Nowe dane ISKK ogłoszone 4 stycznia 2017 r. pokazują dalszy spadek liczby katolików. Poznaliśmy dopiero dane za 2015 r., w którym Instytut naliczył o 236 tys. katolików mniej niż rok wcześniej. Spadki w latach 2013 i 2014 to 528 i 435 tys., ale średnia od 2007 r. to 218 tys. osób rocznie. Jest to tempo bliskie niemieckiemu, gdzie spadek jest podobny, chociaż przy mniejszej liczbie katolików (tam 23,8 mln, u nas, według ISKK 32,7 mln). Dyrektor ISKK ks. dr Wojciech Sadłoń, zapytany listownie o przyczyny spadku, wyjaśnił je niedokładnością danych z parafii. W danych widoczna jest jednak wyraźna wieloletnia tendencja spadkowa, a nie przypadkowe zmiany w górę i w dół, które mogłyby być spowodowane niedokładnością. Ale jeżeli to niedokładność, to używanie tej liczby do wyliczania współczynnika dominicantes zamiast podania samej liczby obecnych kościołach jest metodologicznie wątpliwe.
O ułamek punktu procentowego wzrósł „udział dominicantes wśród katolików zobowiązanych”. To dość zawiłe pojęcie. Najlepiej by było poznawać bezwzględną liczbę chodzących do kościoła w dniu zliczeń. Na konferencji prasowej 4 stycznia zapytał o nią dziennikarz „Gazety Wyborczej” Michał Wilgocki, ale dyrektor ISKK odmówił jej podania, chociaż potwierdził, że wynosi ok. 10,5 mln, a liczba przyjmujących komunię to ok. 4,5 mln. Z danych ISKK można jednak dość dokładnie odtworzyć te liczby i stąd znał je dziennikarz. Dla lat 2013-2015 liczby chodzących do kościoła to 10,69 mln, 10,55 mln i 10,66 mln. Widać wzrost w ostatnim roku, ale nie powyżej wartości dla roku 2013. Od 2007 r., kiedy było ich 12,47 mln, spadek wyniósł 1810 tys. Jeżeli przeliczyć te liczby na procent obywateli, to zmienił się on od 33% w 2007 r. do 28% w 2015 r.
Liczby katolików podawane przez GUS i ISKK nadal mocno się różnią. Jeszcze kilka lat temu GUS podawał przez kilka lat o równo 710 tys. mniej, potem o 480 tys. mniej katolików niż ISKK. Wszystko wskazuje na to, że GUS odliczał od danych ISKK Ordynariat Polowy Wojska Polskiego (napisałem wtedy tekst „GUS nie wierzy w Ordynariat Polowy”). Obecnie GUS podaje liczbę katolików większą niż ISKK. Dla 2014 r. o 592 tys. więcej, za 2015 r. o 548 tys. więcej. Ksiądz dyrektor Sadłoń, zapytany przez Zbigniewa Szetelę listownie o tę kwestię poinformował, że dane GUS-u pochodzą nie z ISKK, ale z diecezji, które zbierają je na potrzeby watykańskiego biura statystycznego. Na razie nie wiemy skąd biorą się rozbieżności w danych pobieranych przecież z tych samych parafii. Jedna z informacji ogłoszonych 4 stycznia mówi o 8 procentach brakujących danych z parafii (odpowiada to ok. 2,7 mln osób w ostatecznych danych). Być może różne sposoby uzupełniania braków wprowadzają rozbieżności na poziomie setek tysięcy osób. Mam nadzieję, że uda się o to jeszcze dopytać. Na razie można założyć, że nie należy zwracać przesadnie uwagi na dziesiąte części procenta, a nawet całe procenty we wskaźniku dominicantes.
„Na słowiańskiej góry szczycie pod jasną nadziei gwiazdą zapisuję wróżby słowa: wróci, wróci w stare gniazdo stare prawo, stara mowa i natchnione Słowian życie.”
Kosmos w miejsce Boga, Wiedza w miejsce religii! Polakom się nudzi słuchanie bajek z Bliskiego Wschodu, a myślami coraz częściej wracają do Antyku – do jedynych prawdziwych korzeni cywilizacji europejskiej.
Warto pamiętać o tym, że statystyki nie zawsze właściwie oddają obraz rzeczywistości. Może i liczba katolików spada, ale nie do końca takie analizy statystyczne pokazują, jak tak naprawdę wygląda zaangażowanie w wiarę. Raczej można dziś zauważyć, że faktycznie mniej osób bierze udział w praktykach religijnych, jednak coraz rzadziej spotkać można katolików uczestniczących we mszy jedynie z powodu tradycji. Statystyki spadają, lecz świadomość wiary wzrasta.
O wzroście świadomości świadczą niedawno ogłoszone badania CBOS-u dotyczące postrzegania źródeł moralności. Opcja boska spada, skokowo urosła opcja indywidualistyczna. Widać też wzrost polaryzacji między grupą nadgorliwych religijnie a resztą. Piszę tekst na ten temat, może opublikuję go tutaj.
Taki tekst na pewno jest potrzebny – to bardzo interesujące zagadnienie. Faktycznie teza o całkowitym zaniku religijności do tej pory się nie sprawdziła i raczej się nie sprawdzi, natomiast sekularyzacja rozumiana jako zejście religijności do sfery prywatnej jak najbardziej ma dziś miejsce, także w Polsce. Opracowania statystyczne przygotowane przez CBOS na pewno nie są dziełem przypadku.
Również miałem okazję zapoznać się z opracowaniami CBOS-u, ale także innych polskich instytutów badawczych. Odnoszę jednak wrażenie, że tendencje te mogą w najbliższym czasie się zmieniać – zwłaszcza ze względu na fakt, iż na coraz większą liczbę pytań na które dotychczas monopol miała religia, dzisiaj już odpowiada nauka.