Tekst niniejszy podaje fakty, liczby i łatwe do samodzielnego zweryfikowania informacje (podaję nawet numery stron w rocznikach statystycznych GUS, wersje elektroniczne). Proszę, zatem przeczytać całość i docenić fakt, że pisze to starszy człowiek od pięciu lat kompletnie niewidomy, lecz zgłębiający tematykę statystyk KK oraz przetwarzania danych osobowych od 2011 roku. Niedobrze mi się robi kiedy po raz kolejny od antyklerykalnych rzekomo dziennikarzy i ich gości słyszę brednie utrwalające powszechne, chodź fałszywe od ćwierć wieku, przekonanie, że powyżej 90% polskiego społeczeństwa stanowią katolicy. Jednym z ostatnich przykładów była wypowiedź pani profesory Renaty Mieńkowskiej-Norkiene na kanale Kuby Wątłego we czwartek 25 lipca 2024 roku o godzinie 21:00. Padła tam informacja, że aktualnie populacja katolików w Polsce wynosi 92%. Wprawdzie mówczyni zaznaczyła, że to informacja nieprawdziwa, ale zarówno ona, jak i prowadzący rozmowę redaktor nie potrafili podać prawdy. Zauważam, że wypowiadający się publicznie na ten temat powtarzają utrwalone przekonanie o ponad 90% populacji katolików w Polsce, a jeszcze kilka lat wcześniej nawet o ponad 95%. Wykażę, że nigdy w bieżącym stuleciu populacja wiernych KK nie przekroczyła poziomu 90% ogółu społeczeństwa oraz sugerowanej wypowiedzią pani profesory (92%, przy okazji info o apostazji w 57 minucie nagrania) liczby wiernych 34,8 mln (obliczono na podstawie rocznika statystycznego GUS 2023, prezentującego dane za rok 2022, gdzie liczba ludności Polski to 37,8 mln – strona 207 w wersji elektronicznej tzw. „dużego” rocznika). Ten sam rocznik podaje na stronie 200, że liczba katolików w roku 2022 wynosiła 31,6 mln, co stanowić miało 91,5% ogółu ludności Polski. Przy wartości procentowej jest jednak odsyłacz, którego zamieszczona pod tabelką treść informuje, że wartość została obliczona na podstawie liczby ludności zamieszkałej we wszystkich diecezjach. Nie ma tam wyjaśnienia, co oznacza pojęcie „liczba ludności diecezji”, ani jaka to wielkość liczbowa. Łatwo jednak ustalić, dzieląc obie liczby przez siebie, że domniemana liczba ludności diecezji wynosić musiała 34,5 mln, a więc o 3,3 mln mniej niż wynosiła liczba ludności Polski. Również łatwo sprawdzić, że prawidłowe obliczenie, jaki odsetek ludności Polski stanowią podawani tu katolicy (83,6%). Widać, zatem, że są to wielkości mocno odbiegające od przekazu cytowanej pani profesory. Aby pokazać, że podane w audycji wielkości nie opisywałyby prawdy w żadnym roku z bieżącego stulecia przywołam dane za 2001 rok. Rocznik Statystyczny GUS 2002 prezentuje dane dotyczące roku 2001. Na stronach 100 i 124 możemy dowiedzieć się, że liczba katolików wynosiła 34,5 mln, co rzekomo stanowić miało 95,6% ogółu ludności, natomiast liczba ludności ogółem wynosiła 38,6 mln. Również łatwo jak powyżej sprawdzić, że podzielenie liczby katolików przez liczbę ludności Polski daje rezultat 89,4%. A zatem już na początku obecnego wieku podane przez Panią Profesorę 92% i wynikająca z tego liczba wiernych byłyby za wysokie do opisania ówczesnego „stanu posiadania” KK.
Od początku lat 90-tych ubiegłego stulecia statystyki wiernych KK wykazują nieprzerwanie ostrą tendencję spadkową, wobec czego wielkości podane dla roku 2001 w kolejnych latach systematycznie spadały, więc tak jak stwierdziłem wcześniej nigdy w XXI wieku populacja katolików w Polsce nie przekroczyła poziomu 90%. Istniejący od początku lat 80-tych Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego opracowuje dane dla GUS, usiłując drobnymi kłamstwami retuszować dynamiczne spadki. GUS ma pełną świadomość fałszywych danych procentowych, ale żaden z dyrektorów GUS nie zamierzał z tak błahego powodu ryzykować utraty stołka. Do około 2015 roku nie było informacji, że podane procenty nie są obliczane na podstawie ludności Polski, choć łatwo sprawdzić, że tak faktycznie było. Informacje o tym, że podstawą obliczeń jest liczba ludności diecezji pojawiły się około roku 2015, być może także pod wpływem moich uwag, że przedstawione dane nie zgadzają się z wynikami oczywistych obliczeń. Różnice w minionych latach pomiędzy odsetkiem katolików obliczonym samodzielnie, a prezentowanym w tabeli GUS sięgały 8 punktów procentowych (około 3 mln osób) bez podania jakiegokolwiek powodu tych rozbieżności przed rokiem 2015. W jednym z ówczesnych roczników przeczytałem wyjaśnienia odpowiedzialnego za opracowanie tych tabel pracownika GUS, zamieszczone w obszernym rozdziale dotyczącym statystyk KK. Pisał on, że „wynik podzielenia liczby katolików przez liczbę ludności w sposób istotny odbiega od podawanych przez ISKK informacji,” ale nie uznaje on za właściwe wpisanie poprawnej wielkości, ponieważ „to się wydaje być za mało”. Dlaczego zawodowy statystyk nie wierzy w twarde dane liczbowe i efekty własnych, prostych działań rachunkowych? Proszę sobie odpowiedzieć samodzielnie na takie pytanie. Dlaczego tytułowi kolumny „procent z ogółu ludności Polski” zaprzecza pierwsza i najważniejsza informacja, której wyjaśnienie pod tablicą podaje, że została obliczona ze zupełnie innej podstawy? odpowiedź na takie pytanie wydaje się równie prosta, a fakt, że owocuje to pożądanym przez episkopat i ISKK przekazem potwierdza skuteczność tych oszustw i manipulacji. Poprawianie procentów to nie jedyny zabieg „upiększający” statystyki KK. Drugim jest zawyżanie liczby wiernych na podstawie zastosowania kryteriów zaliczania odbiegających od tzw. zdroworozsądkowych. Proboszczowie z ponad 10,5 tysiąca parafii podają informacje o zamieszkałych na ich terenie ochrzczonych oraz o liczbie wszystkich mieszkańców. Dane te są sumowane na poziomie diecezji, a następnie dla całej Polski przez Instytut statystyki Kościoła katolickiego. Ponieważ, szczególnie na terenach wielkomiejskich, trudno jest uzyskać informacje o osobach nie utrzymujących kontaktów z Kościołem. Liczba mieszkańców diecezji jest sporo niższa od liczby ludności Polski. Odmiennie jest w przypadku liczby katolików, która jest zawyżana do maksymalnie możliwych rozmiarów. Jak pisał w odpowiedzi na mój list w roku 2011, ksiądz profesor Witold Zdaniewicz, nieżyjący już dyrektor ISKK, w opracowaniu statystyk na potrzeby GUS kryterium zaliczania stanowi chrzest, natomiast w badaniach sondażowych kryterium tym jest deklaracja respondenta. Na tej podstawie w powiązaniu z doktryną KK do grona wiernych zaliczani są wszyscy ochrzczeni aż do śmierci, a zatem także apostaci i konwertyci oraz zmarli, o których pogrzebie proboszcz nie ma informacji i usuwa delikwenta ze statystyk dopiero wówczas, kiedy stwierdzi, że „tak długo ludzie nie żyją”. Decydująca jest doktryna KK głosząca, że chrztu nie można cofnąć, bo „raz katolik na zawsze katolik – semel catholicus semper catholicus”, nie istnieją w księgach chrztu adnotacje „wystąpił z KK”, a jedynie „dnia … oświadczył, że chce wystąpić z KK”. I tak subtelnymi kłamstewkami poprawiane są statystyki wiernych, zarówno w liczbach bezwzględnych jak i procentowo, bo nie ma powodu do zaniżania liczby wiernych, skoro każdy odstępca jest do śmierci obdarzony łaską chrztu i w każdej chwili może powrócić na łono prawdziwej wiary. Konsekwencją takiego liczenia „katolików” jest dwukrotne liczenie osób, które porzuciły katolicyzm na rzecz innego, nie tylko chrześcijańskiego, wyznania. Osoby takie są nadal, i do śmierci, liczone jako katolicy, a równocześnie na podstawie osobiście złożonej deklaracji jako członkowie nowych związków wyznaniowych. W efekcie zaniżana jest populacja osób bezwyznaniowych, liczona jako różnica ogółu ludności Polski oraz sumy członków wszystkich kościołów i związków wyznaniowych. Religie mają prawo do posługiwania się w doktrynie różnymi dziwnymi fantazjami („poczęty z muzułmanina jest muzułmaninem do śmierci”, „zrodzony z matki Żydówki jest Żydem”), ale czy myślący zdroworozsądkowo ludzie powinni na takiej podstawie określać liczby wyznawców?
Moją wiedzę czerpię, oprócz studiowania roczników GUS, ze stoczonych przed GIODO i sądami administracyjnymi postępowań prawnych dotyczących tzw. wystąpień z KK metodą świecką, czyli na podstawie ustawy o ochronie danych osobowych oraz z mailowej korespondencji z kolejnym dyrektorem ISKK księdzem doktorem Wojciechem Sadłoniem. Temu ostatniemu na początku stycznia 2018 roku zepsułem pierwszym obszernym pytaniem konferencję prasową w sekretariacie KEP, w obecności kilkudziesięciu dziennikarzy i kamer. Przerwał ją ówczesny rzecznik KEP ksiądz Rytel-Andrianik, nie dopuszczając mnie przed kamery. Jedyna relacja jest dziełem Mariusza Malinowskiego z video-KOD i można jej najważniejszy fragment znaleźć na stronie https://swieckapolska.pl/im-blizej-ujawnienia-prawdy-tym-krotsze-konferencje-iskkokolo-jednej-czwartej-polakow-chodzi-msze/. To jednak temat na „odrębne opowiadanie” o statystyce uczęszczających na niedzielne msze (obecnie poniżej 20% społeczeństwa).
Moje osiem wniosków o sprostowanie w trybie prawa prasowego fałszywych informacji statystycznych dotyczących KK, zostało odrzucone. „Najładniejsze” uzasadnienie podał naczelny Gazety Prawnej, który napisał, że prawo prasowe wymaga, aby sprostowanie napisane było w całości w języku polskim, a ja użyłem słowa dominicantes, które niewątpliwie nie występuje w języku polskim. Zastraszone władzą purpuratów media „głównego nurtu” oraz impregnowane na wiedzę rzekomo antyklerykalne, arogancko uznające jedynie własną wszechwiedzę, pozwalają na funkcjonowanie w świadomości społecznej mocno zawyżonych statystyk, co pozwala biskupom powoływać się na opisane liczby katolików, na informacje z „nieprzychylnych Kościołowi mediów” oraz obiektywne dane GUS. Pora zacząć zmieniać ten stan rzeczy, rozpowszechniając informacje oparte na w miarę obiektywnych podstawach. Oprócz pokazywania faktycznej liczby uczęszczających na niedzielne msze należy upowszechniać wyniki w miarę obiektywnych badań sondażowych, gdzie kryterium zaliczania jest deklaracja respondenta. Nie można za takie uznać badań przeprowadzonych przez CBOS w 2022 roku, skoro podają, że przynależność do Kościoła katolickiego deklaruje 84% społeczeństwa, (źródło: komunikat CBOS 105/2022). To absurdalny wynik, bowiem w tym samym roku mniejsza była liczba wszystkich ochrzczonych, A jak wiadomo ISKK zalicza wszystkich ochrzczonych w KK, a także porzucających inne wyznania chrześcijańskie na rzecz katolicyzmu (chrztu nie przyjmuje się po raz drugi, nie sposób, zatem przyjąć za wiarygodne badania, według którego liczba zdeklarowanych katolików jest większa niż wszystkich ochrzczonych, z odstępcami i nieboszczykami włącznie. Było to zapewne badanie wykonane na niewielkiej próbie, a wyniki ekstrapolowano na 38-milionowe społeczeństwo, bez poddania jakiejkolwiek krytycznej ocenie. O wiele wiarygodniejsze wydają się być wyniki Narodowego Spisu Powszechnego z 2021 roku, zgodnie, z którymi deklarację przynależności do KK podało 71,3% badanych, tj. 27,1 mln osób. Badanie można uznać za w miarę wiarygodne, bowiem zostało przeprowadzone na praktycznie prawie największej możliwej próbie. Minęło kolejne trzy lata, a zatem z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić można, że aktualnie w Polsce mamy mniej niż 70% katolików. Różnica pomiędzy 92% (podane w cytowanej audycji a) przywołanymi danymi ze spisu powszechnego jest ogromna (7,7 mln, czyli ponad 28%). Ufając swoim autorytetom, odbiorcy przyjmują podane informacje za pewnik. W podanym przykładzie czyni to niepowetowane szkody. W powszechnej świadomości. utrwalany jest mocno zawyżony „stan posiadania” Kościoła Katolickiego opisany liczbą wiernych. Antyklerykalne rzekomo osoby idą zatem na pasku propagandystów z ISKK, którzy od dziesięcioleci opisanymi manipulacjami Inspirują propagowanie zawyżonych mocno informacji na temat liczebności populacji katolików w Polsce. Rzetelna informacja powinna brzmieć „mniej niż 70% Polek i Polaków deklaruje się, jako katolicy”, jednak przywiązanie do instytucjonalnego Kościoła, potwierdza znacznie mniejsza grupa obecnością na niedzielnych mszach. W ustaleniu obiektywnej prawdy na ten temat pomocne będą dokonywane corocznie badania tak zwanego wskaźnika dominicantes przez ISKK.
Metodologia badawcza pozwalająca na ustalenie wskaźnika obecności na niedzielnych mszach (zwanego wskaźnikiem dominicantes) została opracowana jeszcze w roku 1979 przez księży Witolda Zdaniewicza oraz Lucjana Adamczuka. Bazując na niej ISKK od 1980 roku dokonuje liczenia wiernych obecnych na wszystkich niedzielnych mszach w kościołach całej Polski, w wybraną tak zwaną statystycznie przeciętną niedzielę. Wyniki prezentowane są z około półtorarocznym poślizgiem (czyli pod koniec grudnia następnego roku, lub z początkiem stycznia jeszcze kolejnego) w postaci procentowego wskaźnika obecności na niedzielnych mszach, czyli dominicantes. jego obliczenie dokonywane jest na podstawie wzoru:
D (wskaźnik dominicantes) = O (liczba obecnych na niedzielnych mszach) / Z (liczba zobowiązanych) * 100%
Liczba obecnych na niedzielnych mszach ustalana jest na podstawie wyników obliczeń prowadzonych przez rachmistrzów we wszystkich świątyniach, na terenie ponad 10,5 tysiąca parafii. Liczba zobowiązanych ustalana jest natomiast jako 82% z ogółu ochrzczonych. Podstawą do takiego podejścia jest założenie, że dzieci do lat 7, osoby starsze oraz chore i apostaci nie mają obowiązku uczestniczenia w niedzielnej mszy. W rezultacie wieloletnich badań ISKK przyjął od początku lat 80-tych, że grupa ta stanowi 18% populacji ochrzczonych i przyjmuje wobec tego wielkość 82% spośród wszystkich ochrzczonych jako stały parametr w mianowniku wskaźnika. Na przestrzeni minionych lat działalność „naukowców” z katolickiego instytutu sprowadzała się do zwiększania wielkości licznika oraz zmniejszania mianownika, wszelkimi dostępnymi manipulacjami. Podkreślić należy, że wartość wskaźnika dominicantes osiągnęła najwyższy poziom na przełomie lat 80-tych i 90-tych (około 53%) i od tamtego momentu dynamicznie spada, aż Do obecnego poziomu poniżej 30%. Usiłując tuszować dynamiczne spadki ISKK podejmował różne działania manipulujące ostatecznym wynikiem. Pomimo twierdzeń, że od 1980 roku metodologia obliczania wskaźnika jest niezmienna, dokonywano zmian niedzieli obliczeniowej, która miała podnieść liczbę obecnych na niedzielnych mszach, lub zmniejszano mianownik wskaźnika o tak zwanych emigrantów zarobkowych, podawanych przez proboszczów z poszczególnych parafii. Manipulacje te można zauważyć na wykresie dynamiki wskaźnika. Zmiana niedzieli obliczeniowej z listopada na październik pozwoliła na zatrzymanie spadków w roku 2009, ponieważ w niedziele październikowe duża liczba wiernych odwiedza świątynie dwukrotnie, ze względu na wieczorne nabożeństwo różańcowe. W 2016 roku szacowałem tę grupę na około 0,5 mln osób w skali kraju. Podstawą takiego szacunku było założenie, że około jedna trzecia członków tak zwanych kółek różańcowych bierze udział w niedzielnych, wieczornych nabożeństwach różańcowych. Liczebność tychże kółek oszacował w okolicach roku 2010 ksiądz profesor Witold Zdaniewicz na około 1,8 mln osób. Zakładając spadek tej liczby przez kolejne 6 lat do poziomu 1,5 mln osób i zakładając przywiązanie do nabożeństw różańcowych tylko co trzeciej, dochodzimy do przyjętego przeze mnie szacunku. Próba zmiany niedzieli obliczeniowej na wrześniową, na początku lat 20-tych nie poprawiła wyników obliczeń. Przypuszczalnie liczono na zwiększoną powakacyjnie obecność młodzieży na niedzielnych mszach. Kiedy nie przyniosło to spodziewanego efektu, przywrócono październikową niedzielę jako podstawę obliczeń. Ta zasada obowiązywała w najnowszych, dostępnych dziś wynikach badań, to znaczy opisujących rok 2022. Przedstawiono je 19 grudnia 2023 roku, Prezentując dokument o nazwie Annuarium Statisticum 2024, w którym na stronie 61 przypomniano opisaną wyżej metodologię obliczania wskaźnika obecności na niedzielnych mszach (dominicantes). Sam wskaźnik dla roku 2022 przedstawiony na stronie 24 wynosił 29,5%. Każdorazowa prezentacja wskaźnika dominicantes pozbawiona jest komentarza dotyczącego metodologii liczenia, co pozwala bezrefleksyjnym i odpornym na wiedzę dziennikarzom na rozpowszechnianie idiotycznych tez o rzekomo trzydziestoprocentowej części społeczeństwa obecnej w każdą niedzielę na mszach (kilka lat temu było to podawane jako prawie 40%). Pozytywnym wyjątkiem od 2017 roku był redaktor Michał Wilgocki z Gazety Wyborczej, którego osobiście poinformowałem o metodologii liczenia i wskazałem źródło. Kolejną manipulacją pozwalającą zwiększać wysokość wskaźnika było pomniejszanie mianownika o liczbę tak zwanych emigrantów zarobkowych. Oficjalnie potwierdził to w wywiadzie dla KAI w styczniu 2018 roku przedstawiciel wiodącej prym w tych zestawieniach Diecezji Tarnowskiej. Równocześnie zaprzestano w publikowanych materiałach podawania tych wielkości. Stało się regułą, że od kiedy zacząłem prezentować faktyczny wymiar wskaźnika obecności na mszach, ISKK systematycznie eliminował z publikowanych materiałów wielkości ułatwiające obnażanie manipulacji i kłamstw. Pierwszym utrudnieniem było wyeliminowanie z annuariów liczby ochrzczonych, która stanowiła podstawę wszystkich dalszych obliczeń, co zmusiło mnie do sięgnięcia po roczniki GUS. Kolejnym utrudnieniem w poznaniu prawdy miało być wyeliminowanie tabel podających liczbę emigrantów zarobkowych w ujęciu diecezjalnym. Moim wcześniejszym pytaniom kierowanym do dyrektora ISKK o odliczanie emigrantów zarobkowych z mianownika stanowczo zaprzeczano. Kiedy oficjalnie stało się to oczywistą prawdą, wielkości te zniknęły z kolejnych publikacji. Opierając się jednak na publikacjach sygnowanych rocznikami 2016 oraz 2017 możemy dowiedzieć się, że zdaniem proboszczów ogólnopolska suma emigrantów zarobkowych wyniosła w roku 2014 oraz 2015 2,7 mln osób (dokładnie 2,68 i 2,66 mln, str. 8). Z braku nowszych danych musimy przyjąć te wielkości jako aktualne dla roku 2022, pomimo że najprawdopodobniej wielkość ta została zwiększona, ponieważ każdy z proboszczów jest zainteresowany zaprezentowaniem jak najlepszych wyników swojej parafii, a liczba emigrantów w sposób oczywisty wyniki te poprawia. Oczywiste jest, że emigranci nie mogą uczestniczyć we mszy, jednak zjawisko to występowało od początku prowadzonych badań, a zatem wyeliminowanie ich liczby z mianownika od roku 2017 (oficjalnie) powoduje, że wielkości wskaźnika z kolejnych lat stają się nieporównywalne.
Wyciągając wnioski z powyższych ustaleń, łatwo obliczyć, że wskaźnik obecności na niedzielnych mszach za rok 2022 (29,5%) obliczony został z liczby zobowiązanych:
0,82 * 31,6 mln (ogólna liczba ochrzczonych) – 2,7 mln (emigranci zarobkowi) = 23,2 mln osób.
a na tej podstawie łatwo ustalić, że:
23,2 mln * 29,5% : 100 = 6,8 mln
wejść do kościołów całej Polski w trzecią niedzielę października 2022 roku, uznaną za statystycznie przeciętną w kalendarzu liturgicznym, co stanowiło 18,0% ogółu ludności Polski w tymże roku (37,8 mln). Odejmując od ustalonej liczby wejść do świątyń szacowaną przeze mnie liczbę dwukrotnych wizyt (0,5 mln) możemy stwierdzić, że faktycznie w statystycznie przeciętną niedzielę kościoły całej Polski odwiedza 6,3 mln osób, co stanowi 16,7% ogółu ludności. Oczywiste jest, że w tej liczbie trudną do oszacowania część stanowią osoby, które odwiedzają kościoły regularnie w każdą niedzielę, ale istotna część to ci, którzy trafiają tam sporadycznie. Ta „rotująca” część decyduje o tym, że społeczność praktykujących katolików (oczywiste, że nie regularnie w każdą niedzielę) można szacować na poziomie do 25% społeczeństwa, czyli do około 9,5 mln osób. Niedawno media obiegła informacja o wyniku badań sondażowych, na podstawie których oszacowano, że społeczność regularnie praktykujących katolików przekracza 40% społeczeństwa. To równie „rzetelne” badanie, jak przywoływany nieco wyżej szacunek zdeklarowanych katolików, na poziomie wyższym niż liczba ochrzczonych ze zmarłymi włącznie. Dziwić musi fakt, że obiektywni rzekomo dziennikarze tak bezkrytycznie powielają równie idiotyczne bajki, jako prawdę badaniami „naukowymi” objawioną, bez cienia zażenowania i refleksji. Inspirujący te „naukowe przedsięwzięcia” biskupi i pseudonaukowi salezjanie z ISKK są zachwyceni tym, że z taką łatwością można tak ogromnej rzeszy ludzi wciskać wierutne bzdury. Winą za taki stan rzeczy obarczać należy zadufanych i odpornych na wiedzę dziennikarzy. Pora zatem, aby dziennikarska brać uderzyła się we własne piersi i przestała pełnić rolę „pożytecznych idiotów Kościoła”, utrwalających wrażenie nadal aktualnej potęgi Kościoła w Polsce, wbrew przywołanym liczbom i faktom. Kiedy w styczniu 2018 roku, podczas konferencji prasowej w siedzibie KEP swoim wstępnym pytaniem sprowadziłem publikowany wówczas wskaźnik dominicantes za rok 2016 z poziomu ponad 37%, do realnej wielkości 25% polskiego społeczeństwa nawiedzającego świątynie całej Polski, mocno poirytowany ksiądz doktor Wojciech Sadłoń, dyrektor ISKK, zakrzyknął: „a ja znam wyniki takich badań, z których wynika, że ponad połowa Polaków to regularnie praktykujący katolicy”. Nie pozwolono mi wówczas zadać oczywistego pytania, które padnie teraz. Dlaczego zatem ISKK nie zajmuje się prezentowaniem na konferencjach prasowych wyników tak korzystnych dla polskiego Kościoła badań, zamiast lansowania własnych „naukowych osiągnięć”, które prezentują zdecydowanie niekorzystne wyniki? Czy powodem jest łatwość z jaką naiwni dziennikarze powielają zmanipulowane wyniki, co pozwala od trzech dziesięcioleci skutecznie ogłupiać polskie społeczeństwo?
Podsumowując konkretami powyższy wywód muszę stwierdzić, że obiektywna informacja dotycząca podniesionych kwestii powinna brzmieć, że mniej niż 70% (tj. około 26,5 mln osób) polskiego społeczeństwa deklaruje katolicyzm, jednak zdecydowanie mniejsza rzesza utrzymuje regularny kontakt z instytucjonalnym Kościołem. Nie wolno tych dwóch kwestii utożsamiać. W miarę regularne kontakty z instytucjonalnym Kościołem utrzymuje nie więcej niż 25% (tj. najwyżej 9,5 mln osób), co skutkuje obecnością na mszach, w przeciętną niedzielę nieco ponad sześciu milionów osób, a zatem poniżej 17% polskiego społeczeństwa. Apeluję zatem do dziennikarskiej braci, aby opisana prawda stała się narzędziem walki z dominacją Kościoła i była rozpowszechniana równie intensywnie, jak do tej pory bajeczki ISKK. Panie i panowie dziennikarze, pora poznać prawdę i zacząć ją propagować, bowiem nie ma innej drogi do prawdziwie świeckiego państwa. Niezrozumiałe jest tylko, że nikt z was nie potrafił dotychczas tej banalnie oczywistej prawdy dociec samodzielnie, a musi Wam pokazać ją niewidomy, który widzi więcej. Wstyd, doprawdy wielki, dziennikarski wstyd!
Dane statystyczne za rok 2022 są najnowszymi dostępnymi w wersji pełnej.
Ciekawostką może być fakt, że niniejszy tekst jest najprawdopodobniej pierwszym w Polsce napisanym przez osobę niewidomą za pomocą udźwiękowionego telefonu o wymiarach starej, dobrej Nokii.