Na konferencji prasowej w Sekretariacie KEP 4 stycznia 2018 roku (filmowa relacja z krótkim komentarzem dostępna tutaj) ISKK poinformował, że wskaźnik obecności na niedzielnych mszach (dominicantes) za rok 2016 wynosi 36,7%.
Co to oznacza? Ilu Polaków chodzi na niedzielne msze? Zdaniem ISKK, oczywiście. Policz samodzielnie. Niezbędne dane – liczba ochrzczonych oraz ludności Polski – powszechnie dostępne w Roczniku GUS (link). Opublikowane na stronie ISKK (folder – Diecezje) Annuarium AD 2018 podaje, podobnie jak wcześniejsze, równie niezbędną „wiedzę tajemną”:
„Dominicantes – oblicza się jako odsetek katolików uczęszczających na niedzielną Eucharystię w odniesieniu do ogólnej liczby zobowiązanych”
W zapisie rachunkowym:
D = Uc/Zo (wynik mnożony przez 100 aby wskaźnik podać w procentach)
D – wskaźnik dominicantes
Uc – policzeni w całej Polsce uczestnicy niedzielnych mszy
Zo – zobowiązani do uczestnictwa, tzn. 82% ochrzczonych. Stałe od początku badań (1980 r.) założenie ISKK – dzieci do lat 7, starsi i chorzy to 18% ochrzczonych „niezobowiązanych”, więc „metodologicznie” prawidłowe jest analogiczne zmniejszenie mianownika. „Niezamierzony” efekt uboczny? Liczbę obecności podzieloną przez wielkość odpowiadającą ok. 70% ludności Polski upowszechnia się w mediach jako odsetek Polaków regularnie bywających w kościołach. Utrwala to mit niezmiennie katolickiej Polski.
Odkrycie „tajnej” od zawsze liczby obecności na mszach (ISKK odmawia jej podawania) wymaga policzenia nieznanego – w podanym wzorze – licznika. Pomocny w rozwiązaniu „arcytrudnego” zadania będzie podręcznik do rachunków pożyczony od dzieci/wnuków własnych bądź sąsiada. To wskazówka dla niemal wszystkich dziennikarzy piszących o procencie „Polaków” bądź „katolików”. Wyposażeni w „naukową wiedzę” odkryjemy, że:
Uc = D x Zo (liczba obecności = wsk. dominic. x liczba zobowiązanych)
Dane dla roku 2016:
ludność Polski – 38,4 mln (podobnie jak za 2015 r.)
D = 0,367 (wskaźnik ISKK „pozbawiony” procentów)
Zo = 26,7 mln osób (82% z 32,5 mln ochrzczonych)
Korzystając z „wiedzy tajemnej” liczymy:
0,367 x 26,65 = 9,8
9,8/38,4 = 0,258 x 100% = 25,5%
A zatem w październikową niedzielę 2016 r., policzono 9,8 mln obecności na mszach, co podzielone przez ludność Polski daje wynik 25,5%.
Dla ustalenia liczby osób (nie wejść) obecnych w świątyniach całej Polski należy oszacować wizyty dwukrotne (zdarzają się gorliwsi, ale nie przesadzajmy z jednostkową precyzją obnażając oszustwa milionowe). Masowa skala zjawiska dwukrotnego odwiedzania kościołów związana jest ze szczególnym charakterem października w kościelnym kalendarzu. Tylko w październiku odbywają się we wszystkich parafiach (ISKK podaje, że w 100%) codzienne nabożeństwa różańcowe. To jedyny powód przeniesienia w 2009 r. obrachunkowej niedzieli z listopada na październik. Pozwala to w obliczeniach dominicantes konsumować efekt „szczególnego przywiązania do kultu maryjnego”. Członkowie kół różańcowych w październikowe niedziele (mniej licznie w majowe – też codzienne nabożeństwa maryjne, o innym nieco charakterze) uczestniczą w obowiązkowej dla wszystkich mszy, zwykle jak dowodzi ISKK przed południem, a ponowną wizytą w nabożeństwie różańcowym (powszechnie odprawianym wieczorem). Zmarły niedawno ks. prof. Zdaniewicz podawał w swoich publikacjach, że wśród największych organizacji kościelnych są dwie różańcowe, w sumie ok. 1,2 mln osób oraz wiele mniejszych o liczebności ok. 100 tys. ISKK corocznie informuje o „poszerzaniu i pogłębianiu kultu maryjnego”. Oszacowanie w moim pytaniu podczas konferencji prasowej liczby takich osób na 1 mln to minimum. Należy zatem od policzonych obecności odjąć co najmniej 1 mln, aby mówić o liczbie osób, a w efekcie podać odsetek Polaków regularnie (co niedzielę) przybywających na obowiązkowe msze.
9,8 – 1 = 8,8 mln osób (nie wejść), a w efekcie:
8,8/38,4 = 0,229 x 100% = 22,9%
W październikową niedzielę 2016 r. odwiedziło zatem świątynie 8,8 mln osób, co stanowi 22,9% ludności Polski. Proste rachunki i twarde fakty obnażają minimalną skalę propagandowego oszustwa, celowo i świadomie dokonywanego przez ISKK od lat. Na tej podstawie media przekonują nas o 37% (prawie 40%) „Polaków” lub „katolików” regularnie praktykujących. Na nasze wcześniejsze interwencje zareagował jedynie redaktor Gazety Wyborczej podając od minionego roku prawidłowo wyliczone obecności. Siły (odwagi?) brakuje na wyartykułowanie w tytule jaki to odsetek Polaków, panie Michale? Redaktorowi naczelnemu DGP – Krzysztofowi Jedlakowi podania prawdy zabrania … prawo prasowe, ponieważ słowo „dominicantes” nie występuje w języku polskim. (dowód „wierności” redaktora Jedlaka oferowałem rzecznikowi KEP).
Podczas konferencji prasowej do szybkiego przeliczenia posłużyłem się liczbą ochrzczonych podaną przez ISKK w Roczniku GUS za rok 2016 (33,0 mln, co wbrew zapisom rocznika daje 85,9% ludności Polski) zawyżając nieznacznie (do 9,9 mln i 25,8% obecności). Nie ma to większego znaczenia, a wynikało z faktu, że „z braku sił w tym roku” nie podano liczby ochrzczonych faktycznie policzonej w tym badaniu. Sił wystarczyło ks. Sadłoniowi do zamieszczenia kolorowych map i wykresów sporządzonych na ich podstawie. W latach 2014, 2015 liczba ochrzczonych w badaniu dominicantes była o 0,5 – 0,6 mln mniejsza od podawanej do rocznika GUS. Różnicę uzasadniał dyrektor ISKK, odpowiadając na nasze maile. Wynikała z „domyślnego” (choć nie „instrukcyjnego”) zmniejszania liczby ochrzczonych o apostatów w badaniach dominicantes oraz szacunkowego liczenia przez proboszczów. W danych rocznikowych proboszczowie korzystają z precyzji zapisów w księgach chrztów. Apostaci natomiast chrztu cofnąć nie mogą i dlatego „instrukcyjnie” w danych dla GUS odliczać ich nie wolno. Pozostają katolikami „niezobowiązanymi” na zawsze. „Dobrzy apostaci” podnoszą zatem wynik dominicantes (mniejszy mianownik) i nie zmieniają odsetka katolików w GUS. Prawidłowość uzasadnia kilkudziesięcioletnia tradycja metodologii ISKK. Różnic nie uzasadnia jednak, zdaniem dyrektora ISKK, liczba apostatów. To zjawisko ma wymiar marginalny, czego dowodzi fakt, że go nie badamy. Logicznym uzasadnieniem liczbowych sprzeczności są „domyślnie” stosowane zabiegi proboszczów. Ich kreatywność spowodowała w ciągu kilku ostatnich lat m. in. spadek liczby ochrzczonych na potrzeby dominicantes o prawie 2 mln osób. Rozmija się to z rzeczywistością – nie spada liczba ludności, wg ISKK przybywa chrztów – ma jednak zbawienny wpływ na podawany do wierzenia (jako efekt „rzetelnych badań”) wskaźnik. Pisał o tym przed rokiem Rafał Maszkowski (tutaj). W tekście sprzed dwóch lat wyraziłem też domniemanie, pokazując skutki, że mianownik wskaźnika dominicantes zmniejszany jest o zarobkowych emigrantów. W Annuariach podawano bowiem ich liczbę szacowaną przez proboszczów (2,7 mln za 2015 r. dla całej Polski), nie informując o powodach. W najnowszym dokumencie tabelka z emigrantami zniknęła, pozostały kolorowe mapki. Jeśli – hipotetycznie – wszyscy proboszczowie wykazali się „domyślnością” to osób obecnych na mszach w roku 2016 było 7,8 mln, co stanowi 20,3% ludności Polski. Z braku informacji o skali domyślności wyniku nie podaję jako „twardej tezy”. Bez żadnych wątpliwości jednak zmniejszenie takie zastosowano obligatoryjnie w roku 2017. Informując o wzroście religijności w wiodącej prym diecezji tarnowskiej na podstawie jej wstępnych wyników za rok 2017 potwierdza to ks. Zbigniew Wielgosz (http://tarnow.gosc.pl/doc/4409833.Ciezar-pierwszenstwa):
„Po raz pierwszy nieznacznie zmieniono metodę badań odliczając od liczby osób zobowiązanych do udziału we Mszy św. parafian przebywających na emigracji zarobkowej.”
Wracając do terminologii ks. Sadłonia – prezentowany za rok wskaźnik „instrukcyjnie” poprawi obraz religijności Polaków. Porównaniem do poprzednich pozwoli także ocenić wcześniejszą „domyślność” proboszczów i moją.
Nasza aktywność, znana księdzu Sadłoniowi od lat (na moje pytanie o szczegóły metodologii odpowiadał już w 2012 r.) powoduje eliminowanie z materiałów dostępnych na konferencji istotnych danych. Ciemny lud ma każdą prawdę przyjąć do wierzenia i nie szukać innej. Są jednak inne źródła, autoryzowanych przez ISKK informacji oraz nieostrożni księża ujawniający „korekty domyślne i instrukcyjne” stosowane w badaniu. Kłamstwo, zwłaszcza szybkie na oczach kamer, wymaga refleksu i błyskotliwej inteligencji, Wojtusiu. Zostawiłem furtkę na drodze do prawdy i zachowania twarzy. Wystarczyło powiedzieć, że nie Twoja wina, bo to dziennikarze nie czytają, że zobowiązani to 70% Polaków. Wybrałeś zachowanie przedszkolaka. Skoro 2 x 2 nie równa się 6 policzyłeś dwa razy i wyszło, że może być nawet OSIEM! („mam drugie badanie i wychodzi 50%”). Wiem, że zaskoczony brakiem tradycyjnie padających wielu wazeliniarskich pytań o „nic”, poczułeś się jak Andrzej Gołota w pamiętnej wielosekundowej walce. Wypadłeś jednak zdecydowanie gorzej od przypomnianego boksera tuż po. Trafiony drugim ciosem Rafała (trochę nieczystym – po rzuceniu białego ręcznika przez rzecznika KEP) oznajmiłeś – „zabrakło sił w tym roku”. Za moment przed kamerami ogłosiłeś jednak tradycyjne zwycięstwo mitu katolickiej Polski i własne. I to już było żenujące.
Wskaźnik dominicantes maximum osiągnął w roku 1982 – 57%. W latach osiemdziesiątych potwierdzał udział w niedzielnych mszach ok. 40% (max nieco ponad) ludności Polski. Mentalne zatrzymanie się w tamtych czasach spowodowało, że obecna rzeczywistość nie dociera, nawet wyłożona prostym rachunkiem.
Przypadkowe fragmenty (filmiki niżej), zarejestrowane przez Zofię Achinger, „wykładu” w kuluarach, dlaczego 2 x 2 to jednak 4, potwierdzają, że nawet ogłoszenie sukcesu nie pozwoliło wrócić do równowagi i zrozumieć „matematyki wyższej”.
Współczując, podpowiem strategię na przyszłoroczny rewanż, o ile sędzia dopuści do walki bez podziału na kategorie wagowe. Wyniki pięciu badań, z 20 (nie 18) krajów. Finał łatwo przewidzieć (5 badań x 25% x 20 krajów). 2500% Polaków znokautuje każdego przeciwnika, nim wyprowadzi cios. Powodzenia. Pomoże Ci wiara w sukces i donoszący o nim życzliwi dziennikarze.
Zachowania gospodarzy konferencji prasowej 4 stycznia 2018 r. nie zaskakują i nie dziwią. Statystyczna prawda delegitymizuje, pokazaniem braku większościowego poparcia, nadrzędną rolę episkopatu w stosunku do wszystkich dotychczasowych sił politycznych. (Uległość tzw. lewicy nie była mniejsza niż obecna bezczelność PiS-u.) Najmniej istotne w spektakularnym prezentowaniu kościelnych statystyk jest pokazanie faktycznego przywiązania do katolicyzmu części Polaków. Mają oszukać Króla Polski? Prezentacja służy wyłącznie zademonstrowaniu wielkiego społecznego poparcia dla episkopatu. Niezadowoleni (w 80-90%, bez względu na światopogląd, czy obecność na mszach) z finansowego rozpasania i politycznej pozycji kleru Polacy informowani są statystyczną propagandą o swojej znikomej sile. Opóźnia to powstawanie partii politycznych, o różnych programach społeczno-gospodarczych, świadomych wyborczego potencjału kryjącego się za jednoznacznym deklarowaniem laickości. Dominuje strach przed posądzeniem o „atak na Kościół” lub „ateizację Polski”, co jest utożsamiane z wizją wyborczej klęski w niepodważalnie „katolickiej Polsce”. Statystyki religijności obnażają słabość episkopatu. Nie ma to bezpośredniego przełożenia na identyfikację religijną, czy światopoglądową, pozostającą w sferze prywatności, wbrew temu co wmawia się nam od lat. Potwierdzają to również liczne sondaże, dotyczące kwestii, w których episkopat zabiera głos i żąda posłuszeństwa. Ostatnio było to widoczne w gorącym temacie prawa kobiet do rezygnacji z ciąży. Przytłaczająca większość jest przeciw zaostrzeniu dotychczasowych regulacji, a mniej więcej połowa za ich liberalizacją.
Upowszechnianie prostej statystycznej prawdy ma w wymiarze politycznym moc ładunku wybuchowego podłożonego pod siedzibę KEP. Z opóźnionym zapłonem, bo to proces na lata, ale czas podpalić lont.
UDOSTĘPNIAJCIE – PRAWDA NAS WYZWOLI
ks. Paweł Rytel Andrianik rzecznik KEP kontra autor
ks. Wojciech Sadłoń dyrektor ISKK kontra autor