góra 20% danych wiernych tej religii (temu wyznaniu konkretnie, bo katolicyzm to nie religia, tylko wyznanie), wiernych temu wyznaniu i za ich pisemną zgodą. Księgi chrztów powinny trafić do archiwów i nie stanowić bazy dla tak zwanych statystyk kościelnych prezentowanych przez GUS, w myśl których w Polsce, gdzie jest 37 milionów ludności obecnie, 35 milionów to katolicy, a pozostali to 8, więc de facto mielibyśmy ponad 40 milionów obywateli, gdyby to była prawda co prezentują roczniki z GUS-owskie odnośnie wyznawców (religii) wyznania katolickiego. Uzasadniam zatem, dlaczego dalsze działania wobec bezprawia są konieczne, niezbędne, bowiem tylko w ten sposób możemy odwrócić losy politycznych decyzji, rezultaty zmienić wyborów, bo wszystkie siły polityczne, niechętne wszechwładzy Kościoła powinny to jasno zadeklarować. Punkty, które są do realizacji, to likwidacja kościelnego organu ochrony danych osobowych, chociaż nie jest to najważniejsze, zmiana prawa aborcyjnego gnębiącego w sposób niewiarygodny kobiety, usunięcie finansowania religii w szkołach i zażądanie zwrotu pieniędzy za bezprawne trzydziestoletnie pobieranie wynagrodzeń przez katechetów i katechetki oraz kolejne punkty, które się nasuwają same. Mam nadzieję, że to nagranie pomoże i Państwu zrozumieć i politykom odpowiedzialnym za rozstrzygnięcia w najbliższych wyborach podjąć jedynie słuszne decyzje, aby zwiększyć swoje szanse wyborcze. Polegać by to miało na tym, aby wszystkie osoby, które nie uczestniczą w wyborach w jakiejś znaczącej części na hasło antyklerykalizmu – nie bójmy się tego słowa, nie jest to walka z religią czy z wyznaniem, a tylko z wszechwładzą hierarchów – na hasło antyklerykalizmu duża część nieobecnych na wyborach zechce na siły określone zagłosować. Myślę, że przede wszystkim powinien ten apel dotrzeć do środowisk lewicowych: Jesteście lewicą, więc bądźcie nią światopoglądowo i odważnie!

 

Dodatek do części 2. W niniejszym nagraniu cytuję wielokrotnie wyroki z 24 października 2013 roku wydane przez Naczelny Sąd Administracyjny pod przewodnictwem pani sędzi Małgorzaty Pocztarek. Z jednym z przywołań doszło do niefortunnych przejęzyczeń: przypisałem datę 23 października w wymienionym wyrokom zamiast oczywistej 24 października 2013 roku. Doszło do drugiej pomyłki, kiedy stwierdzam, że rozstrzygnięcia zapadły na gruncie proceduralnym – to oczywista pomyłka. Rozstrzygnięcie zapadło na gruncie materii, a zatem wszystkie zarzuty z zakresu prawa materialnego, a więc ustawy o ochronie danych osobowych z 1997 roku.

 

Apel o finansowe wsparcie. Apeluję do wszystkich skłonnych uwierzyć w wizję wolnej od przemocy kościelnych hierarchów i wspierających takie rozwiązania polityków naszej ojczyzny. Skierowanie pytania prejudycjalnego do TSUE wymaga złożenia w postępowaniu administracyjnym skargi kasacyjnej do NSA. Tylko na etapie ostatniej instancji krajowej skuteczne i obligatoryjne jest przekazanie pytania prejudycjalnego do TSUE do ostatecznego rozstrzygnięcia. Formalne wymogi złożenia skargi kasacyjnej powodują, że niezbędne jest zaangażowanie profesjonalnego prawnika: adwokata, radcy prawnego bądź minimum doktora prawa. Mam kandydatów do tej pracy, wymaga to jednak dość wysokiego honorarium. A zatem, wszyscy mogący wesprzeć inicjatywę walki o świecką przyszłość naszej ojczyzny proszeni są o wpłacanie dowolnych datków na sfinansowanie tego celu. Jestem zobowiązany do podziękowań za wcześniejszą ofiarność wielu naszych słuchaczy i czytelników, dzięki czemu zrealizowaliśmy w roku 2016 cel, jakim było skierowanie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. O jej sześcioletnich losach do czerwca 2022 roku i ostatecznych rozstrzygnięciach poinformuję Państwa w odrębnym nagraniu.

 

Dziękuję Państwu za uwagę.

 

Zbigniew Szetela, Świecka Polska – od 4 lat niewidomy, aktywny mózgowo, nieaktywny wzrokowo. Ta sytuacja powoduje, że dokonuje nagrania, nie jestem w stanie pisać. Tekst pisany będziecie Państwo mieli udostępnionym dzięki transkrypcji pliku dźwiękowego na tekst. W tekście znajdą się linki odsyłające do dokumentów źródłowych dokumentujących prawdziwość moich tez. Te dokumenty nie budzą żadnych wątpliwości i każdy indywidualnie może je również uzyskać. Dziękuję za uwagę.

 

Przejęzyczenie w części 2. Bolesław Michalski zmarł we wrześniu 2013r., a zatem nie mógł się zajmować nieistniejącą instrukcją KEP z roku 2018. Bezprawna kanonicznie instrukcja KEP pochodziła z roku 2008. Przepraszam.

Straszenie dla laików niechętnych prawniczemu językowi i dokumentacji

Wersja skrócona dla laików, a zatem pozbawiona subtelności i niuansów prawa materialnego i proceduralnego oraz odsyłaczy do wyroków i konkretnych przepisów – a zatem kwintesencja. Każdy spragniony potwierdzenia w dokumentach źródłowych sięgnie do materiału przeznaczonego dla prawników bądź do pełnego dwuczęściowego nagrania, gdzie są udostępnione linki do wszystkich materiałów źródłowych. Przechodząc do konkretów, kościelny organ ochrony danych i osobowych jest instytucją pozwalającą Kościołowi na rozdawanie kart na politycznej scenie przez kolejne dziesięciolecia. Z tych powodów jest on niezwykle groźny dla wolności wyborów i wolności całej Polski. Należy dążyć do jego likwidacji. Jego powstanie było niezgodne z prawem, w szczególności z artykułem 91 RODO, którego wymagania nie zostały przez Kościół nigdy spełnione. A zatem, należy doprowadzić do orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej potwierdzającego ten fakt. W tym celu Naczelny Sąd Administracyjny musi skierować obowiązkowo pytanie prejudycjalne, które w określonym postępowaniu […] z postanowieniami artykułu 91 RODO. Nie mam wątpliwości, że w zakresie merytorycznym słuszność jest po naszej stronie, a zatem rozstrzygnięcie TSUE powinno być korzystne dla naszych tez. Wątpliwości budzi jedynie fakt, że organ ochrony danych osobowych odrębny dla Kościoła istnieje już blisko 5 lat. A zatem, ze względów politycznych może być to rozstrzygnięcie bardzo niepopularne. Mamy jednak nadzieję, że zwycięży prawo przed polityką, która dowodziła, że ktoś chciał na rękę pójść Kościołowi wbrew regulacjom prawnym. Działania zmierzające do likwidacji organu danych osobowych odrębnego dla Kościoła mają niezwykle istotne znaczenie, ponieważ ochrony parafialnych baz danych wymienianych w oparciu o programy komputerowe na obszarze całej Polski prowadzi do tego, że na następne dziesięciolecia obecne dzieci i noworodki będą posiadały kartoteki w kościelnych bazach danych. Zebranie materiałów, informacji także wrażliwych, dotyczących orientacji seksualnej, towarzyskich powiązań, praktyk religijnych, wyznania i tym podobne pozwalają na gromadzenie haków na przyszłych polityków, a więc prezydentów, premierów, ministrów, posłów i tak dalej. Jest to niezwykle niebezpieczne, ponieważ Kościół, podobnie jak w Rosji siedmioprocentowe wyznanie prawosławne, może zarządzać światem polityki i decydować o rozstrzygnięciach wyborczych, dzięki właśnie posiadanym materiałom, tak zwanym hakom na przyszłych polityków. Spróbujmy zatem doprowadzić do sytuacji, w której TSUE wyda rozstrzygnięcie korzystne dla wszystkich obywateli Rzeczypospolitej i odbierające najgroźniejsze narzędzie w rękach Episkopatu. Jest to bardzo niepopularne w kręgach związanych z Episkopatem. Doprowadzenie do sytuacji, w której NSA obligatoryjnie skieruje pytanie prejudycjalne do TSUE w podanym temacie, wymaga zebrania określonych funduszy. Niestety, skarga kasacyjna do NSA w dowolnym postępowaniu wymaga reprezentacji zawodowego prawnika, to jest: adwokata, radcy prawnego, doktora prawa, a najlepiej profesora prawa administracyjnego. Profesjonalny prawnik to wysokie honoraria, a zatem apelujemy o datki na ten cel tak, abyśmy mogli walczyć o przyszłość i wolność naszego kraju.

 

Dziękuję za uwagę,

 

Zbigniew Szetela, Świecka Polska
– niewidomy od 4 lat, aktywny mózgowo, nieaktywny wzrokowo

 

Mniejsze nagranie jest podstawą transkrypcji na tekst pisany. Za ewentualne błędy przepraszam, ponieważ automatyczny program komputerowy dokonuje tłumaczenia na tekst.

 

Dziękuję za uwagę, do usłyszenia Państwu.

Skrót dla prawników

Likwidacja kościelnego organu ochrony danych osobowych jest możliwa wyłącznie na drodze prawnej, a zatem dzięki orzeczeniom najlepiej Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i zgodnych z prawem przedsięwzięć. Na podstawie punktu pierwszego preambuły do RODO, który przywołuje artykuł 16 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej oraz artykuł 39 Traktatu o Unii Europejskiej – subtelna różnica, ale dwa różne traktaty – oraz na podstawie (artykułu) punktu – przepraszam – na podstawie punktu 143 preambuły do RODO, który przywołuje artykuł 267 Traktatu o Unii Europejskiej, można skutecznie w ostatniej instancji krajowej złożyć pytanie prejudycjalne, które w polskiej rzeczywistości Naczelny Sąd Administracyjny musi takie pytanie prejudycjalne skierować do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który jako jedyny jest władny dokonywania wykładni ostatecznej konkretnych zapisów i postanowień RODO. Na tym na tym tle niezbędne jest przeprowadzenie postępowania administracyjnego przed Prezesem Urzędu Ochrony Danych Osobowych, następnie zaskarżenie decyzji do WSA oraz wyroków WSA kasacyjnie do NSA. Tym sposobem możemy problem przedstawić Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej, którego rozstrzygnięcie będzie ostateczne i wiążące. Interpretacja, której będziemy się domagać dotyczy artykułu 91 RODO. Mianowicie pytanie prejudycjalne powinno zgłaszać problem: Czy w polskich warunkach zachowano postanowienia artykułu 91 RODO stanowiące, że Kościół katolicki w tym przypadku miał prawo powołania odrębnego organu ochrony danych osobowych, pod warunkiem, że przed dniem wejścia w życie RODO, a zatem przed 25 maja 2016 roku, posiadał odrębne regulacje prawne w swoim kraju dotyczące ochrony danych osobowych. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że TSUE przyzna nam rację, to znaczy argumentom z mojego wywodu. Jedyną wątpliwość budzi fakt, że zarówno Platforma jak i PiS pozwoliły na powołanie odrębnego organu kościelnego, który funkcjonuje już obecnie blisko 5 lat. Mam nadzieję jednak, że TSUE rozstrzygnie przede wszystkim problem prawny, a nie polityczny: kto i dlaczego komu poszedł na rękę. Dzięki temu można będzie przedstawić dowody, które w całej rozciągłości przedstawiłem wersji pełnej w poprzednim nagraniu. Skrótowo te dowody sprowadzają się do 3 punktów. Punkt pierwszy. Istnieją prawomocne decyzje, których kopię możemy załączyć do pytania prejudycjalnego, oraz dowody ich dobrowolnego wykonania przez proboszczów. A zatem dowód, że proboszczowie wykonywali nakazy GIODO jest jednoznacznie rozstrzygający, iż nieprawdą jest, jakoby Kościół nie podlegał organom państwowym i regulacjom ogólnopolskim. Punkt drugi. Wyroki z 24 października 2013 roku, które na gruncie prawa materialnego, a zatem ustawy o ochronie danych osobowych, rozstrzygnęły, że GIODO miał obowiązek wystawić każdorazowo nakaz proboszczowi dokonania adnotacji w księgach chrztu zgodnie z żądaniem każdego z wnioskodawców. Punkt trzeci. Dokumenty dowodzące jednoznacznie, że w polskiej rzeczywistości prawnej nigdy nie obowiązywało ograniczenie uprawnień GIODO w stosunku do kościelnych baz danych wynikających z artykułu 43 ustęp 2 ze słynnym dopiskiem „i 3”. Dokumenty wykażą bezapelacyjnie, że dopisek „i 3” został wydrukowany w monitorze polskim w ‘97 roku w wersji pierwotnej ustawy wbrew uchwałom sejmowym. Albowiem Sejm i Pan Prezydent podpisali decyzję o treści ustawy o ochronie danych osobowych implementującej Dyrektywę 95/46 Parlamentu Europejskiego i Rady, podpisali wersję, w której przywileje […] w efekcie głosowania Komisji i tożsamego z rekomendacją Komisji głosowania pełnego składu Sejmu, a także Senatu. Te dowody stanowią wystarczające przesłanie, aby TSUE przychylił się do naszego stanowiska rozpoznając pytanie prejudycjalne.

 

Dziękuję za uwagę.

 

To była wersja skrócona dla prawników.

 

Zbigniew Szetela, Świecka Polska
– niewidomy od 4 lat aktywny mózgową nieaktywny wzrokowo. Dlatego niniejsze nagranie stanowi podstawę do transkrypcji na tekst pisany, w którym linkowane są dokumenty źródłowe potwierdzające wszystkie zgłoszone w skrócie tutaj tezy.

 

Dziękuję za uwagę, kłaniam się pięknie Państwu, do usłyszenia.

Wersja Skrócona dla prawników – podziękowania

Podziękowania dla pani profesor Moniki Płatek za udostępnienie protokołów z posiedzeń Komisji Wspólnych Episkopatu i Rządu. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że w grudniu 2014 roku doszło do zmowy Episkopatu z panem Halickim. Dowodzi to naruszenia prawa do obiektywnego sądu, a więc jednego z podstawowych praw Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a także Karty Praw Podstawowych Wspólnoty Europejskiej. Dalsze podziękowania kieruję do pana Ryszarda Pacera – rzecznika prasowego Zarządu Dróg i Mostów w Katowicach, którego profesjonalizm i błyskotliwość pomogły mi w odzyskaniu utraconych numerów z RODO dowodzących możliwości skierowania pytania prejudycjalnego do TSUE. Ryśku byłeś profesjonalny, błyskawiczny, inteligentny, wielkie, wielkie dzięki. Dzięki tobie możliwe było stworzenie tych nagrań w tak szybkim terminie. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Powtarzam także z poprzedniego nagrania podziękowania dla doktora Marcina Górskiego z Łodzi, którego skargi były wygrywające w procedurze pierwotnej przed NSA w roku 2013 oraz za wszystkie dowody dostarczone dzięki uporowi, Bolesławowi Michalskiemu, którego 10-ta rocznica śmierci będzie pod koniec Września bieżącego roku. Ponieważ niniejsze nagrania wymagały nakładów finansowych, a pytanie prejudycjalne do TSUE musi być sporządzone przez profesjonalnego prawnika, najlepiej profesora prawa, proszę o wpłacanie dowolnych kwot na ten cel. Bez pieniędzy zaangażowanie profesjonalnego prawnika, który jako jedyny może reprezentować skarżącego przed Naczelnym Sądem Administracyjnym, sukces będzie niemożliwy. Jak zawsze, wszystko opiera się niestety o pieniądze, dlatego nie ustalam kwot, ale serdeczny apel do tych, którzy zainteresowani są wolną Polską o sfinansowanie działań prawnych.

 

Dziękuję.

Wersja skrócona dla prawników – sprostowanie

 

Wkradł się drobny błąd do mojej wypowiedzi, który mniejszym prostuje. Punkt 143 Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych, czyli RODO, odsyła do artykułu 267 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, a nie jak błędnie powiedziałem z pośpiechu Traktatu o Unii Europejskiej. Subtelność, ale wymagana jest w materiale dla prawników pełna zgodność i precyzja.

 

Dziękuję za uwagę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *