Archiwa tagu: statystyki

Choć prawie 70% polskiego społeczeństwa stanowią katolicy, to w niedzielnych mszach uczestniczy mniej niż 17% (skrótowe kompendium wiedzy)

Od powstania III RP słabnie religijna i społeczna pozycja Kościoła. Dramatycznie dynamiczne spadki maskowane są oszustwami i manipulacjami poprawiającymi wizerunek Kościoła opisywany liczebnością biernych oraz rzekomą intensywnością religijnych praktyk.

Uznawanie za katolików wszystkich ochrzczonych, aż do śmierci, a nawet dłużej (ze wszystkimi apostatami, konwertytami i zmarłymi, o których pogrzebie nie poinformowano proboszcza) nie ma nic wspólnego z obiektywną prawdą i najzwyklejszą logiką. Pozwala to jednak o kilka milionów zawyżać „stan posiadania” polskiego Kościoła. Drugim zabiegiem „upiększającym” jest zaniżanie liczby ludności Polski, corocznie o ponad 3 miliony. Nazywane jest to ogółem mieszkańców diecezji, co z powodów niewiadomych ma być rzekomo sporo mniejsze od ogółu ludności Polski. Zmniejszenie o taką wielkość mianownika, powoduje zawyżenie o nawet 8 punktów procentowych odsetka katolików rzekomo mieszkających w Polsce.

Prezentowanie tych zmanipulowanych danych w rocznikach GUS, który świadom oszustw akceptuje je każdego roku, pozwala na podtrzymywanie fałszywej narracji.
Choć od ponad ćwierć wieku to wierutne bzdury, to nadal powtarza się nam że 90 kilka procent polskiego społeczeństwa stanowią katolicy, z których ponad 40% to regularnie praktykujący.

Obiektywna i łatwa do samodzielnego zweryfikowania prawda przedstawiona jest tymczasem krótko w tytule. Mniej niż 70% polskiego społeczeństwa deklaruje przywiązanie do katolicyzmu, co nie oznacza utrzymywania jakichkolwiek relacji z polskim klerem, a liczby tej (nieco ponad 26 milionów osób) nie mogą logicznie zwiększyć żadne czary, ani religijne fantazje oparte na katolickiej doktrynie o nieusuwalności znaku chrztu.

Podobnie żadne zaklęcia salezjańskich propagandystów z ISKK nie są w stanie zwiększyć liczby osób odwiedzających co niedzielę świątynie całej Polski. Jest to od 6,3 miliona do najwyżej 6,8 miliona osób, czyli pomiędzy 16,7%, a 18,0% i nie chce w żaden sposób być więcej, a bez wątpienia mocno spadnie w kolejnych latach.

Bez wątpienia znacząca część z tych osób znalazła się tam przypadkiem (regularność ich praktyk to raz na kwartał lub raz na rok), a zatem stanowiąca realne jądro polskiego katolicyzmu część odwiedzająca świątynie regularnie w każdą niedzielę, to około 4 miliony osób, a więc niewiele ponad 10% społeczeństwa.

I tak wygląda obiektywna prawda, obnażająca upadek i nędzę polskiego Kościoła.

 

Podsumowując krótko w punktach:

  • mniej niż 70% (około 26 milionów) deklaruje przywiązanie do katolicyzmu
  • mniej niż 17% (nieco ponad 6 milionów) odwiedza w niedzielę polskie świątynie,
  • około 10% (4 miliony) uczęszcza do kościoła w każdą niedzielę.

Prawda nas wyzwoli! Wszyscy, którzy doznaliście łaski poznania prawdy głoście ją wszystkim i wszędzie, kół chwale świeckiego państwa!

Każdy żądający dowodów na poparcie powyższych tez powinien sięgnąć do tego artykułu.

Choć prawie 70% polskiego społeczeństwa stanowią katolicy, to w niedzielnych mszach uczestniczy mniej niż 17%

Tekst niniejszy podaje fakty, liczby i łatwe do samodzielnego zweryfikowania informacje (podaję nawet numery stron w rocznikach statystycznych GUS, wersje elektroniczne). Proszę, zatem przeczytać całość i docenić fakt, że pisze to starszy człowiek od pięciu lat kompletnie niewidomy, lecz zgłębiający tematykę statystyk KK oraz przetwarzania danych osobowych od 2011 roku. Niedobrze mi się robi kiedy po raz kolejny od antyklerykalnych rzekomo dziennikarzy i ich gości słyszę brednie utrwalające powszechne, chodź fałszywe od ćwierć wieku, przekonanie, że powyżej 90% polskiego społeczeństwa stanowią katolicy. Jednym z ostatnich przykładów była wypowiedź pani profesory Renaty Mieńkowskiej-Norkiene na kanale Kuby Wątłego we czwartek 25 lipca 2024 roku o godzinie 21:00. Padła tam informacja, że aktualnie populacja katolików w Polsce wynosi 92%. Wprawdzie mówczyni zaznaczyła, że to informacja nieprawdziwa, ale zarówno ona, jak i prowadzący rozmowę redaktor nie potrafili podać prawdy. Zauważam, że wypowiadający się publicznie na ten temat powtarzają utrwalone przekonanie o ponad 90% populacji katolików w Polsce, a jeszcze kilka lat wcześniej nawet o ponad 95%. Wykażę, że nigdy w bieżącym stuleciu populacja wiernych KK nie przekroczyła poziomu 90% ogółu społeczeństwa oraz sugerowanej wypowiedzią pani profesory (92%, przy okazji info o apostazji w 57 minucie nagrania) liczby wiernych 34,8 mln (obliczono na podstawie rocznika statystycznego GUS 2023, prezentującego dane za rok 2022, gdzie liczba ludności Polski to 37,8 mln – strona 207 w wersji elektronicznej tzw. „dużego” rocznika). Ten sam rocznik podaje na stronie 200, że liczba katolików w roku 2022 wynosiła 31,6 mln, co stanowić miało 91,5% ogółu ludności Polski. Przy wartości procentowej jest jednak odsyłacz, którego zamieszczona pod tabelką treść informuje, że wartość została obliczona na podstawie liczby ludności zamieszkałej we wszystkich diecezjach. Nie ma tam wyjaśnienia, co oznacza pojęcie „liczba ludności diecezji”, ani jaka to wielkość liczbowa. Łatwo jednak ustalić, dzieląc obie liczby przez siebie, że domniemana liczba ludności diecezji wynosić musiała 34,5 mln, a więc o 3,3 mln mniej niż wynosiła liczba ludności Polski. Również łatwo sprawdzić, że prawidłowe obliczenie, jaki odsetek ludności Polski stanowią podawani tu katolicy (83,6%). Widać, zatem, że są to wielkości mocno odbiegające od przekazu cytowanej pani profesory. Aby pokazać, że podane w audycji wielkości nie opisywałyby prawdy w żadnym roku z bieżącego stulecia przywołam dane za 2001 rok. Rocznik Statystyczny GUS 2002 prezentuje dane dotyczące roku 2001. Na stronach 100 i 124 możemy dowiedzieć się, że liczba katolików wynosiła 34,5 mln, co rzekomo stanowić miało 95,6% ogółu ludności, natomiast liczba ludności ogółem wynosiła 38,6 mln. Również łatwo jak powyżej sprawdzić, że podzielenie liczby katolików przez liczbę ludności Polski daje rezultat 89,4%. A zatem już na początku obecnego wieku podane przez Panią Profesorę 92% i wynikająca z tego liczba wiernych byłyby za wysokie do opisania ówczesnego „stanu posiadania” KK.

Od początku lat 90-tych ubiegłego stulecia statystyki wiernych KK wykazują nieprzerwanie ostrą tendencję spadkową, wobec czego wielkości podane dla roku 2001 w kolejnych latach systematycznie spadały, więc tak jak stwierdziłem wcześniej nigdy w XXI wieku populacja katolików w Polsce nie przekroczyła poziomu 90%. Istniejący od początku lat 80-tych Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego opracowuje dane dla GUS, usiłując drobnymi kłamstwami retuszować dynamiczne spadki. GUS ma pełną świadomość fałszywych danych procentowych, ale żaden z dyrektorów GUS nie zamierzał z tak błahego powodu ryzykować utraty stołka. Do około 2015 roku nie było informacji, że podane procenty nie są obliczane na podstawie ludności Polski, choć łatwo sprawdzić, że tak faktycznie było. Informacje o tym, że podstawą obliczeń jest liczba ludności diecezji pojawiły się około roku 2015, być może także pod wpływem moich uwag, że przedstawione dane nie zgadzają się z wynikami oczywistych obliczeń. Różnice w minionych latach pomiędzy odsetkiem katolików obliczonym samodzielnie, a prezentowanym w tabeli GUS sięgały 8 punktów procentowych (około 3 mln osób) bez podania jakiegokolwiek powodu tych rozbieżności przed rokiem 2015. W jednym z ówczesnych roczników przeczytałem wyjaśnienia odpowiedzialnego za opracowanie tych tabel pracownika GUS, zamieszczone w obszernym rozdziale dotyczącym statystyk KK. Pisał on, że „wynik podzielenia liczby katolików przez liczbę ludności w sposób istotny odbiega od podawanych przez ISKK informacji,” ale nie uznaje on za właściwe wpisanie poprawnej wielkości, ponieważ „to się wydaje być za mało”. Dlaczego zawodowy statystyk nie wierzy w twarde dane liczbowe i efekty własnych, prostych działań rachunkowych? Proszę sobie odpowiedzieć samodzielnie na takie pytanie. Dlaczego tytułowi kolumny „procent z ogółu ludności Polski” zaprzecza pierwsza i najważniejsza informacja, której wyjaśnienie pod tablicą podaje, że została obliczona ze zupełnie innej podstawy? odpowiedź na takie pytanie wydaje się równie prosta, a fakt, że owocuje to pożądanym przez episkopat i ISKK przekazem potwierdza skuteczność tych oszustw i manipulacji. Poprawianie procentów to nie jedyny zabieg „upiększający” statystyki KK. Drugim jest zawyżanie liczby wiernych na podstawie zastosowania kryteriów zaliczania odbiegających od tzw. zdroworozsądkowych. Proboszczowie z ponad 10,5 tysiąca parafii podają informacje o zamieszkałych na ich terenie ochrzczonych oraz o liczbie wszystkich mieszkańców. Dane te są sumowane na poziomie diecezji, a następnie dla całej Polski przez Instytut statystyki Kościoła katolickiego. Ponieważ, szczególnie na terenach wielkomiejskich, trudno jest uzyskać informacje o osobach nie utrzymujących kontaktów z Kościołem. Liczba mieszkańców diecezji jest sporo niższa od liczby ludności Polski. Odmiennie jest w przypadku liczby katolików, która jest zawyżana do maksymalnie możliwych rozmiarów. Jak pisał w odpowiedzi na mój list w roku 2011, ksiądz profesor Witold Zdaniewicz, nieżyjący już dyrektor ISKK, w opracowaniu statystyk na potrzeby GUS kryterium zaliczania stanowi chrzest, natomiast w badaniach sondażowych kryterium tym jest deklaracja respondenta. Na tej podstawie w powiązaniu z doktryną KK do grona wiernych zaliczani są wszyscy ochrzczeni aż do śmierci, a zatem także apostaci i konwertyci oraz zmarli, o których pogrzebie proboszcz nie ma informacji i usuwa delikwenta ze statystyk dopiero wówczas, kiedy stwierdzi, że „tak długo ludzie nie żyją”. Decydująca jest doktryna KK głosząca, że chrztu nie można cofnąć, bo „raz katolik na zawsze katolik – semel catholicus semper catholicus”, nie istnieją w księgach chrztu adnotacje „wystąpił z KK”, a jedynie „dnia … oświadczył, że chce wystąpić z KK”. I tak subtelnymi kłamstewkami poprawiane są statystyki wiernych, zarówno w liczbach bezwzględnych jak i procentowo, bo nie ma powodu do zaniżania liczby wiernych, skoro każdy odstępca jest do śmierci obdarzony łaską chrztu i w każdej chwili może powrócić na łono prawdziwej wiary. Konsekwencją takiego liczenia „katolików” jest dwukrotne liczenie osób, które porzuciły katolicyzm na rzecz innego, nie tylko chrześcijańskiego, wyznania. Osoby takie są nadal, i do śmierci, liczone jako katolicy, a równocześnie na podstawie osobiście złożonej deklaracji jako członkowie nowych związków wyznaniowych. W efekcie zaniżana jest populacja osób bezwyznaniowych, liczona jako różnica ogółu ludności Polski oraz sumy członków wszystkich kościołów i związków wyznaniowych. Religie mają prawo do posługiwania się w doktrynie różnymi dziwnymi fantazjami („poczęty z muzułmanina jest muzułmaninem do śmierci”, „zrodzony z matki Żydówki jest Żydem”), ale czy myślący zdroworozsądkowo ludzie powinni na takiej podstawie określać liczby wyznawców?

Moją wiedzę czerpię, oprócz studiowania roczników GUS, ze stoczonych przed GIODO i sądami administracyjnymi postępowań prawnych dotyczących tzw. wystąpień z KK metodą świecką, czyli na podstawie ustawy o ochronie danych osobowych oraz z mailowej korespondencji z kolejnym dyrektorem ISKK księdzem doktorem Wojciechem Sadłoniem. Temu ostatniemu na początku stycznia 2018 roku zepsułem pierwszym obszernym pytaniem konferencję prasową w sekretariacie KEP, w obecności kilkudziesięciu dziennikarzy i kamer. Przerwał ją ówczesny rzecznik KEP ksiądz Rytel-Andrianik, nie dopuszczając mnie przed kamery. Jedyna relacja jest dziełem Mariusza Malinowskiego z video-KOD i można jej najważniejszy fragment znaleźć na stronie https://swieckapolska.pl/im-blizej-ujawnienia-prawdy-tym-krotsze-konferencje-iskkokolo-jednej-czwartej-polakow-chodzi-msze/. To jednak temat na „odrębne opowiadanie” o statystyce uczęszczających na niedzielne msze (obecnie poniżej 20% społeczeństwa).

Moje osiem wniosków o sprostowanie w trybie prawa prasowego fałszywych informacji statystycznych dotyczących KK, zostało odrzucone. „Najładniejsze” uzasadnienie podał naczelny Gazety Prawnej, który napisał, że prawo prasowe wymaga, aby sprostowanie napisane było w całości w języku polskim, a ja użyłem słowa dominicantes, które niewątpliwie nie występuje w języku polskim. Zastraszone władzą purpuratów media „głównego nurtu” oraz impregnowane na wiedzę rzekomo antyklerykalne, arogancko uznające jedynie własną wszechwiedzę, pozwalają na funkcjonowanie w świadomości społecznej mocno zawyżonych statystyk, co pozwala biskupom powoływać się na opisane liczby katolików, na informacje z „nieprzychylnych Kościołowi mediów” oraz obiektywne dane GUS. Pora zacząć zmieniać ten stan rzeczy, rozpowszechniając informacje oparte na w miarę obiektywnych podstawach. Oprócz pokazywania faktycznej liczby uczęszczających na niedzielne msze należy upowszechniać wyniki w miarę obiektywnych badań sondażowych, gdzie kryterium zaliczania jest deklaracja respondenta. Nie można za takie uznać badań przeprowadzonych przez CBOS w 2022 roku, skoro podają, że przynależność do Kościoła katolickiego deklaruje 84% społeczeństwa, (źródło: komunikat CBOS 105/2022). To absurdalny wynik, bowiem w tym samym roku mniejsza była liczba wszystkich ochrzczonych, A jak wiadomo ISKK zalicza wszystkich ochrzczonych w KK, a także porzucających inne wyznania chrześcijańskie na rzecz katolicyzmu (chrztu nie przyjmuje się po raz drugi, nie sposób, zatem przyjąć za wiarygodne badania, według którego liczba zdeklarowanych katolików jest większa niż wszystkich ochrzczonych, z odstępcami i nieboszczykami włącznie. Było to zapewne badanie wykonane na niewielkiej próbie, a wyniki ekstrapolowano na 38-milionowe społeczeństwo, bez poddania jakiejkolwiek krytycznej ocenie. O wiele wiarygodniejsze wydają się być wyniki Narodowego Spisu Powszechnego z 2021 roku, zgodnie, z którymi deklarację przynależności do KK podało 71,3% badanych, tj. 27,1 mln osób. Badanie można uznać za w miarę wiarygodne, bowiem zostało przeprowadzone na praktycznie prawie największej możliwej próbie. Minęło kolejne trzy lata, a zatem z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić można, że aktualnie w Polsce mamy mniej niż 70% katolików. Różnica pomiędzy 92% (podane w cytowanej audycji a) przywołanymi danymi ze spisu powszechnego jest ogromna (7,7 mln, czyli ponad 28%). Ufając swoim autorytetom, odbiorcy przyjmują podane informacje za pewnik. W podanym przykładzie czyni to niepowetowane szkody. W powszechnej świadomości. utrwalany jest mocno zawyżony „stan posiadania” Kościoła Katolickiego opisany liczbą wiernych. Antyklerykalne rzekomo osoby idą zatem na pasku propagandystów z ISKK, którzy od dziesięcioleci opisanymi manipulacjami Inspirują propagowanie zawyżonych mocno informacji na temat liczebności populacji katolików w Polsce. Rzetelna informacja powinna brzmieć „mniej niż 70% Polek i Polaków deklaruje się, jako katolicy”, jednak przywiązanie do instytucjonalnego Kościoła, potwierdza znacznie mniejsza grupa obecnością na niedzielnych mszach. W ustaleniu obiektywnej prawdy na ten temat pomocne będą dokonywane corocznie badania tak zwanego wskaźnika dominicantes przez ISKK.

Metodologia badawcza pozwalająca na ustalenie wskaźnika obecności na niedzielnych mszach (zwanego wskaźnikiem dominicantes) została opracowana jeszcze w roku 1979 przez księży Witolda Zdaniewicza oraz Lucjana Adamczuka. Bazując na niej ISKK od 1980 roku dokonuje liczenia wiernych obecnych na wszystkich niedzielnych mszach w kościołach całej Polski, w wybraną tak zwaną statystycznie przeciętną niedzielę. Wyniki prezentowane są z około półtorarocznym poślizgiem (czyli pod koniec grudnia następnego roku, lub z początkiem stycznia jeszcze kolejnego) w postaci procentowego wskaźnika obecności na niedzielnych mszach, czyli dominicantes. jego obliczenie dokonywane jest na podstawie wzoru:

D (wskaźnik dominicantes) = O (liczba obecnych na niedzielnych mszach) / Z (liczba zobowiązanych) * 100%

Liczba obecnych na niedzielnych mszach ustalana jest na podstawie wyników obliczeń prowadzonych przez rachmistrzów we wszystkich świątyniach, na terenie ponad 10,5 tysiąca parafii. Liczba zobowiązanych ustalana jest natomiast jako 82% z ogółu ochrzczonych. Podstawą do takiego podejścia jest założenie, że dzieci do lat 7, osoby starsze oraz chore i apostaci nie mają obowiązku uczestniczenia w niedzielnej mszy. W rezultacie wieloletnich badań ISKK przyjął od początku lat 80-tych, że grupa ta stanowi 18% populacji ochrzczonych i przyjmuje wobec tego wielkość 82% spośród wszystkich ochrzczonych jako stały parametr w mianowniku wskaźnika. Na przestrzeni minionych lat działalność „naukowców” z katolickiego instytutu sprowadzała się do zwiększania wielkości licznika oraz zmniejszania mianownika, wszelkimi dostępnymi manipulacjami. Podkreślić należy, że wartość wskaźnika dominicantes osiągnęła najwyższy poziom na przełomie lat 80-tych i 90-tych (około 53%) i od tamtego momentu dynamicznie spada, aż Do obecnego poziomu poniżej 30%. Usiłując tuszować dynamiczne spadki ISKK podejmował różne działania manipulujące ostatecznym wynikiem. Pomimo twierdzeń, że od 1980 roku metodologia obliczania wskaźnika jest niezmienna, dokonywano zmian niedzieli obliczeniowej, która miała podnieść liczbę obecnych na niedzielnych mszach, lub zmniejszano mianownik wskaźnika o tak zwanych emigrantów zarobkowych, podawanych przez proboszczów z poszczególnych parafii. Manipulacje te można zauważyć na wykresie dynamiki wskaźnika. Zmiana niedzieli obliczeniowej z listopada na październik pozwoliła na zatrzymanie spadków w roku 2009, ponieważ w niedziele październikowe duża liczba wiernych odwiedza świątynie dwukrotnie, ze względu na wieczorne nabożeństwo różańcowe. W 2016 roku szacowałem tę grupę na około 0,5 mln osób w skali kraju. Podstawą takiego szacunku było założenie, że około jedna trzecia członków tak zwanych kółek różańcowych bierze udział w niedzielnych, wieczornych nabożeństwach różańcowych. Liczebność tychże kółek oszacował w okolicach roku 2010 ksiądz profesor Witold Zdaniewicz na około 1,8 mln osób. Zakładając spadek tej liczby przez kolejne 6 lat do poziomu 1,5 mln osób i zakładając przywiązanie do nabożeństw różańcowych tylko co trzeciej, dochodzimy do przyjętego przeze mnie szacunku. Próba zmiany niedzieli obliczeniowej na wrześniową, na początku lat 20-tych nie poprawiła wyników obliczeń. Przypuszczalnie liczono na zwiększoną powakacyjnie obecność młodzieży na niedzielnych mszach. Kiedy nie przyniosło to spodziewanego efektu, przywrócono październikową niedzielę jako podstawę obliczeń. Ta zasada obowiązywała w najnowszych, dostępnych dziś wynikach badań, to znaczy opisujących rok 2022. Przedstawiono je 19 grudnia 2023 roku, Prezentując dokument o nazwie Annuarium Statisticum 2024, w którym na stronie 61 przypomniano opisaną wyżej metodologię obliczania wskaźnika obecności na niedzielnych mszach (dominicantes). Sam wskaźnik dla roku 2022 przedstawiony na stronie 24 wynosił 29,5%. Każdorazowa prezentacja wskaźnika dominicantes pozbawiona jest komentarza dotyczącego metodologii liczenia, co pozwala bezrefleksyjnym i odpornym na wiedzę dziennikarzom na rozpowszechnianie idiotycznych tez o rzekomo trzydziestoprocentowej części społeczeństwa obecnej w każdą niedzielę na mszach (kilka lat temu było to podawane jako prawie 40%). Pozytywnym wyjątkiem od 2017 roku był redaktor Michał Wilgocki z Gazety Wyborczej, którego osobiście poinformowałem o metodologii liczenia i wskazałem źródło. Kolejną manipulacją pozwalającą zwiększać wysokość wskaźnika było pomniejszanie mianownika o liczbę tak zwanych emigrantów zarobkowych. Oficjalnie potwierdził to w wywiadzie dla KAI w styczniu 2018 roku przedstawiciel wiodącej prym w tych zestawieniach Diecezji Tarnowskiej. Równocześnie zaprzestano w publikowanych materiałach podawania tych wielkości. Stało się regułą, że od kiedy zacząłem prezentować faktyczny wymiar wskaźnika obecności na mszach, ISKK systematycznie eliminował z publikowanych materiałów wielkości ułatwiające obnażanie manipulacji i kłamstw. Pierwszym utrudnieniem było wyeliminowanie z annuariów liczby ochrzczonych, która stanowiła podstawę wszystkich dalszych obliczeń, co zmusiło mnie do sięgnięcia po roczniki GUS. Kolejnym utrudnieniem w poznaniu prawdy miało być wyeliminowanie tabel podających liczbę emigrantów zarobkowych w ujęciu diecezjalnym. Moim wcześniejszym pytaniom kierowanym do dyrektora ISKK o odliczanie emigrantów zarobkowych z mianownika stanowczo zaprzeczano. Kiedy oficjalnie stało się to oczywistą prawdą, wielkości te zniknęły z kolejnych publikacji. Opierając się jednak na publikacjach sygnowanych rocznikami 2016 oraz 2017 możemy dowiedzieć się, że zdaniem proboszczów ogólnopolska suma emigrantów zarobkowych wyniosła w roku 2014 oraz 2015 2,7 mln osób (dokładnie 2,68 i 2,66 mln, str. 8). Z braku nowszych danych musimy przyjąć te wielkości jako aktualne dla roku 2022, pomimo że najprawdopodobniej wielkość ta została zwiększona, ponieważ każdy z proboszczów jest zainteresowany zaprezentowaniem jak najlepszych wyników swojej parafii, a liczba emigrantów w sposób oczywisty wyniki te poprawia. Oczywiste jest, że emigranci nie mogą uczestniczyć we mszy, jednak zjawisko to występowało od początku prowadzonych badań, a zatem wyeliminowanie ich liczby z mianownika od roku 2017 (oficjalnie) powoduje, że wielkości wskaźnika z kolejnych lat stają się nieporównywalne.
Wyciągając wnioski z powyższych ustaleń, łatwo obliczyć, że wskaźnik obecności na niedzielnych mszach za rok 2022 (29,5%) obliczony został z liczby zobowiązanych:

0,82 * 31,6 mln (ogólna liczba ochrzczonych) – 2,7 mln (emigranci zarobkowi) = 23,2 mln osób.

a na tej podstawie łatwo ustalić, że:

23,2 mln * 29,5% : 100 = 6,8 mln

wejść do kościołów całej Polski w trzecią niedzielę października 2022 roku, uznaną za statystycznie przeciętną w kalendarzu liturgicznym, co stanowiło 18,0% ogółu ludności Polski w tymże roku (37,8 mln). Odejmując od ustalonej liczby wejść do świątyń szacowaną przeze mnie liczbę dwukrotnych wizyt (0,5 mln) możemy stwierdzić, że faktycznie w statystycznie przeciętną niedzielę kościoły całej Polski odwiedza 6,3 mln osób, co stanowi 16,7% ogółu ludności. Oczywiste jest, że w tej liczbie trudną do oszacowania część stanowią osoby, które odwiedzają kościoły regularnie w każdą niedzielę, ale istotna część to ci, którzy trafiają tam sporadycznie. Ta „rotująca” część decyduje o tym, że społeczność praktykujących katolików (oczywiste, że nie regularnie w każdą niedzielę) można szacować na poziomie do 25% społeczeństwa, czyli do około 9,5 mln osób. Niedawno media obiegła informacja o wyniku badań sondażowych, na podstawie których oszacowano, że społeczność regularnie praktykujących katolików przekracza 40% społeczeństwa. To równie „rzetelne” badanie, jak przywoływany nieco wyżej szacunek zdeklarowanych katolików, na poziomie wyższym niż liczba ochrzczonych ze zmarłymi włącznie. Dziwić musi fakt, że obiektywni rzekomo dziennikarze tak bezkrytycznie powielają równie idiotyczne bajki, jako prawdę badaniami „naukowymi” objawioną, bez cienia zażenowania i refleksji. Inspirujący te „naukowe przedsięwzięcia” biskupi i pseudonaukowi salezjanie z ISKK są zachwyceni tym, że z taką łatwością można tak ogromnej rzeszy ludzi wciskać wierutne bzdury. Winą za taki stan rzeczy obarczać należy zadufanych i odpornych na wiedzę dziennikarzy. Pora zatem, aby dziennikarska brać uderzyła się we własne piersi i przestała pełnić rolę „pożytecznych idiotów Kościoła”, utrwalających wrażenie nadal aktualnej potęgi Kościoła w Polsce, wbrew przywołanym liczbom i faktom. Kiedy w styczniu 2018 roku, podczas konferencji prasowej w siedzibie KEP swoim wstępnym pytaniem sprowadziłem publikowany wówczas wskaźnik dominicantes za rok 2016 z poziomu ponad 37%, do realnej wielkości 25% polskiego społeczeństwa nawiedzającego świątynie całej Polski, mocno poirytowany ksiądz doktor Wojciech Sadłoń, dyrektor ISKK, zakrzyknął: „a ja znam wyniki takich badań, z których wynika, że ponad połowa Polaków to regularnie praktykujący katolicy”. Nie pozwolono mi wówczas zadać oczywistego pytania, które padnie teraz. Dlaczego zatem ISKK nie zajmuje się prezentowaniem na konferencjach prasowych wyników tak korzystnych dla polskiego Kościoła badań, zamiast lansowania własnych „naukowych osiągnięć”, które prezentują zdecydowanie niekorzystne wyniki? Czy powodem jest łatwość z jaką naiwni dziennikarze powielają zmanipulowane wyniki, co pozwala od trzech dziesięcioleci skutecznie ogłupiać polskie społeczeństwo?

Podsumowując konkretami powyższy wywód muszę stwierdzić, że obiektywna informacja dotycząca podniesionych kwestii powinna brzmieć, że mniej niż 70% (tj. około 26,5 mln osób) polskiego społeczeństwa deklaruje katolicyzm, jednak zdecydowanie mniejsza rzesza utrzymuje regularny kontakt z instytucjonalnym Kościołem. Nie wolno tych dwóch kwestii utożsamiać. W miarę regularne kontakty z instytucjonalnym Kościołem utrzymuje nie więcej niż 25% (tj. najwyżej 9,5 mln osób), co skutkuje obecnością na mszach, w przeciętną niedzielę nieco ponad sześciu milionów osób, a zatem poniżej 17% polskiego społeczeństwa. Apeluję zatem do dziennikarskiej braci, aby opisana prawda stała się narzędziem walki z dominacją Kościoła i była rozpowszechniana równie intensywnie, jak do tej pory bajeczki ISKK. Panie i panowie dziennikarze, pora poznać prawdę i zacząć ją propagować, bowiem nie ma innej drogi do prawdziwie świeckiego państwa. Niezrozumiałe jest tylko, że nikt z was nie potrafił dotychczas tej banalnie oczywistej prawdy dociec samodzielnie, a musi Wam pokazać ją niewidomy, który widzi więcej. Wstyd, doprawdy wielki, dziennikarski wstyd!

Dane statystyczne za rok 2022 są najnowszymi dostępnymi w wersji pełnej.

Ciekawostką może być fakt, że niniejszy tekst jest najprawdopodobniej pierwszym w Polsce napisanym przez osobę niewidomą za pomocą udźwiękowionego telefonu o wymiarach starej, dobrej Nokii.

Katolicka Polska. Fantomowy ból instrumentem władzy kleru.

Czy „katolicka większość”, jako argument legitymizujący polityczną rolę episkopatu, to realna część społecznego organizmu? A może permanentna propaganda utrwala w powszechnej świadomości fałszywy obraz, skutkujący fantomowym bólem?

Zarejestrowany przez Video-KOD 25 marca 2018 r. panel dyskusyjny, w ramach Dni Ateizmu  zorganizowanych w Warszawie przez Koalicję Ateistyczną.

 

 

P R A W D A   N A S   W Y Z W O L I

ilu Polaków chodzi na niedzielne msze? Policz – instrukcja obsługi wskaźnika dominicantes ISKK

Na konferencji prasowej w Sekretariacie KEP 4 stycznia 2018 roku (filmowa relacja z krótkim komentarzem dostępna tutaj) ISKK poinformował, że wskaźnik obecności na niedzielnych mszach (dominicantes) za rok 2016 wynosi 36,7%.

Co to oznacza? Ilu Polaków chodzi na niedzielne msze? Zdaniem ISKK, oczywiście. Policz samodzielnie. Niezbędne dane – liczba ochrzczonych oraz ludności Polski – powszechnie dostępne w Roczniku GUS (link). Opublikowane na stronie ISKK (folder – Diecezje) Annuarium AD 2018 podaje, podobnie jak wcześniejsze, równie niezbędną „wiedzę tajemną”:

„Dominicantes – oblicza się jako odsetek katolików uczęszczających na niedzielną Eucharystię w odniesieniu do ogólnej liczby zobowiązanych

W zapisie rachunkowym:

D = Uc/Zo  (wynik mnożony przez 100 aby wskaźnik podać w procentach)

D  –  wskaźnik dominicantes

Uc – policzeni w całej Polsce uczestnicy niedzielnych mszy

Zo – zobowiązani do uczestnictwa, tzn. 82% ochrzczonych. Stałe od początku badań (1980 r.) założenie ISKK – dzieci do lat 7, starsi i chorzy to 18% ochrzczonych „niezobowiązanych”, więc „metodologicznie” prawidłowe jest analogiczne zmniejszenie mianownika. „Niezamierzony” efekt uboczny? Liczbę obecności podzieloną przez wielkość odpowiadającą ok. 70% ludności Polski upowszechnia się w mediach jako odsetek Polaków regularnie bywających w kościołach. Utrwala to mit niezmiennie katolickiej Polski.

Odkrycie „tajnej” od zawsze liczby obecności na mszach (ISKK odmawia jej podawania) wymaga policzenia nieznanego – w podanym wzorze – licznika. Pomocny w rozwiązaniu „arcytrudnego” zadania będzie podręcznik do rachunków pożyczony od dzieci/wnuków własnych bądź sąsiada. To wskazówka dla niemal wszystkich dziennikarzy piszących o procencie „Polaków” bądź „katolików”. Wyposażeni w „naukową wiedzę” odkryjemy, że:

Uc = D x Zo  (liczba obecności = wsk. dominic. x liczba zobowiązanych)

Dane dla roku 2016:

ludność Polski – 38,4 mln (podobnie jak za 2015 r.)

D = 0,367 (wskaźnik ISKK „pozbawiony” procentów)

Zo = 26,7 mln osób (82% z 32,5 mln ochrzczonych)

Korzystając z „wiedzy tajemnej” liczymy:

 0,367 x 26,65 = 9,8

9,8/38,4 = 0,258 x 100% = 25,5%

A zatem w październikową niedzielę 2016 r., policzono 9,8 mln obecności na mszach, co podzielone przez ludność Polski daje wynik 25,5%.

Dla ustalenia liczby osób (nie wejść) obecnych w świątyniach całej Polski należy oszacować wizyty dwukrotne (zdarzają się gorliwsi, ale nie przesadzajmy z jednostkową precyzją obnażając oszustwa milionowe). Masowa skala zjawiska dwukrotnego odwiedzania kościołów związana jest ze szczególnym charakterem października w kościelnym kalendarzu. Tylko w październiku odbywają się we wszystkich parafiach (ISKK podaje, że w 100%) codzienne nabożeństwa różańcowe. To jedyny powód przeniesienia w 2009 r. obrachunkowej niedzieli z listopada na październik. Pozwala to w obliczeniach dominicantes konsumować efekt „szczególnego przywiązania do kultu maryjnego”. Członkowie kół różańcowych w październikowe niedziele (mniej licznie w majowe – też codzienne nabożeństwa maryjne, o innym nieco charakterze) uczestniczą w obowiązkowej dla wszystkich mszy, zwykle jak dowodzi ISKK przed południem, a ponowną wizytą w nabożeństwie różańcowym (powszechnie odprawianym wieczorem). Zmarły niedawno ks. prof. Zdaniewicz podawał w swoich publikacjach, że wśród największych organizacji kościelnych są dwie różańcowe, w sumie ok. 1,2 mln osób oraz wiele mniejszych o liczebności ok. 100 tys. ISKK corocznie informuje o „poszerzaniu i pogłębianiu kultu maryjnego”. Oszacowanie w moim pytaniu podczas konferencji prasowej liczby takich osób na 1 mln to minimum. Należy zatem od policzonych obecności odjąć co najmniej 1 mln, aby mówić o liczbie osób, a w efekcie podać odsetek Polaków regularnie (co niedzielę) przybywających na obowiązkowe msze.

9,8 – 1 = 8,8 mln osób (nie wejść), a w efekcie:

8,8/38,4 = 0,229 x 100% = 22,9%

W październikową niedzielę 2016 r. odwiedziło zatem świątynie 8,8 mln osób, co stanowi 22,9% ludności Polski.  Proste rachunki i twarde fakty obnażają minimalną skalę propagandowego oszustwa, celowo i świadomie dokonywanego przez ISKK od lat. Na tej podstawie media przekonują nas o 37% (prawie 40%) „Polaków” lub „katolików” regularnie praktykujących. Na nasze wcześniejsze interwencje zareagował jedynie redaktor Gazety Wyborczej podając od minionego roku prawidłowo wyliczone obecności. Siły (odwagi?) brakuje na wyartykułowanie w tytule jaki to odsetek Polaków, panie Michale? Redaktorowi naczelnemu DGP – Krzysztofowi Jedlakowi podania prawdy zabrania … prawo prasowe, ponieważ słowo „dominicantes” nie występuje w języku polskim. (dowód „wierności” redaktora Jedlaka oferowałem rzecznikowi KEP).

Podczas konferencji prasowej do szybkiego przeliczenia posłużyłem się liczbą ochrzczonych podaną przez ISKK w Roczniku GUS za rok 2016 (33,0 mln, co wbrew zapisom rocznika daje 85,9% ludności Polski) zawyżając nieznacznie (do 9,9 mln i 25,8% obecności). Nie ma to większego znaczenia, a wynikało z faktu, że „z braku sił w tym roku” nie podano liczby ochrzczonych faktycznie policzonej w tym badaniu. Sił wystarczyło ks. Sadłoniowi do zamieszczenia kolorowych map i wykresów sporządzonych na ich podstawie. W latach 2014, 2015 liczba ochrzczonych w badaniu dominicantes była o 0,5 – 0,6 mln mniejsza od podawanej do rocznika GUS. Różnicę uzasadniał dyrektor ISKK, odpowiadając na nasze maile. Wynikała z „domyślnego” (choć nie „instrukcyjnego”) zmniejszania liczby ochrzczonych o apostatów w badaniach dominicantes oraz szacunkowego liczenia przez proboszczów. W danych rocznikowych proboszczowie korzystają z precyzji zapisów w księgach chrztów. Apostaci natomiast chrztu cofnąć nie mogą i dlatego „instrukcyjnie”  w danych dla GUS odliczać ich nie wolno. Pozostają katolikami „niezobowiązanymi” na zawsze. „Dobrzy apostaci” podnoszą zatem wynik dominicantes (mniejszy mianownik) i nie zmieniają odsetka katolików w GUS. Prawidłowość uzasadnia kilkudziesięcioletnia tradycja metodologii ISKK. Różnic nie uzasadnia jednak, zdaniem dyrektora ISKK, liczba apostatów. To zjawisko ma wymiar marginalny, czego dowodzi fakt, że go nie badamy. Logicznym uzasadnieniem liczbowych sprzeczności są „domyślnie” stosowane zabiegi proboszczów. Ich kreatywność spowodowała w ciągu kilku ostatnich lat m. in. spadek liczby ochrzczonych na potrzeby dominicantes o prawie 2 mln osób. Rozmija się to z rzeczywistością – nie spada liczba ludności, wg ISKK przybywa chrztów – ma jednak zbawienny wpływ na podawany do wierzenia (jako efekt „rzetelnych badań”) wskaźnik. Pisał o tym przed rokiem Rafał Maszkowski (tutaj).  W tekście sprzed dwóch lat wyraziłem też domniemanie, pokazując skutki, że mianownik wskaźnika dominicantes zmniejszany jest o zarobkowych emigrantów. W Annuariach podawano bowiem ich liczbę szacowaną przez proboszczów (2,7 mln za 2015 r. dla całej Polski), nie informując o powodach. W najnowszym dokumencie tabelka z emigrantami zniknęła, pozostały kolorowe mapki. Jeśli – hipotetycznie – wszyscy proboszczowie wykazali się „domyślnością” to osób obecnych na mszach w roku 2016 było 7,8 mln, co stanowi 20,3% ludności Polski. Z braku informacji o skali domyślności wyniku nie podaję jako „twardej tezy”. Bez żadnych wątpliwości jednak zmniejszenie takie zastosowano obligatoryjnie w roku 2017. Informując o wzroście religijności w wiodącej prym diecezji tarnowskiej na podstawie jej wstępnych wyników za rok 2017 potwierdza to ks. Zbigniew Wielgosz (http://tarnow.gosc.pl/doc/4409833.Ciezar-pierwszenstwa):

„Po raz pierwszy nieznacznie zmieniono metodę badań odliczając od liczby osób zobowiązanych do udziału we Mszy św. parafian przebywających na emigracji zarobkowej.”

Wracając do terminologii ks. Sadłonia – prezentowany za rok wskaźnik „instrukcyjnie” poprawi obraz religijności Polaków. Porównaniem do poprzednich pozwoli także ocenić wcześniejszą „domyślność” proboszczów i moją.

Nasza aktywność, znana księdzu Sadłoniowi od lat (na moje pytanie o szczegóły metodologii odpowiadał już w  2012 r.) powoduje eliminowanie z materiałów dostępnych na konferencji istotnych danych. Ciemny lud ma każdą prawdę przyjąć do wierzenia i nie szukać innej. Są jednak inne źródła, autoryzowanych przez ISKK informacji oraz nieostrożni księża ujawniający „korekty domyślne i instrukcyjne” stosowane w badaniu. Kłamstwo, zwłaszcza szybkie na oczach kamer, wymaga  refleksu i błyskotliwej inteligencji, Wojtusiu. Zostawiłem furtkę na drodze do prawdy i zachowania twarzy. Wystarczyło powiedzieć, że nie Twoja wina, bo to dziennikarze nie czytają, że zobowiązani to 70% Polaków. Wybrałeś zachowanie przedszkolaka. Skoro 2 x 2 nie równa się 6 policzyłeś dwa razy i wyszło, że może być nawet OSIEM! („mam drugie badanie i wychodzi 50%”). Wiem, że zaskoczony brakiem tradycyjnie padających wielu wazeliniarskich pytań o „nic”, poczułeś się jak Andrzej Gołota w pamiętnej wielosekundowej walce. Wypadłeś jednak zdecydowanie gorzej od przypomnianego boksera tuż po. Trafiony drugim ciosem Rafała (trochę nieczystym – po rzuceniu białego ręcznika przez rzecznika KEP) oznajmiłeś – „zabrakło sił w tym roku”. Za moment przed kamerami ogłosiłeś jednak tradycyjne zwycięstwo mitu katolickiej Polski i własne. I to już było żenujące.

Wskaźnik dominicantes maximum osiągnął w roku 1982 – 57%. W latach osiemdziesiątych potwierdzał udział w niedzielnych mszach ok. 40% (max nieco ponad) ludności Polski. Mentalne zatrzymanie się w tamtych czasach spowodowało, że obecna rzeczywistość nie dociera, nawet wyłożona prostym rachunkiem.

Przypadkowe fragmenty (filmiki niżej), zarejestrowane przez Zofię Achinger, „wykładu” w kuluarach, dlaczego 2 x 2 to jednak 4, potwierdzają, że nawet ogłoszenie sukcesu nie pozwoliło wrócić do równowagi i zrozumieć „matematyki wyższej”.

Współczując, podpowiem strategię na przyszłoroczny rewanż, o ile sędzia dopuści do walki bez podziału na kategorie wagowe. Wyniki pięciu badań, z 20 (nie 18) krajów. Finał łatwo przewidzieć (5 badań x 25% x 20 krajów). 2500% Polaków znokautuje każdego przeciwnika, nim wyprowadzi cios. Powodzenia. Pomoże Ci wiara w sukces i donoszący o nim życzliwi dziennikarze.

Zachowania gospodarzy konferencji prasowej 4 stycznia 2018 r. nie zaskakują i nie dziwią. Statystyczna prawda delegitymizuje, pokazaniem braku większościowego poparcia, nadrzędną rolę episkopatu w stosunku do wszystkich dotychczasowych sił politycznych. (Uległość tzw. lewicy nie była mniejsza niż obecna bezczelność PiS-u.) Najmniej istotne w spektakularnym prezentowaniu kościelnych statystyk jest pokazanie faktycznego przywiązania do katolicyzmu części Polaków. Mają oszukać Króla Polski? Prezentacja służy wyłącznie zademonstrowaniu wielkiego społecznego poparcia dla episkopatu. Niezadowoleni (w 80-90%, bez względu na światopogląd, czy obecność na mszach) z finansowego rozpasania i politycznej pozycji kleru Polacy informowani są statystyczną propagandą o swojej znikomej sile. Opóźnia to powstawanie partii politycznych, o różnych programach społeczno-gospodarczych, świadomych wyborczego potencjału kryjącego się za jednoznacznym deklarowaniem laickości. Dominuje strach przed posądzeniem o „atak na Kościół” lub „ateizację Polski”, co jest utożsamiane z wizją wyborczej klęski w niepodważalnie „katolickiej Polsce”. Statystyki religijności obnażają słabość episkopatu. Nie ma to bezpośredniego przełożenia na identyfikację religijną, czy światopoglądową, pozostającą w sferze prywatności, wbrew temu co wmawia się nam od lat. Potwierdzają to również liczne sondaże, dotyczące kwestii, w których episkopat zabiera głos i żąda posłuszeństwa. Ostatnio było to widoczne w gorącym temacie prawa kobiet do rezygnacji z ciąży. Przytłaczająca większość jest przeciw zaostrzeniu dotychczasowych regulacji, a mniej więcej połowa za ich liberalizacją.

Upowszechnianie prostej statystycznej prawdy ma w wymiarze politycznym moc ładunku wybuchowego podłożonego pod siedzibę KEP. Z opóźnionym zapłonem, bo to proces na lata, ale czas podpalić lont.

UDOSTĘPNIAJCIE – PRAWDA NAS WYZWOLI

 

ks. Paweł Rytel Andrianik rzecznik KEP kontra autor

ks. Wojciech Sadłoń dyrektor ISKK kontra autor

Im bliżej ujawnienia prawdy, tym krótsze konferencje ISKK
około jednej czwartej Polaków chodzi na msze

Dzisiaj o godz. 11 w siedzibie Sekretariatu KEP w Warszawie odbyła się coroczna konferencja prasowa ISKK prezentująca wyniki badań religijności Polaków. Najważniejszym, przywoływanym tytułami przekazów medialnych, komunikatem każdorazowo jest informacja o odsetku Polaków uczęszczających regularnie na msze święte. Dyrektor ISKK ks. dr Wojciech Sadłoń poinformował, że wskaźnik dominicantes za rok 2016 opisujący tę wielkość wynosi 36,7%. Tradycyjnie nie podano liczby faktycznie obecnych na mszach. Wskaźnik nie oznacza jednak odsetka ogółu ludności Polski, a jedynie zobowiązanych do uczestniczenia we mszy, którzy w myśl skomplikowanych założeń ISKK stanowią 82% ochrzczonych. Jak na podstawie wzoru podanego przez ISKK (D = Uc/Zo * 100) w prosty sposób przeliczyć ten wskaźnik na ogół ludności Polski pisaliśmy wielokrotnie (1, 2, 3). Zgodnie z tym wskaźnik 36,7% zobowiązanych oznacza 25,8% ludności Polski. Zwrócił na to uwagę w części poświęconej zadawaniu pytań przedstawiciel Świeckiej Polski. Równocześnie zadał pytanie o powody kreowania od lat medialnym przekazem mitu o 40 procentach Polaków regularnie uczęszczających na niedzielne msze święte. Stwierdził też, że odsetek regularnie praktykujących na podstawie badań ISKK wynosi najwyżej 23%, ponieważ niektórzy praktykujący są liczeni podwójnie z powodu październikowych praktyk różańcowych. Dyrektor ISKK w krótkiej odpowiedzi nie podważył słuszności twierdzeń zadającego pytanie, bo trudno kwestionować wyniki obliczeń opartych na  elementarnych rachunkach. Ratując twarz Instytutu i Kościoła stwierdził, że na podstawie innych badań (przeprowadzonych w 18 krajach) można stwierdzić, że regularnie praktykuje 50% Polaków. Szkoda, że ksiądz dyrektor nie był w stanie przywołać jeszcze trzecich badań, bo doszlibyśmy do wniosku, że regularnie praktykuje 75% Polaków.

Tegoroczna konferencja była wyjątkowo krótka.

 

Zapraszamy do obejrzenia końcowego fragmentu konferencji poniżej lub pełnego nagrania z transmisji prowadzonej przez Video-KOD: początek, dalszy przebieg (nasze pytanie od 28 minuty).

Statystyki wyznaniowe i przynależność do Kościoła
wystąpienie na Kongresie Świeckości

21 i 22 października 2017 r. w Warszawie na skwerze Hoovera odbył się Kongres Świeckości. Brali w nim udział również uczestnicy grupy Świecka Polska. Zbigniew Szetela wygłosił wystąpienie „Statystyki wyznaniowe i przynależność do Kościoła”, w którym opisywał zależności między Instytucjami państwa i Kościoła Katolickiego. Są one schematycznie pokazane na rysunku, którego nieco poprawiona wersja jest poniżej i może być przydatna przy słuchaniu wystąpienia. Pierwsze minuty dźwięku są słabej jakości, potem jest użyte lepsze nagranie.

 

Czy Polacy wybijają się na autonomię moralną?

W listopadzie 2016 r. Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadziło kolejny sondaż dotyczący religii i moralności (nr 318). Podobne badania odbyły się też w latach 2005, 2009 i 2013 (badanie nr 283).

 

Mimo, że 92% ankietowanych określa się jako katolicy (badanie nr 319, grudzień 2016 r.), według listopadowego sondażu katolickie zasady moralne za najlepszą podstawę moralności uważa tylko 18% pytanych, 14% uważa, że powinny być podstawą wychowania w szkole, a 12% sądzi, że „tylko religia może uzasadniać słuszne nakazy moralne”.

 

Jedno z pytań zadanych przez CBOS dotyczyło tego, kto powinien ustalać zasady moralne:

  • To czym jest dobro i zło, powinno być przede wszystkim wewnętrzną sprawą każdego człowieka.

  • O tym czym jest dobro i zło, powinno decydować przede wszystkim społeczeństwo.

  • O tym czym jest dobro i zło, powinny decydować przede wszystkim prawa Boże.

  • Trudno powiedzieć.

Odpowiedź pierwsza, którą określiłbym jako deklarację autonomii moralnej, miała w kolejnych badaniach (2005, 2009, 2013, 2016) 46, 59, 57 i aż 69% zwolenników. Największe zmniejszenie poparcia dla „praw Bożych” nastąpiło między 2005 i 2009 rokiem, ale spadek 2013-2016 też jest spory, przy równoczesnym skokowym wzroście „sprawy każdego człowieka”.

diagram z publikacji CBOS

 

 

Jak deklarowanie autonomii moralnej zależy od częstotliwości praktyk religijnych? Sporządziłem wykres, opierając się na pełnym raporcie CBOS-u. Nawet między dwiema najnowszymi ankietami (2013, 2016) są znaczące różnice. Przede wszystkim widać wzrost we wszystkich kategoriach, oprócz najczęściej praktykujących (różnica może jednak nie być znacząca – szerokość linii pokazuje orientacyjną dokładność pomiaru). W 2013 r. osoby poglądy osób praktykujących gorliwie (raz w tygodniu) były w tej kwestii w połowie pomiędzy grupą najczęściej praktykujących (kilka razy w tygodniu) a grupą mniej gorliwych (raz – dwa razy w miesiącu). Do 2016 r. w tej grupie nastąpił ogromny wzrost autonomii, tym bardziej znaczący, że grupa ta stanowi 46% ankietowanych (2016). Wynik osób w ogóle niepraktykujących podniósł się równie mocno (w 2013 r. wiele z tych osób było za wersją decydowania przez społeczeństwo). W wyniku tego płynne przejście między poglądami od najgorliwszych do najmniej gorliwych (2013, niebieska linia) zmieniło się na wyraźną polaryzację: najgorliwsi religijnie i oddalona od o 31 punktów procentowych reszta, której zakres zmienności to tylko 11 punktów (czerwona linia).

 

 

Zależność autonomii moralnej od wieku ilustruje kolejny wykres. Dla 2013 r. wygląda tak, jak się można było domyślać z procesów społecznych w ostatnich latach: niechęć do autonomii na obu końcach (chociaż we wszystkich grupach poza najstarszą bardziej na rzecz społeczeństwa niż Boga). W 2016 r. grupa 35-44, która miała najwyższy wynik w 2013 r. została w tyle (ale spadek jest na pograniczu dokładności sondażu), a wyniki pozostałych grup gwałtownie urosły i nawet najstarsza jest już wyraźnie powyżej 50%.

 

W dziedzinie autonomii w obu analizowanych badaniach przodują kobiety. Ale po trzech latach mężczyźni, którzy mieli i mają nadal gorszy wynik, uzyskali wynik lepszy niż miały kobiety w 2013 r. (mężczyźni:kobiety – 53:61 i 64:73%). Wśród grup społecznych i zawodowych najniższy wynik dla wersji „Bożej” mają uczniowie: 4%, przy wysokim wyniku „autonomii”: 71%. Inną grupą o jednocyfrowym wyniku „Bożym” i jeszcze wyższym niż uczniowie „autonomicznym” są – nie wiem dlaczego – pracownicy usług: 77 i 6%.

 

W ankiecie było więcej pytań, których tu nie omawiam: o niezłomne zasady moralne, uzasadnienie zasad moralnych, stosunek do moralności katolickiej i moralność w wychowaniu. Odpowiedzi przeważnie potwierdzają gwałtowny wzrost rozziewu między grupą najbardziej religijną a całą resztą i odchodzenie od uzasadniania moralności religią. Przez trzy lata niewiele zmieniły się sumaryczne odpowiedzi na pytanie o stosunek do zasad moralności katolickiej (do wyboru: najlepsza i wystarczająca; słuszna, ale trzeba ją uzupełniać innymi zasadami; niezgoda z niektórymi jej zasadami; zgoda tylko z niektórymi; całkowita obcość tych zasad). Trochę zwiększyły się różnice dla grup wiekowych (najmłodsza grupa jeszcze mniej wierzy, że moralność katolicka jest najlepsza, najstarsza – trochę bardziej). Najciekawsza różnica to spadek wiary w najlepszy katolicyzm wśród uczniów i studentów z 10% do 0%! Ta grupa to tylko kilka procent próbki (która obejmuje tylko osoby pełnoletnie), więc wynik może nie być dokładny, jednak zmiana jest zauważalna.

 

Źródła:

  • Badanie CBOS „Aktualne problemy i wydarzenia” (283), metoda wywiadów bezpośrednich wspomaganych komputerowo, 5-12 grudnia 2013 r., reprezentatywna próbka dorosłych mieszkańców Polski, 910 osób, pełny komunikat nr 15/2014 r. „Religijność a zasady moralne”.
  • Badanie CBOS „Aktualne problemy i wydarzenia” (318), metoda wywiadów bezpośrednich wspomaganych komputerowo, 4-13 listopada 2016 r., reprezentatywna próbka dorosłych mieszkańców Polski, 1019 osób, pełny komunikat nr 4/2017 „Zasady moralne a religia”.
  • Badanie CBOS „Aktualne problemy i wydarzenia” (319), metoda wywiadów bezpośrednich wspomaganych komputerowo, 1-11 grudnia 2016 r., reprezentatywna próbka dorosłych mieszkańców Polski, 1136 osób.

Liczba katolików spada u nas jak w Niemczech

Nowe dane ISKK ogłoszone 4 stycznia 2017 r. pokazują dalszy spadek liczby katolików. Poznaliśmy dopiero dane za 2015 r., w którym Instytut naliczył o 236 tys. katolików mniej niż rok wcześniej. Spadki w latach 2013 i 2014 to 528 i 435 tys., ale średnia od 2007 r. to 218 tys. osób rocznie. Jest to tempo bliskie niemieckiemu, gdzie spadek jest podobny, chociaż przy mniejszej liczbie katolików (tam 23,8 mln, u nas, według ISKK 32,7 mln). Dyrektor ISKK ks. dr Wojciech Sadłoń, zapytany listownie o przyczyny spadku, wyjaśnił je niedokładnością danych z parafii. W danych widoczna jest jednak wyraźna wieloletnia tendencja spadkowa, a nie przypadkowe zmiany w górę i w dół, które mogłyby być spowodowane niedokładnością. Ale jeżeli to niedokładność, to używanie tej liczby do wyliczania współczynnika dominicantes zamiast podania samej liczby obecnych kościołach jest metodologicznie wątpliwe.

O ułamek punktu procentowego wzrósł „udział dominicantes wśród katolików zobowiązanych”. To dość zawiłe pojęcie. Najlepiej by było poznawać bezwzględną liczbę chodzących do kościoła w dniu zliczeń. Na konferencji prasowej 4 stycznia zapytał o nią dziennikarz „Gazety Wyborczej” Michał Wilgocki, ale dyrektor ISKK odmówił jej podania, chociaż potwierdził, że wynosi ok. 10,5 mln, a liczba przyjmujących komunię to ok. 4,5 mln. Z danych ISKK można jednak dość dokładnie odtworzyć te liczby i stąd znał je dziennikarz. Dla lat 2013-2015 liczby chodzących do kościoła to 10,69 mln, 10,55 mln i 10,66 mln. Widać wzrost w ostatnim roku, ale nie powyżej wartości dla roku 2013. Od 2007 r., kiedy było ich 12,47 mln, spadek wyniósł 1810 tys. Jeżeli przeliczyć te liczby na procent obywateli, to zmienił się on od 33% w 2007 r. do 28% w 2015 r.

Liczby katolików podawane przez GUSISKK nadal mocno się różnią. Jeszcze kilka lat temu GUS podawał przez kilka lat o równo 710 tys. mniej, potem o 480 tys. mniej katolików niż ISKK. Wszystko wskazuje na to, że GUS odliczał od danych ISKK Ordynariat Polowy Wojska Polskiego (napisałem wtedy tekst GUS nie wierzy w Ordynariat Polowy”). Obecnie GUS podaje liczbę katolików większą niż ISKK. Dla 2014 r. o 592 tys. więcej, za 2015 r. o 548 tys. więcej. Ksiądz dyrektor Sadłoń, zapytany przez Zbigniewa Szetelę listownie o tę kwestię poinformował, że dane GUS-u pochodzą nie z ISKK, ale z diecezji, które zbierają je na potrzeby watykańskiego biura statystycznego. Na razie nie wiemy skąd biorą się rozbieżności w danych pobieranych przecież z tych samych parafii. Jedna z informacji ogłoszonych 4 stycznia mówi o 8 procentach brakujących danych z parafii (odpowiada to ok. 2,7 mln osób w ostatecznych danych). Być może różne sposoby uzupełniania braków wprowadzają rozbieżności na poziomie setek tysięcy osób. Mam nadzieję, że uda się o to jeszcze dopytać. Na razie można założyć, że nie należy zwracać przesadnie uwagi na dziesiąte części procenta, a nawet całe procenty we wskaźniku dominicantes.

Obecność Polaków na mszach wzrasta w… mediach

 

PAP oraz większość mediów podała NIEPRAWDZIWĄ INFORMACJĘ, ŻE 40% POLAKÓW UCZĘSZCZA NA MSZE, a 17% przyjmuje komunię, powołując się na błędnie interpretowane dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego.

Na konferencji prasowej 4 stycznia 2017 r. zaprezentowano najnowsze statystyki opisujące rok 2015. Dokument „Annuarium Statisticum Ecclesiae in Polonia AD 2017” został udostępniony także na stronie internetowej ISKK. Liczbę obecnych na niedzielnych mszach (oraz komunikowanych) ustala się zliczaniem, prowadzonym w październikową niedzielę we wszystkich kościołach. Do publicznej wiadomości nie trafiają jednak liczby bezwzględne. Od początku badań (1980 r.) ISKK operuje wskaźnikami – dominicantes (obecności) i communicantes. Za rok 2015 wyniosły one – 39,8% i 17%, notując nieznaczne wzrosty (za 2014 r. – 39,1% i 16,3%).

Wskaźnik dominicantes (identycznie communicantes) to: D = Uc/Zo * 100 (liczba uczestników/ZOBOWIĄZANYCH). Definicję podano w „Annuarium” (s. 25). Dyrektor ISKK, ks. dr Wojciech Sadłoń, przywołał ją na wstępie konferencji, przypominając że zobowiązani stanowią 82% katolików mieszkających w parafiach. Od 1980 r. przyjęto stałe założenie, że 18% wiernych to dzieci do lat 7, starsi oraz chorzy, którzy nie mają obowiązku obecności na mszy. „Annuarium” podaje, że w 2015 r. było ogółem 32.666.644 katolików (tab. 3), z których 82% to 26.786.648 ZOBOWIĄZANYCH. Z tej liczby 39,8%, czyli 10.661.086 osób, przybyło na niedzielne msze w badaną niedzielę. Analogicznie ustalamy, że przystępujących do komunii było 4.553.730.

Ludność Polski na 31.12.2015 r. wynosiła 38.437.000 (Rocznik Statystyczny Rzeczypospolitej Polskiej 2016, wersja PDF, s. 206). Badanie ISKK stwierdza zatem, że niedziele 2015 r. gromadziły 27,7% (nie 39,8%) POLAKÓW na mszach, podczas których komunię przyjmowało 11,8% (nie 17%) POLAKÓW. Identyczne zastrzeżenia dotyczą podanego przez ISKK odsetka katolików (92%), odnoszącego się do zsumowania własnych ustaleń poszczególnych parafii, dotyczących ogółu zamieszkałych na ich terenie. To wielkość o blisko 3 mln mniejsza od ogółu ludności kraju. Powołując się zatem na ISKK należy stwierdzić: w 2015r. katolicy stanowili 85,0% polskiego społeczeństwa.

Od lat przekazywaniu wartości wskaźników ISKK towarzyszy mechaniczne zastępowanie ich nazw „Polakami” (lub „wiernymi”). Fałszuje to rzeczywistość drastycznym zawyżaniem wyników badań. Np. 15.374.800 osób (40% Polaków) to ponad 4,7 mln (44%) więcej niż obecni w świątyniach, zdaniem ISKK. Przekazane opinii publicznej dane dotyczą wrażliwej sfery życia społecznego. To dodatkowy argument do zerwania z dezinformującą praktyką przez media zobligowane do rzetelnego przekazywania prawdziwych informacji zasadami etyki dziennikarskiej.

 

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

 

Zadaniem powyższego tekstu jest rzetelne objaśnienie najświeższych danych ISKK, fałszowanych przekazem medialnym. Wątpliwości dotyczące funkcji danych o emigracji, zamieszczonych w dokumencie ISKK, opóźniły publikację. Ks. dr W. Sadłoń wyjaśnił już mailowo, za co dziękuję, że pełnią one wyłącznie funkcję informacyjną, bez znaczenia dla obliczeń. W tej sytuacji każdy może łatwo sprawdzić prawidłowość dokonanych w tekście przeliczeń. Tekst przesyłamy również do mediów, które zamieściły nieprawdziwe informacje, z żądaniem sprostowania w trybie prawa prasowego. W terminie 21 dni od zamieszczenia takiej informacji może to zrobić każdy (dotyczy to również stacji radiowych i telewizyjnych).

W 36-letniej historii badań najwyższe wartości dominicantes odnotowano w latach osiemdziesiątych (max. 1982 r. – 57,0%). Opisywało to wówczas faktyczny udział w niedzielnych mszach ok. 40% społeczeństwa. Po roku 1990 nastąpił stały i znaczący spadek zainteresowania Polaków obecnością w kościołach. Teza o zahamowaniu procesu i stabilizacji oparta na tendencji wskaźnika dominicantes jest logicznie niepoprawna. Na tendencję wskaźnika wpływają – odwrotnie proporcjonalnie – także zmiany mianownika, a liczba katolików notuje spadki (także rok 2015 do 2014). (Szerzej wkrótce na ten temat Rafał Maszkowski.)

W obiegu publicznym funkcją informacji o nawiedzaniu kościołów przez wiernych jest utrwalanie przekonania o wysokim społecznym poparciu dla głosu Kościoła (czytaj: żądań biskupów). Odsetek stałych bywalców świątyń opisuje jego niepodważalny fundament, nawet jeśli spora część oponuje tezom biskupów w kwestiach społecznych. Skuteczne antidotum na niekorzystne trendy i zachowania społeczne stanowi propaganda. Dane źródłowe do obliczeń ISKK ustalają zainteresowani poprawą wizerunku własnej parafii. Brak kontroli nad skalą kreatywnego liczenia pozwala jednak podawać wyniki jako statystyki policzonych faktów. ISKK nie oponuje także, konsekwentnie, przez lata, „drobnym medialnym podwyżkom”. Nader często dzięki temu słychać później stwierdzenia ludzi Kościoła: „media informują o 95% katolików i 40% Polaków chodzących do kościoła, co uzasadnia jego miejsce w życiu publicznym”. Skuteczność propagandowego mechanizmu potwierdza automatyczne powtarzanie tych samych wielkości przez niemal wszystkich, z zagorzałymi oponentami Kościoła na czele.

Kościelny instytut naliczył wśród Polaków 85% ochrzczonych i niespełna 28% odwiedzających świątynie. Upowszechniajcie tę informację, bo odsetek nieobecnych w kościołach opisuje niechęć wobec galopującej już klerykalizacji. Struktura wyznaniowa tej niechęci nie ma znaczenia, jeśli świadomość wspólnej siły wyzwoli działania laicyzujące Polskę.

Udostępniajcie i powielajcie, bo:

PRAWDA NAS WYZWOLI!

Święty wkurw Czarnego Protestu – świt wolności?

CZARNY PROTEST święty wkurw

 

Decyzja Sejmu dotycząca projektów zmian w prawie antyaborcyjnym wyzwoliła szeroki społeczny sprzeciw. Ten „święty wkurw” – bo święte życie i prawa kobiet – będzie narastał, jak zawsze po przekroczeniu przez władzę istotnej granicy deptania obywatelskich praw. Mam nadzieję, że społeczeństwo zrozumie, gdzie jest główny ośrodek realnej władzy politycznej w Polsce, od blisko trzydziestu lat i przyczyna nieszczęść. Ośrodek faktycznie odpowiedzialny za kształtowanie prawa w Polsce rękami polityków wszystkich dotychczasowych opcji politycznych, nie wyłączając „antyklerykalnego” SLD. Wcześniejsze działania PO, czy SLD były tylko  zakamuflowaną formą realizowania takich samych poleceń. Okradanie społeczeństwa z godności i pieniędzy, w majestacie prawa przez pazernych hipokrytów w koloratkach, tuszowane było werbalnymi deklaracjami o odmiennym wydźwięku. Jaka część społeczeństwa śledzi bowiem realne skutki kolejnych ustaw i interpretacji prawa w różnych sektorach, na korzyść kościelnych właścicieli nadwiślańskiego folwarku.

Chwała zatem politycznej głupocie Prezesa-Dyktatora, naciskanego przez koloratkowych uzurpatorów. Mam nadzieję, że to początek zdecydowanego głosu Suwerena, jakim jest Naród (cytując Prezesa), że nie będzie dłużej tolerować biskupiego buta nad sobą w żadnej sferze życia doczesnego. I nie chodzi tu o losy PiS i jego chwilowej władzy. Ta władza jest epizodem – kaczym pionkiem na historycznej szachownicy walki o realną władzę polityczną w Polsce. Fakt, że to pionek najbardziej „ofiarny” w obronie swojego „króla” przyspieszy tylko wyeliminowanie go z realnej gry. Wyborcy wszystkich partii powinni zatem zdecydowanie pokazać, że politycy muszą realizować ich żądania i chronić prawa. Spełnianie żądań kościelnych hierarchów, wbrew interesom i oczekiwaniom wyborców, musi być karane zesłaniem na polityczną banicję w następnych wyborach.

„Świecka Polska” nastawiona jest na uświadamianie tej zależności. Działania prawne zmierzające do respektowania suwerennej decyzji obywatela – o braku formalnej przynależności do Kościoła – temu właśnie służą. Nie ma to nic wspólnego z religią, czy wiarą (bądź jej brakiem) w dowolnego Boga. Od indywidualnych decyzji osób wierzących zależy, czy potrafią wierzyć nadal, deklarując poprzez oświadczenie „nie należę (formalnie)” brak poparcia dla politycznych żądań oficjalnych struktur kościelnych. Nie walczymy z religią, czy dowolną wiarą, która jest osbistym, intymnym wyborem indywidualnym. Próbujemy społeczeństwu pokazać, że oddzielenie mistycznego świata od doczesnych realiów jest nie tylko prawnie możliwe, ale też dla prawidłowo rozumianego interesu społecznego niezbędne. Obecna sytuacja kosztuje nas ok. 15 mld zł rocznie oraz stopniowe odbieranie godności i praw.

Punkt krytyczny – ustawa antyaborcyjna – nie jest zatem sprawą kobiet i ewentualnie „nawiedzonych lewaków”. To problem całego społeczeństwa. To walka o prawo do decydowania o sobie naszymi głosami, a nie dyktatem biskupiej troski o „życie”. Pora zatem, panowie, czarnym strojem i nieobecnością w pracy wykazać nie tylko solidarność (łaska niewielka – kobiety same w ciąże nie zachodzą), ale i zrozumienie, że bronicie WŁASNYCH PRAW.

Istotą i sensem ludzkiego życia jest jego przekazanie. Kontrolowanie tej sfery jest celem każdej religii. Przekonanie wyznawców, że zarządza nią „boski pierwiastek”, nie decyzje własne człowieka, pozwala na sprawowanie niepodzielnej władzy nad jednostką. Początek i koniec ludzkiego życia zależny jest od boskich wyroków, a ich tłumaczami na ziemi są religijni szamani. Banalnie prostacki mechanizm sprawowania ziemskiej władzy i dobrobytu kapłańskich kast od wieków. Przerażające, że tak skutecznie wykorzystywany we współczesnej Polsce.

Konferencja Edukacji Pochwy, zwana też Konferencją Episkopatu Polski, odnalazła „boski pierwiastek” w plemniku. Z chwilą gdy wnika w żeńską komórkę jajową nowy twór podlega wyłącznej ochronie boskiej delegatury w Polsce. Narzędziem realizacji boskiej misji jest kodeks karny, a wykonawcą  władza państwowa. W plemniku gwałciciela mieszka bowiem bóg, o czym durna baba nie wie i chce boga życia pozbawić, zamiast za łaskę podziękować. Konferencja Edukacji Pochwy zapomina, że nie dotyczy to dziewiczej pochwy maryjnej, świętym duchem zgwałconej i boskim synem owocującej macicy. Formalni teoretycy sexu i prokreacji wpychają łapy w sfery, z którymi kontaktów fizycznych się wyrzekli. Bezżenni i teoretycznie bezdzietni onaniści, zaopiekujcie się własnymi boskimi plemnikami, aby nie dotykały naszych dzieci oraz nie płodziły nowych pozbawionych w praktyce ojców. Zaopiekujcie się dziewiczym łonem maryjnym, a kobiecie zostawcie troskę o własne. Decyzja o usunięciu ciąży, bez względu na powody, jest dla każdej normalnej kobiety osobistym dramatem. Ma jednak wyłączne prawo do decydowania o własnym życiu, a najmniej potrzebuje waszego miłosierdzia, chroniącego przed traumą więzieniem.

Oby ten protest rósł i przybierał na sile. Oby także dostrzegł faktycznych sprawców ograniczania i deptania naszych praw przez trzecią dekadę. Społeczeństwo ogłupiane medialną papką nie dostrzega (w większości) potrzeby reagowania na miękkie formy stopniowego zniewalania i okradania.

Trwa nadal konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego. Na ikonę obrony demokracji i wolności wyrósł Prezes TK. Tenże prof. Rzepliński zrobił wszystko, aby skarga na niekonstytucyjność działania osławionej Komisji Majątkowej nie została rozpatrzona przez TK, dopóki „oskarżana” nie zakończyła – decyzją polityczną – swojego żywota. Pozwoliło to – uznaniem skargi za bezprzedmiotową – przyklepać bezprecedensową grabież naszego majątku przez watykańskich namiestników. Wyrok o niekonstytucyjności był nieuchronny, więc należało do niego nie dopuścić. Za te i inne zasługi dla Kościoła nagrodą był papieski medal przyjęty z dumą przez prof. A. Rzeplińskiego. Ten sam Prezes był jedyną osobą, która zadecydowała, że orzeczenie o niekonstytucyjności poprawki, umożliwiającej wybór dwóch dodatkowych sędziów TK, nie wyprzedziło dokonania tego aktu przez Sejm poprzedniej kadencji. Obrona TK jest sprawą bezdyskusyjnie słuszną. Kreowanie prof. Rzeplińskiego – przypadkowo znajdującego się tym razem po właściwej stronie – na obrońcę wolności i demokracji dowodem amnezji lub ogłupienia znacznej części mediów i społeczeństwa.

Podobnie jak A. Rzepliński apolityczni są biskupi, ponieważ powtarzają często, że „Kościół do polityki się nie miesza”. Odpowiedzialność za ogłupianie społeczeństwa spada na media głównego nurtu kreujące fałszywych bohaterów. Wyzwolicielem Polski został Karol Wojtyła, który skutecznie zabiegał o zastąpienie radzieckiej niewoli watykańską. Wyzwoliciel na miarę poprzednika – Stalina. Zachłanność stalinowskich żołdaków wynikała z ich ojczystej biedy. Wojtyłowi pazerność mają zaszczepioną wielowiekową tradycją społecznego przyzwolenia na bezkarność i rozpasanie. Utrwalanie tego przyzwolenia w świadomości społecznej to też zasługa medialnych autorytetów. A. Michnik, jako „nieochrzczony katolik” (deklaracja z listu do papieża w sprawie ks. Lemańskiego) twierdzi na przykład, że nie widzi przyszłości Polski bez Kościoła. Miejsce Kościoła, Panie Adamie, jest tam gdzie wszelkich innych stowarzyszeń i związków wyznaniowych, natomiast przyszłość Polski bez jego obecności w polityce i drenażu budżetu jest zdecydowanie lepsza od Pańskich wizji. Szkodliwość takich wypowiedzi wynika z faktu, że znieczulają społeczeństwo na miękkie formy zawłaszczania przestrzeni publicznej i polityki przez kościelnych władców.

Protest aborcyjny stanowi szansę na otwarcie społeczeństwu oczu na problem znacznie szerszy i fundamentalnie zagrażający jego wolności. Wg kościelnych danych na obowiązkowe niedzielne zebrania partyjne (msze) przybywa jedna czwarta Polaków. Jaką zatem legitymację posiadają przywódcy politycznej superpartii (biskupi) do stawiania żądań w imieniu większości? Słabość trzech czwartych wynika z braku świadomości własnej liczebności i siły oraz formalnych struktur oddziaływania na władzę państwową. Mam nadzieję, że rodzący się święty wkurw aborcyjny rozwinie się szerzej i przyspieszy uświadomienie społeczeństwa. Nasz kraj przekształcany jest w dyktaturę sukienkowych dygnitarzy, a bohaterowie pokroju prof. Rzeplińskiego kreowani na obrońców wolności, bowiem wspierali łagodniejsze jej formy.

Wsparciem protestu i oporu może być masowe wysyłanie proponowanych przez nas oświadczeń do proboszczów parafii własnego chrztu (wyłącznie – nigdy parafii zamieszkania). „Nie należę do Kościoła (bo nigdy nie wstąpiłem/am aktem prawnym) i żądam zaprzestania przetwarzania moich danych osobowych” (szczegóły w zakładce „wystąp” z Kościoła – procedura). Aktualnie żądania te nie są respektowane, a sklerykalizowane sądy opierają się zastosowaniu PRAWA. Przełom jednak wcześniej czy później wywalczymy i dziś wysłane oświadczenia będą honorowane.

Tak mi dopomóż święty wkurw na wszechwładzę biskupów i ich okradanie Polski. Amen.