Wszystkie wpisy, których autorem jest Zbigniew Szetela (ZeteS)

Bohater Różewicza zamyka oczy, by widzieć więcej. Mam łatwiej, dlatego próbuję swoimi spostrzeżeniami wspierać działania zmierzające do realnego wyzwolenia Polski spod władzy Watykanu.

DZIENNIKARSKIE AMEBY I ZDECYDOWANY RUCH PAPIEŻA

 

ONET 2018-01-30: 

Skandal w kościele? Zdecydowany ruch papieża.

Papież wysyła swego delegata do Chile, by zbadał głośną sprawę pedofilii

 

Czytając takie informacje (o „zdecydowanym ruchu papieża”) zastanawiam się czy ich autorami są idioci, czy zależni od watykańskiego lobby manipulanci. Nie ma znaczenia etyka dziennikarska – ważne jest profilowanie świadomości odbiorców samym tytułem. Media mają obowiązek, z uporem i wbrew faktom, informować „o zdecydowanej walce papieża ze zjawiskiem pedofilii wśród kleru”. Dowodem radykalnych działań Franciszka (wcześniej Wojtyły, czy Ratzingera) są częste, publiczne deklaracje i brak faktów potwierdzających systemowe zwalczanie procederu. Podczas wizyty w Chile pojawiła się poważna rysa na tak pieczołowicie budowanym medialnym wizerunku. Chodzi o skandaliczną wypowiedź papieża, którą wziął w obronę, podejrzewanego o tuszowanie pedofilii, miejscowego biskupa, dyskredytując równocześnie ofiary. Franciszek obnażył pustosłowie składanych deklaracji. Pokazał, że jedyny powód i cel jego działań to chęć uspokojenia rosnącej rzeszy oburzonych i zahamowanie odpływu wiernych.

Watykan od wieków, konsekwentnie tuszuje wszelkie przypadki pedofilii księży na całym świecie. Zasadniczym celem jest przekonywanie opinii publicznej, że papieże nigdy nie mieli i nie mają wiedzy o masowej skali tego zjawiska. Nagłośnienie tego rodzaju przestępstw o wymiarze zorganizowanego procederu na masową skalę (pierwsze na przełomie lat 60-tych i 70-tych w USA) nie zmieniło tego  przekazu. Takie fakty przedstawiane są zawsze jako czyny „słabych i grzesznych jednostek, z całą surowością, i od zawsze, zwalczane i karane przez Stolicę Apostolską”. W filmie dokumentalnym „Legion Chrystusa – Skandal w Watykanie” (https://www.youtube.com/watch?v=HizJ4XVRWAU) jedna z ofiar Marciala Maciela przedstawia reakcję kardynała Ratzingera na przedstawione w latach 90-tych dowody zbrodni założyciela (w 1941 r.) Legionu Chrystusa. Najbliższy współpracownik ówczesnego papieża (Wojtyły) stwierdził, że „nie można nic z tym zrobić, ze względu na olbrzymie zasługi ojca Maciela dla Kościoła”. Wymiar finansowy „zasług” powodował, że meksykański duchowny cieszył się osobistym uznaniem i ochroną Wojtyły, do końca jego pontyfikatu. Liczba ofiar pedofilskich praktyk w Legionach, na całym świecie, przekroczyła 70 tysięcy. W 2010 r., już po śmierci Maciala, Ratzinger, jako Benedykt XVI, przeprosił publicznie „za grzechy założyciela Legionu, o których Watykan nic nie wiedział”. Trzeba być przynajmniej papieżem (Wojtyłą, Ratzingerem, a dziś Franciszkiem), aby publicznie rzucać światu w twarz tak bezczelne łgarstwa przy powszechnej aprobacie mediów. Dostępne w wielu opracowaniach dokumenty i opisy faktów, w tym relacje ofiar pedofilskich praktyk kleru o przeszkodach w ich ujawnianiu, potwierdzają bezpośrednie zaangażowanie papieży w ukrywanie takich faktów, od wieków. Potwierdzają, ponad wszelką wątpliwość, świadomość Stolicy Apostolskiej masowego charakteru tego zjawiska. Dowody poznać można także dzięki filmowi dokumentalnemu – „Milczenie Kościoła” (https://www.youtube.com/watch?v=iIsqhxVKjoY). Ujawniono m. in. ponad 260 dokumentów, którymi Stolica Apostolska, od połowy XIX wieku, nakazywała podwładnym na całym świecie systemowe ukrywanie przypadków przestępstw seksualnych księży. Duchowni odpowiedzialni za przedostanie się informacji o takich faktach do wiadomości publicznej narażali się na ekskomunikę. Te dyspozycje obowiązywały jeszcze za pontyfikatów Wojtyły i Ratzingera. Nie sposób stwierdzić, że obecnie tajne instrukcje o podobnym charakterze nie funkcjonują. Bez względu na to, przywołane wyżej fakty pokazują, że Franciszek kontynuuje grę pozorów. Doradcy od politycznego marketingu czuwają nad częstym powtarzaniem nic nie znaczących słów potępienia. Przynosi to zamierzony efekt w postaci powszechnego przekazu o „zdecydowanych działaniach obecnego papieża w walce z pedofilią”. Nie przeszkadzają temu fakty, a w zasadzie ich brak. Fasadowy, ukierunkowany wyłącznie na uzyskanie efektu wizerunkowego, charakter działań Franciszka został wielokrotnie obnażony. Dowiodła tego ujawniona niedawno, najnowsza watykańska instrukcja zwalniająca funkcjonariuszy kościelnych na całym świecie z obowiązku zgłaszania świeckim organom ścigania przypadków pedofili, bez względu na prawo danego kraju. Potwierdziły to rezygnacje osób świeckich z pracy w papieskiej komisji do zwalczania pedofilii wśród kleru. Motywacje rezygnujących były jednoznaczne – komisja służy wyłącznie maskowaniu braku jakichkolwiek realnyh działań. Niefortunna, chilijska wypowiedź wpisała się w ciąg faktów demaskujących pozorny charakter papieskich przedsięwzięć. Watykańscy specjaliści  zareagowali czujnie i szybko. Franciszek publicznie przeprosił za swoją wypowiedź, a obecny „zdecydowany krok” kontynuuje zacieranie złego wrażenia. Równocześnie stanowi przygotowanie do ewentualnych działań powielających „rozwiązanie sprawy Wesołowskiego”.

Zasadnicze pytanie, jakie należy postawić, brzmi – co niby ma wyjaśnić (w tym i każdym innym przypadku) papieski wysłannik, specjalista od tuszowania pedofilii? Jedynym sposobem realnej, systemowej walki z pedofilią kleru jest wyłączenie papieskiego nadzoru i „pomocy w wyjaśnianiu”. Wszelkie ustalenia powinny być wyłączną domeną świeckich, niezależnych organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Wolnych od politycznych nacisków i zakulisowych zabiegów dyplomatycznych. (Ułatwia je status państwa, uzyskany przez 44-hektarowy Watykan za przysługi oddane Mussoliniemu, co pomogło np. Wesołowskiemu uniknąć sprawiedliwości ziemskiej, a Watykanowi wielu dodatkowych problemów, w tym i innych przypadkach.) Wielowiekowa tolerancja wobec seksualnych przestępstw kleru (niejednokrotnie wspierana osobistym przykładem papieży)  utrwaliła przekonanie o dopuszczalności i bezkarności takich praktyk. Sporo jest informacji dziennikarskich pokazujących, że przestępczy proceder, również z wykorzystywaniem dzieci, kwitnie nadal pod bokiem papieża, z udziałem najwyższych rangą dostojników. W czerwcu 2017 r. kardynał George Pell, watykański „minister skarbu”, bliski i zaufany współpracownik Franciszka, oskarżony został o wielokrotne seksualne wykorzystanie dzieci we wcześniejszych latach, w Australii.  Oskarżony nie przyznaje się do winy. W 2002 r. wyraził opinię, iż „aborcja jest gorszym skandalem moralnym niż wykorzystywanie seksualne młodych ludzi przez księży”. Za wypowiedź otrzymał Nagrodę Erniego (australijska antynagroda). Dodatkowy komentarz wydaje się zbędny.

Rozpoczęcie faktycznej, systemowej walki z przestępczością seksualną kleru grozi nieprzewidywalnymi konsekwencjami dla Kościoła. Wynika to zarówno ze skali zjawiska, jak i bezpośredniego zaangażowania, bądź uwikłania najwyższych rangą hierarchów. Skłania to, także obecnego papieża, do prowadzenia „zdecydowanej walki pozorów”. Podobnie jak poprzednicy wykazuje najwyższą troskę „o przyszłość i jedność Kościoła”. Z tej odpowiedzialności nie zwalnia Franciszka świadomość losu kolejnych tysięcy ofiar seksualnych przestępców w koloratkach. Z białej papieskiej szaty, wzorem poprzedników, czyni ścierającą brudy seksualnych przestępstw szmatę. Tego też poziomu sięga „moralny autorytet papieży”. Opinia publiczna nie może jednak akceptować takich rozstrzygnięć papieskich dylematów. Śmierć Wesolowskiego nie zamknęła oczekiwań jego ofiar na ziemską sprawiedliwość. Informacje dziennikarzy, prezentujących moralność papieży i intelekt ameby, nie zahamują też narastającego oburzenia papieskim tańcem na linie. Ta gangrena wymaga natychmiastowego i radykalnego leczenia, a nie zaopatrywania miodem papieskich frazesów.  

WKURW SIĘ RODZI MOC STRUCHLEJE? CZARNA PARASOLKO MASZERUJ POD SIEDZIBĘ KEP!

Słuszny gniew na bezczelne olanie wysiłku Polek i Polaków, kierujących do Sejmu obywatelski projekt „Ratujmy Kobiety”, po raz kolejny ma szansę zwichnąć kariery polityczne kilku posłów i nie załatwić NICZEGO. Zapowiadane na środę 17 stycznia 2018 r. protesty mają być skierowane przeciwko partiom, których posłowie odpowiedzialni są za ulokowanie projektu w sejmowej toalecie i spuszczenie wody.

Oburzone i Oburzeni rozładują frustrację okazując złość sejmowym marionetkom. Trzecią dekadę kabaret na Wiejskiej serwuje przedstawienia na bazie tego samego scenariusza. Napisany został u zarania tzw. wolnej Polski przez biskupów, którzy reżyserują kolejne spektakle dla naiwnych. Wymiana marionetek odgrywających napisane role (często bez krzty talentu) nie zmieni jakości spektakli dla ubogich duchem i rozumem. W drugim szeregu tychże partii tupią nóżkami kolejne marionetki. Oczekują na szansę debiutu (ponownego zaistnienia) na scenie kabaretu z Wiejskiej. Występy zapewniają wysokie gaże i odcinanie kuponów od statusu „medialnej gwiazdy”.

Czy zatem logiczną i skuteczną obroną Waszych praw jest wymiana kukiełek? Pojawią się inne, z buźkami ładniejszymi, bo pełnymi frazesów dla Was w czas oferowania wyborczej kiełbasy. Po raz kolejny przetrawią i spuszczą wodę w sejmowej toalecie. Trafią tam Wasze żądania, nadzieje na zmianę, a będzie to efektem Waszej naiwności. Wiary, że wymiana kukiełkowej obsady zmieni jakość i finał następnego aktu. Oferują Wam ciągle „nowy” scenariusz, przez trzy dekady, a Wy głusi, ślepi i wiecznie naiwni? Jeśli nie rzucicie w kosz zgranego scenariusza i nie zażądacie zmiany reżysera, schowanego bezpiecznie za sejmowymi kukiełkami, nie wygracie więcej niż chwilowa satysfakcja. Równocześnie przegracie wszystko. Nie tylko prawa kobiet. Przy całym szacunku i zrozumieniu dla kobiet, zniewolenie Polski to problem daleko szerszy i głębszy. Walcząc o poszczególne ułamkowe cele i atakując wystawionych do odstrzału przez własne partie, skundlonych posłów, skazujecie na przegraną wolną i prawdziwie demokratyczną Polskę. Zapominając o jedności w dążeniu do celu, który zapewni poszanowanie praw i wolności wszystkich obywateli, bez względu na płeć, wyznanie itp., umieszczacie na chwilowych sztandarach wątpliwe autorytety. Przykładem pan A. Rzepliński. Skandalicznym włazidupstwem, jako Prezes TK, zapracował na papieski medal. Największą zasługą „autorytetu wolności i demokracji” było, w kooperacji z Tuskiem i Schetyną, uniemożliwienie rozliczenia Komisji Majątkowej przez Trybunał Konstytucyjny.  Pan Prezes opóźniał, także na wniosek G. Schetyny, zajęcie się tematem przez TK. PO zdążyła zlikwidować Komisję, a Trybunał stwierdzić „bezprzedmiotowość wniosku” w zaistniałej sytuacji. Usankcjonowano bezprecedensową grabież, z oczywistym naruszeniem elementarnych zasad prawa, co było wyłączną „zasługą” decyzji pana Rzeplińskiego. Zapomnieliście o tym i wielu podobnych dokonaniach „obrońcy demokracji”, tylko dlatego, że słusznie oponował Kaczyńskiemu? Taką będziecie mieli wolność jakich jej obrońców ustanowicie.

Zalejcie internet informacjami o sukcesie protestów, które upokorzą (słusznie) parę kukiełek. Przekonujcie nadal (kogo?), że zmieni to jakość i finał kolejnych spektakli na Wiejskiej. W kolejce po Wasz gniew stoi już gwiazda podrzędnych kabaretów – Julcia Trybunalska, nazywana też Przyłębską. Obiecała sprawdzić, w towarzystwie swoich kukiełek, czy sama Konstytucja nie zagwarantowała ochrony życia plemnika dotykającego komórki jajowej. Jaki będzie finał tego spektaklu i czyjej głowy zażądacie wówczas? Wymienić zużytą Broszkę to żaden kłopot, jak widzieliście ostatnio. Przypniecie znaczki z wyrzuconą (mało prawdopodobne, ale..na otarcie Waszych łez?) Julcią, jako dowód zwycięstwa?

To nie tylko walka o prawa kobiet. Nie one są wyłącznie deptane, choć ogniskują dziś bunt i wyzwalają pożądaną aktywność. Chcecie trwałego poszanowania praw i wolności wszystkich Polek i Polaków? Nadajcie tej aktywności sens, kierując gniew pod właściwy adres. Upokorzone kukiełki nie trafią na śmietnik. Zabezpieczą odświeżenie obsady w przyszłości, Zapomnicie „wredne gęby”, a nawet umieścicie niektóre na sztandarach, jak dziś A. Rzeplińskiego. Głosowanie na Wiejskiej pokazało Wam jednoznacznie jak pisane są scenariusze. Poparł Was PiS-owski beton, znając efekt rozpisania ról i może nawet nazwiska ofiar Waszego nieuchronnego gniewu. Atakując tylko ich wypełniacie scenariusz przygotowany dla naiwnej publiczności. 

Może już pora dostrzec, że za odbieranie praw i wolności kobietom, i nie tylko, odpowiedzialny jest nade wszystko polski episkopat? Trzyma za mordę wszystkie opcje, z ugrupowaniami mającymi „lewicę” w nazwie na czele. To pan Kwaśniewski i s-ka zawarli tzw. „kompromis (czytaj: kompromitację) aborcyjny” z kobietami, bo J. Glemp była kobietą, oczywiście. Może pora manifestować pod siedzibą KEP i rzucić w twarz biskupom, że nie mają od dawna społecznej legitymacji do zarządzania pokornym ludem i dyktowania politykom regulacji ustawowych w sprawach jak najbardziej doczesnych.

Niedawna konferencja prasowa Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (4 stycznia 2018 r. – relacja tutaj) potwierdza to bezdyskusyjnie. Obnażenie propagandowego charakteru prezentacji „naukowych” badań dokonało się na oczach kamer. Prosty rachunek wykazał, że nawet zaangażowani w kreatywne liczenie proboszczowie nie potrafią spotkać na niedzielnych mszach więcej niż 23% Polaków. Rozpaczliwe tuszowanie faktu przez dyrektora ISKK twierdzeniem, że ma drugie badania i dlatego to może być nawet 50% Polaków (a 37% na pewno) pokazało polityczną wagę propagandowego OSZUSTWA. Wiara w dowolnego krasnoludka, nawet imieniem Jezus, jest niepodważalnym prawem każdej i każdego. Nie zmienia to faktu, że 80% społeczeństwa, niechęcią do udziału w obowiązkowych praktykach religijnych, wyraża wprost brak akceptacji dla obecnej pozycji politycznej kleru i jego finansowego rozpasania. Ta największa tajemnica wiary w polityczną potęgę polskiego episkopatu wymaga objawienia społeczeństwu i politykom. Niechęć wobec biskupów wyraża także spora rzesza uczęszczających na msze ze względu na autentyczne przywiązanie do katolickiej wiary. Czas oczywistą prawdą rzucić biskupom w twarz i pokazać politykom WSZYSTKICH OPCJI, że magia błogosławieństwa kleru przed wyborami przyniesie odwrotny, od dotychczas zakładanego, skutek.

Walka o poszczególne fundamentalne wartości, kierowana przeciw tym czy innym politykom, akurat „zasłużonym” na bieżącym odcinku, niczego nie załatwi. Za moment inna siła w wyreżyserowanym teatrzyku politycznym stanie się „głównym winowajcą i adresatem protestów”.

Protestujący w kolejnych tematach kręcą się w pogoni za własnym ogonem, zamiast uderzyć w FUNDAMENT. MOŻE CZAS WŁĄCZYĆ DALEKOWZROCZNE MYŚLENIE o TRWAŁEJ SKUTECZNOŚCI? Jeśli tak, to pora wysadzić KEP z tronu politycznego jedynowładcy, posługującego się instrumentalnie dowolnymi politykami, z „antyklerykalnymi” A. Kwaśniewskim i L. Millerem, w przeszłości, na czele. Nawet związany z toruńskim betonem Naczelnik nie jest idiotą, a nawet zwłaszcza on jest w tym zakresie, aż za mądry. Wie, że wobec otwartego wypowiedzenia posłuszeństwa biskupom przez Suwerena, będzie musiał ostudzić zapędy. Zdaje sobie sprawę, że sprytnie zagospodarował znacznie liczniejszą rzeszę wyborców, niż ultratoruński żelazny elektorat PiS. Krzykliwy i świetnie zorganizowany nie daje szans na wyborczy sukces, przy zrażeniu innych. To „różnowyznaniowi” beneficjenci 500+, przestraszeni olbrzymią falą uchodźców napływających do Polski bezwyznaniowcy, a nade wszystko przyciągnięci ideą „dowalenia złodziejom z PO”. Wśród tych ostatnich zwłaszcza, wielu zastanowi się przy najbliższych wyborach czy nie pora już rozliczyć „złodziei z PiS”.

Czarna Parasolko maszeruj zatem pod siedzibę KEP. Szkoda Twojej wielkiej mocy na rozwalanie lalek. Twój protest adresowany do biskupów poruszy polityków obecnych w Sejmie i aspirujących do tych miejsc. Pokaże, że Polki i Polacy przestają być stadem szczęśliwych, z biskupiej łaski, owieczek. Nie świętują sukcesu, radośnie wykrzykując, że anonsowaną rzeź baranków udało się po raz kolejny zatrzymać na etapie strzyżenia owiec. Rzeź Waszych wolności i praw dokonywana jest systematycznie i sektorowo, z wykorzystaniem narzędzi doskonalonych wielowiekową tradycją. A strzyżenie? Corocznie na kilkanaście miliardów złotych z Waszych podatkowych portfeli. Bezdomny, kupując za jałmużnę bułkę, ułamkiem płaconego VAT-u też wspiera biedny kler. Ekwiwalentem jest modlitwa w doroczne Święto Ubogich. Politycy rozdają wyłącznie nasze pieniądze, bo inne w budżecie nie istnieją.

Wypowiedzenie posłuszeństwa KEP-owi na płaszczyźnie regulowania praw doczesnych nie ma związku z wiarą w dowolnego boga. Przywiązani do restrykcyjnych nakazów episkopatu wierni mogą pozostać im posłuszni, bez popadania w kolizję z prawem, w dowolnie ortodoksyjnej formie. Rodzić niezdolne do życia płody i cierpieniem własnym wielbić Jezusa, a nawet Chazana. Ba, skorzystać mogą nawet z dobrodziejstwa praktykowanych wcześniej chrztów domacicznych. Comiesięczny sakrament poowulacyjny uchroni miliony zapłodnionych („abortowanych” siłami bezbożnej natury), bądź nie, komórek jajowych – „świętych żyć poczętych i niepoczętych”. Gromadzenie w zbiorowych masturbacjach przy chrzcielnicach nastolatków uchroni przed podobnym losem miliardy plemników, trafiających bez chrztu w piekielną otchłań. Święcący coraz żwawiej liczne jeziora i kanały kapłani nie uratują przecież wszystkich „żyć nieochrzczonych”, a to cel nadrzędny antykobiecej narracji.

Zagwarantowanie Polkom podmiotowości poprzez oddanie im należnych praw do decydowania o własnym życiu i zdrowiu, ale także uznanie prawa do współdecydowania zaangażowanego w poczęcie mężczyzny, który z rzadka i przypadkowo bywa księdzem, to cel Czarnych Parasolek. Jego osiągnięcie i trwałe zagwarantowanie szacunku dla podstawowych praw i wolności człowieka, bo kobieta, wbrew religijnym narracjom, także nim jest, wymaga chłodnej kalkulacji, myślenia w kontekście szerszym niż chwilowy wkurw na konkretne marionetki. Wymaga trwałego zniesienia politycznej władzy episkopatu w Polsce. Warunki społeczne, potwierdzane statystykami ISKK, są mocno sprzyjające. Reszta zależna od myślenia i odwagi.

Odwagi zatem, Czarna Parasolko, w protestacyjnym marszu pod siedzibę KEP

ilu Polaków chodzi na niedzielne msze? Policz – instrukcja obsługi wskaźnika dominicantes ISKK

Na konferencji prasowej w Sekretariacie KEP 4 stycznia 2018 roku (filmowa relacja z krótkim komentarzem dostępna tutaj) ISKK poinformował, że wskaźnik obecności na niedzielnych mszach (dominicantes) za rok 2016 wynosi 36,7%.

Co to oznacza? Ilu Polaków chodzi na niedzielne msze? Zdaniem ISKK, oczywiście. Policz samodzielnie. Niezbędne dane – liczba ochrzczonych oraz ludności Polski – powszechnie dostępne w Roczniku GUS (link). Opublikowane na stronie ISKK (folder – Diecezje) Annuarium AD 2018 podaje, podobnie jak wcześniejsze, równie niezbędną „wiedzę tajemną”:

„Dominicantes – oblicza się jako odsetek katolików uczęszczających na niedzielną Eucharystię w odniesieniu do ogólnej liczby zobowiązanych

W zapisie rachunkowym:

D = Uc/Zo  (wynik mnożony przez 100 aby wskaźnik podać w procentach)

D  –  wskaźnik dominicantes

Uc – policzeni w całej Polsce uczestnicy niedzielnych mszy

Zo – zobowiązani do uczestnictwa, tzn. 82% ochrzczonych. Stałe od początku badań (1980 r.) założenie ISKK – dzieci do lat 7, starsi i chorzy to 18% ochrzczonych „niezobowiązanych”, więc „metodologicznie” prawidłowe jest analogiczne zmniejszenie mianownika. „Niezamierzony” efekt uboczny? Liczbę obecności podzieloną przez wielkość odpowiadającą ok. 70% ludności Polski upowszechnia się w mediach jako odsetek Polaków regularnie bywających w kościołach. Utrwala to mit niezmiennie katolickiej Polski.

Odkrycie „tajnej” od zawsze liczby obecności na mszach (ISKK odmawia jej podawania) wymaga policzenia nieznanego – w podanym wzorze – licznika. Pomocny w rozwiązaniu „arcytrudnego” zadania będzie podręcznik do rachunków pożyczony od dzieci/wnuków własnych bądź sąsiada. To wskazówka dla niemal wszystkich dziennikarzy piszących o procencie „Polaków” bądź „katolików”. Wyposażeni w „naukową wiedzę” odkryjemy, że:

Uc = D x Zo  (liczba obecności = wsk. dominic. x liczba zobowiązanych)

Dane dla roku 2016:

ludność Polski – 38,4 mln (podobnie jak za 2015 r.)

D = 0,367 (wskaźnik ISKK „pozbawiony” procentów)

Zo = 26,7 mln osób (82% z 32,5 mln ochrzczonych)

Korzystając z „wiedzy tajemnej” liczymy:

 0,367 x 26,65 = 9,8

9,8/38,4 = 0,258 x 100% = 25,5%

A zatem w październikową niedzielę 2016 r., policzono 9,8 mln obecności na mszach, co podzielone przez ludność Polski daje wynik 25,5%.

Dla ustalenia liczby osób (nie wejść) obecnych w świątyniach całej Polski należy oszacować wizyty dwukrotne (zdarzają się gorliwsi, ale nie przesadzajmy z jednostkową precyzją obnażając oszustwa milionowe). Masowa skala zjawiska dwukrotnego odwiedzania kościołów związana jest ze szczególnym charakterem października w kościelnym kalendarzu. Tylko w październiku odbywają się we wszystkich parafiach (ISKK podaje, że w 100%) codzienne nabożeństwa różańcowe. To jedyny powód przeniesienia w 2009 r. obrachunkowej niedzieli z listopada na październik. Pozwala to w obliczeniach dominicantes konsumować efekt „szczególnego przywiązania do kultu maryjnego”. Członkowie kół różańcowych w październikowe niedziele (mniej licznie w majowe – też codzienne nabożeństwa maryjne, o innym nieco charakterze) uczestniczą w obowiązkowej dla wszystkich mszy, zwykle jak dowodzi ISKK przed południem, a ponowną wizytą w nabożeństwie różańcowym (powszechnie odprawianym wieczorem). Zmarły niedawno ks. prof. Zdaniewicz podawał w swoich publikacjach, że wśród największych organizacji kościelnych są dwie różańcowe, w sumie ok. 1,2 mln osób oraz wiele mniejszych o liczebności ok. 100 tys. ISKK corocznie informuje o „poszerzaniu i pogłębianiu kultu maryjnego”. Oszacowanie w moim pytaniu podczas konferencji prasowej liczby takich osób na 1 mln to minimum. Należy zatem od policzonych obecności odjąć co najmniej 1 mln, aby mówić o liczbie osób, a w efekcie podać odsetek Polaków regularnie (co niedzielę) przybywających na obowiązkowe msze.

9,8 – 1 = 8,8 mln osób (nie wejść), a w efekcie:

8,8/38,4 = 0,229 x 100% = 22,9%

W październikową niedzielę 2016 r. odwiedziło zatem świątynie 8,8 mln osób, co stanowi 22,9% ludności Polski.  Proste rachunki i twarde fakty obnażają minimalną skalę propagandowego oszustwa, celowo i świadomie dokonywanego przez ISKK od lat. Na tej podstawie media przekonują nas o 37% (prawie 40%) „Polaków” lub „katolików” regularnie praktykujących. Na nasze wcześniejsze interwencje zareagował jedynie redaktor Gazety Wyborczej podając od minionego roku prawidłowo wyliczone obecności. Siły (odwagi?) brakuje na wyartykułowanie w tytule jaki to odsetek Polaków, panie Michale? Redaktorowi naczelnemu DGP – Krzysztofowi Jedlakowi podania prawdy zabrania … prawo prasowe, ponieważ słowo „dominicantes” nie występuje w języku polskim. (dowód „wierności” redaktora Jedlaka oferowałem rzecznikowi KEP).

Podczas konferencji prasowej do szybkiego przeliczenia posłużyłem się liczbą ochrzczonych podaną przez ISKK w Roczniku GUS za rok 2016 (33,0 mln, co wbrew zapisom rocznika daje 85,9% ludności Polski) zawyżając nieznacznie (do 9,9 mln i 25,8% obecności). Nie ma to większego znaczenia, a wynikało z faktu, że „z braku sił w tym roku” nie podano liczby ochrzczonych faktycznie policzonej w tym badaniu. Sił wystarczyło ks. Sadłoniowi do zamieszczenia kolorowych map i wykresów sporządzonych na ich podstawie. W latach 2014, 2015 liczba ochrzczonych w badaniu dominicantes była o 0,5 – 0,6 mln mniejsza od podawanej do rocznika GUS. Różnicę uzasadniał dyrektor ISKK, odpowiadając na nasze maile. Wynikała z „domyślnego” (choć nie „instrukcyjnego”) zmniejszania liczby ochrzczonych o apostatów w badaniach dominicantes oraz szacunkowego liczenia przez proboszczów. W danych rocznikowych proboszczowie korzystają z precyzji zapisów w księgach chrztów. Apostaci natomiast chrztu cofnąć nie mogą i dlatego „instrukcyjnie”  w danych dla GUS odliczać ich nie wolno. Pozostają katolikami „niezobowiązanymi” na zawsze. „Dobrzy apostaci” podnoszą zatem wynik dominicantes (mniejszy mianownik) i nie zmieniają odsetka katolików w GUS. Prawidłowość uzasadnia kilkudziesięcioletnia tradycja metodologii ISKK. Różnic nie uzasadnia jednak, zdaniem dyrektora ISKK, liczba apostatów. To zjawisko ma wymiar marginalny, czego dowodzi fakt, że go nie badamy. Logicznym uzasadnieniem liczbowych sprzeczności są „domyślnie” stosowane zabiegi proboszczów. Ich kreatywność spowodowała w ciągu kilku ostatnich lat m. in. spadek liczby ochrzczonych na potrzeby dominicantes o prawie 2 mln osób. Rozmija się to z rzeczywistością – nie spada liczba ludności, wg ISKK przybywa chrztów – ma jednak zbawienny wpływ na podawany do wierzenia (jako efekt „rzetelnych badań”) wskaźnik. Pisał o tym przed rokiem Rafał Maszkowski (tutaj).  W tekście sprzed dwóch lat wyraziłem też domniemanie, pokazując skutki, że mianownik wskaźnika dominicantes zmniejszany jest o zarobkowych emigrantów. W Annuariach podawano bowiem ich liczbę szacowaną przez proboszczów (2,7 mln za 2015 r. dla całej Polski), nie informując o powodach. W najnowszym dokumencie tabelka z emigrantami zniknęła, pozostały kolorowe mapki. Jeśli – hipotetycznie – wszyscy proboszczowie wykazali się „domyślnością” to osób obecnych na mszach w roku 2016 było 7,8 mln, co stanowi 20,3% ludności Polski. Z braku informacji o skali domyślności wyniku nie podaję jako „twardej tezy”. Bez żadnych wątpliwości jednak zmniejszenie takie zastosowano obligatoryjnie w roku 2017. Informując o wzroście religijności w wiodącej prym diecezji tarnowskiej na podstawie jej wstępnych wyników za rok 2017 potwierdza to ks. Zbigniew Wielgosz (http://tarnow.gosc.pl/doc/4409833.Ciezar-pierwszenstwa):

„Po raz pierwszy nieznacznie zmieniono metodę badań odliczając od liczby osób zobowiązanych do udziału we Mszy św. parafian przebywających na emigracji zarobkowej.”

Wracając do terminologii ks. Sadłonia – prezentowany za rok wskaźnik „instrukcyjnie” poprawi obraz religijności Polaków. Porównaniem do poprzednich pozwoli także ocenić wcześniejszą „domyślność” proboszczów i moją.

Nasza aktywność, znana księdzu Sadłoniowi od lat (na moje pytanie o szczegóły metodologii odpowiadał już w  2012 r.) powoduje eliminowanie z materiałów dostępnych na konferencji istotnych danych. Ciemny lud ma każdą prawdę przyjąć do wierzenia i nie szukać innej. Są jednak inne źródła, autoryzowanych przez ISKK informacji oraz nieostrożni księża ujawniający „korekty domyślne i instrukcyjne” stosowane w badaniu. Kłamstwo, zwłaszcza szybkie na oczach kamer, wymaga  refleksu i błyskotliwej inteligencji, Wojtusiu. Zostawiłem furtkę na drodze do prawdy i zachowania twarzy. Wystarczyło powiedzieć, że nie Twoja wina, bo to dziennikarze nie czytają, że zobowiązani to 70% Polaków. Wybrałeś zachowanie przedszkolaka. Skoro 2 x 2 nie równa się 6 policzyłeś dwa razy i wyszło, że może być nawet OSIEM! („mam drugie badanie i wychodzi 50%”). Wiem, że zaskoczony brakiem tradycyjnie padających wielu wazeliniarskich pytań o „nic”, poczułeś się jak Andrzej Gołota w pamiętnej wielosekundowej walce. Wypadłeś jednak zdecydowanie gorzej od przypomnianego boksera tuż po. Trafiony drugim ciosem Rafała (trochę nieczystym – po rzuceniu białego ręcznika przez rzecznika KEP) oznajmiłeś – „zabrakło sił w tym roku”. Za moment przed kamerami ogłosiłeś jednak tradycyjne zwycięstwo mitu katolickiej Polski i własne. I to już było żenujące.

Wskaźnik dominicantes maximum osiągnął w roku 1982 – 57%. W latach osiemdziesiątych potwierdzał udział w niedzielnych mszach ok. 40% (max nieco ponad) ludności Polski. Mentalne zatrzymanie się w tamtych czasach spowodowało, że obecna rzeczywistość nie dociera, nawet wyłożona prostym rachunkiem.

Przypadkowe fragmenty (filmiki niżej), zarejestrowane przez Zofię Achinger, „wykładu” w kuluarach, dlaczego 2 x 2 to jednak 4, potwierdzają, że nawet ogłoszenie sukcesu nie pozwoliło wrócić do równowagi i zrozumieć „matematyki wyższej”.

Współczując, podpowiem strategię na przyszłoroczny rewanż, o ile sędzia dopuści do walki bez podziału na kategorie wagowe. Wyniki pięciu badań, z 20 (nie 18) krajów. Finał łatwo przewidzieć (5 badań x 25% x 20 krajów). 2500% Polaków znokautuje każdego przeciwnika, nim wyprowadzi cios. Powodzenia. Pomoże Ci wiara w sukces i donoszący o nim życzliwi dziennikarze.

Zachowania gospodarzy konferencji prasowej 4 stycznia 2018 r. nie zaskakują i nie dziwią. Statystyczna prawda delegitymizuje, pokazaniem braku większościowego poparcia, nadrzędną rolę episkopatu w stosunku do wszystkich dotychczasowych sił politycznych. (Uległość tzw. lewicy nie była mniejsza niż obecna bezczelność PiS-u.) Najmniej istotne w spektakularnym prezentowaniu kościelnych statystyk jest pokazanie faktycznego przywiązania do katolicyzmu części Polaków. Mają oszukać Króla Polski? Prezentacja służy wyłącznie zademonstrowaniu wielkiego społecznego poparcia dla episkopatu. Niezadowoleni (w 80-90%, bez względu na światopogląd, czy obecność na mszach) z finansowego rozpasania i politycznej pozycji kleru Polacy informowani są statystyczną propagandą o swojej znikomej sile. Opóźnia to powstawanie partii politycznych, o różnych programach społeczno-gospodarczych, świadomych wyborczego potencjału kryjącego się za jednoznacznym deklarowaniem laickości. Dominuje strach przed posądzeniem o „atak na Kościół” lub „ateizację Polski”, co jest utożsamiane z wizją wyborczej klęski w niepodważalnie „katolickiej Polsce”. Statystyki religijności obnażają słabość episkopatu. Nie ma to bezpośredniego przełożenia na identyfikację religijną, czy światopoglądową, pozostającą w sferze prywatności, wbrew temu co wmawia się nam od lat. Potwierdzają to również liczne sondaże, dotyczące kwestii, w których episkopat zabiera głos i żąda posłuszeństwa. Ostatnio było to widoczne w gorącym temacie prawa kobiet do rezygnacji z ciąży. Przytłaczająca większość jest przeciw zaostrzeniu dotychczasowych regulacji, a mniej więcej połowa za ich liberalizacją.

Upowszechnianie prostej statystycznej prawdy ma w wymiarze politycznym moc ładunku wybuchowego podłożonego pod siedzibę KEP. Z opóźnionym zapłonem, bo to proces na lata, ale czas podpalić lont.

UDOSTĘPNIAJCIE – PRAWDA NAS WYZWOLI

 

ks. Paweł Rytel Andrianik rzecznik KEP kontra autor

ks. Wojciech Sadłoń dyrektor ISKK kontra autor

Im bliżej ujawnienia prawdy, tym krótsze konferencje ISKK
około jednej czwartej Polaków chodzi na msze

Dzisiaj o godz. 11 w siedzibie Sekretariatu KEP w Warszawie odbyła się coroczna konferencja prasowa ISKK prezentująca wyniki badań religijności Polaków. Najważniejszym, przywoływanym tytułami przekazów medialnych, komunikatem każdorazowo jest informacja o odsetku Polaków uczęszczających regularnie na msze święte. Dyrektor ISKK ks. dr Wojciech Sadłoń poinformował, że wskaźnik dominicantes za rok 2016 opisujący tę wielkość wynosi 36,7%. Tradycyjnie nie podano liczby faktycznie obecnych na mszach. Wskaźnik nie oznacza jednak odsetka ogółu ludności Polski, a jedynie zobowiązanych do uczestniczenia we mszy, którzy w myśl skomplikowanych założeń ISKK stanowią 82% ochrzczonych. Jak na podstawie wzoru podanego przez ISKK (D = Uc/Zo * 100) w prosty sposób przeliczyć ten wskaźnik na ogół ludności Polski pisaliśmy wielokrotnie (1, 2, 3). Zgodnie z tym wskaźnik 36,7% zobowiązanych oznacza 25,8% ludności Polski. Zwrócił na to uwagę w części poświęconej zadawaniu pytań przedstawiciel Świeckiej Polski. Równocześnie zadał pytanie o powody kreowania od lat medialnym przekazem mitu o 40 procentach Polaków regularnie uczęszczających na niedzielne msze święte. Stwierdził też, że odsetek regularnie praktykujących na podstawie badań ISKK wynosi najwyżej 23%, ponieważ niektórzy praktykujący są liczeni podwójnie z powodu październikowych praktyk różańcowych. Dyrektor ISKK w krótkiej odpowiedzi nie podważył słuszności twierdzeń zadającego pytanie, bo trudno kwestionować wyniki obliczeń opartych na  elementarnych rachunkach. Ratując twarz Instytutu i Kościoła stwierdził, że na podstawie innych badań (przeprowadzonych w 18 krajach) można stwierdzić, że regularnie praktykuje 50% Polaków. Szkoda, że ksiądz dyrektor nie był w stanie przywołać jeszcze trzecich badań, bo doszlibyśmy do wniosku, że regularnie praktykuje 75% Polaków.

Tegoroczna konferencja była wyjątkowo krótka.

 

Zapraszamy do obejrzenia końcowego fragmentu konferencji poniżej lub pełnego nagrania z transmisji prowadzonej przez Video-KOD: początek, dalszy przebieg (nasze pytanie od 28 minuty).

Ważny ruch RPO

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Rzecznik Praw Obywatelskich dr Adam Bodnar skierował do NSA wniosek o rozstrzygnięcie sprzeczności w dotychczasowym orzecznictwie sądów administracyjnych, oceniających postępowania GIODO związane z przetwarzaniem danych osobowych przez związki wyznaniowe, w tym nade wszystko Kościół katolicki. Pełny tekst 17-stronicowego dokumentu, tzn. wniosku RPO wraz z uzasadnieniem, uzyskaliśmy 21 października 2017 r. dzięki uprzejmości dr Adama Bodnara, obecnego na Kongresie Świeckości. To bardzo ważny krok ze strony RPO w toczącym się od lat sporze. Jakie przyniesie efekty pokaże czas.

Bez względu na wynik nie będzie to jednak ostatni akt tej batalii. Nie dotyczy ona bowiem – w wymiarze społecznym – „wystąpienia z Kościoła”, lecz kwestii znacznie ważniejszych. Sprowadzanie zagadnienia do wymiaru „skutecznego wystąpienia z Kościoła”, które nie istnieje, dostarczało szczególnych emocji stosunkowo nielicznym, zaangażowanym we własne indywidualne postępowania. Pozwalało też zwolennikom „wystąpień świeckich” i „kościelnej apostazji” toczyć bezsensowne spory o wyższości niemożliwego nad nieistniejącym. Przy okazji poczyniło też duże szkody w świadomości społecznej usuwając z pola widzenia właściwy sens i cel tej walki oraz zaciekłego oporu episkopatu. Szerzej na ten temat, także w kontekście naszego udziału w Kongresie Świeckości, wkrótce.

Poniżej oficjalny komunikat ze strony RPOwniosek Rzecznika do NSA.


Data: 2017-10-23

 

Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do Naczelnego Sądu Administracyjnego o rozstrzygnięcie wątpliwości, które pojawiły się w związku z rozbieżnymi orzeczeniami sądów administracyjnych w zakresie aktualizacji danych osobowych w księgach kościelnych oraz powiązanych z tym kompetencji GIODO. Zarówno do GIODO jak i do Biura RPO od wielu lat wpływają skargi dotyczące uaktualnienia danych osobowych osób, które chcą wystąpić lub wystąpiły z kościoła lub związku wyznaniowego i domagają się aktualizacji swoich danych w dokumentacji kościelnej. Problem w znaczącej większości dotyczy Kościoła katolickiego, ale nie wyłącznie. Kwestia apostatów jest podnoszona od wielu lat, skargi kierowane są do GIODO, a następnie rozstrzygane przez sądy administracyjne. Obowiązek ochrony danych osobowych w RP, na straży której stoi również RPO, wynika jednak bezpośrednio z art. 51 Konstytucji. Ustawa o ochronie danych osobowych (uodo) wprowadziła wyjątek od zasady zakazu przetwarzania danych ujawniających przekonania religijne i przynależność wyznaniową, jeżeli jest to niezbędne do wykonania statutowych zadań kościołów, pod warunkiem, że przetwarzanie danych  dotyczy wyłącznie członków tych organizacji albo instytucji albo osób utrzymujących z nimi stałe kontakty w związku z ich działalnością i zapewnione są pełne gwarancje ochrony przetwarzanych danych. Ustawa zwolniła także kościoły z obowiązku rejestracji zbiorów danych osób należących do kościoła lub innego związku wyznaniowego, o uregulowanej sytuacji prawnej, przetwarzanych na potrzeby tego kościoła lub związku wyznaniowego. Jednocześnie w art. 43 ust. 2 ustawy o ochronie danych osobowych wyłączono szereg, chociaż nie wszystkie uprawnienia GIODO w odniesieniu do zbiorów danych osób należących do kościoła. Fakt przynależności do kościoła lub związku wyznaniowego podlega regulacji prawa kościelnego kościoła lub związku wyznaniowego, którego dotyczy. Nie jest to kwestia, która mogłaby podlegać ocenie instytucji państwowych. W ocenie Rzecznika to nie oznacza jednak, że w stosunku do postępowań, w których stroną jest strona kościelna, organ państwowy (GIODO) został pozbawiony możliwości zagwarantowanych w przepisach kpa i może uznać wyłącznie dowody wystawione przez stronę kościelną. Taka sytuacja prowadziłaby do nierównoważności stron postępowania. Z tych względów RPO skierował do NSA wniosek o rozstrzygnięcie zagadnienia prawnego, związanego ze sposobem ustalania przynależności do kościoła przez GIODO i dopuszczalności uznania innych dowodów niż odpis aktu chrztu z właściwą adnotacją. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar wielokrotnie w wystąpieniach publicznych wielokrotnie zapowiadał analizę sprawy i konieczność zajęcia jednoznacznego stanowiska w sprawie. Bez wątpienia wniosek RPO może doprowadzić do końca dyskusji o problem tzw. „i 3” w art. 43 ust. 2 uodo. Warto przy tej okazji przypomnieć, że od 25 maja 2018 r. zastosowanie znajdą przepisy rozporządzenia ogólnego o ochronie danych osobowych (rozporządzenie UE 679/2016 – tzw. rodo). W chwili obecnej trudno jest precyzyjnie określić, jaka będzie sytuacja prawna w odniesieniu do przetwarzania danych osobowych przez kościół, bowiem zgodnie z art. 91 ust. 1 rodo, jeżeli w państwie członkowskim w momencie wejścia niniejszego rozporządzenia w życie (co nastąpiło 24.05.2016 r.) kościoły i związki lub wspólnoty wyznaniowe stosują szczegółowe zasady ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem, zasady takie mogą być nadal stosowane, pod warunkiem że zostaną dostosowane do rodo. Z posiadanych informacji wynika, że Episkopat pracuje obecnie nad dostosowaniem zasad do rodo, jednak nie ma informacji na temat ostatecznego kształtu rozwiązań.

 

Warszawa, 19.10.2017 r.

 

Naczelny Sąd Administracyjny

Izba Ogólnoadministracyjna

 

Wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich

 

Na podstawie art. 264 § 2 w związku z art. 15 § 1 pkt 2 ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (Dz. U. z 2017 r. poz. 1369 ze zm.; dalej jako: ppsa), w związku z ujawnionymi rozbieżnościami w orzecznictwie sądów administracyjnych, wnoszę o rozstrzygnięcie następującego zagadnienia prawnego:

 

Czy art. 43 ust. 2 w zw. z art. 43 ust. 1 pkt 3 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych (Dz. U. z 2016 r. poz. 922; dalej jako: uodo) i art. 22 uodo w zw. z art. 7, 75 i 77 § 1 ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. – Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. z 2017 r. poz. 1257; dalej jako: kpa) dopuszcza ograniczenie dowodów, jakie w prowadzonym postępowaniu powinien uwzględnić organ do spraw ochrony danych osobowych – Generalny inspektor Ochrony Danych Osobowych (GIODO), a w konsekwencji czy ustalając przynależność osoby do Kościoła Katolickiego dla potrzeb zastosowania przepisów uodo, GIODO musi opierać się wyłącznie na akcie chrztu z właściwą adnotacją wskazującą na dopełnienie wewnętrznych procedur kościelnych?

 

Czy ustalając przynależność osoby do kościoła lub związku wyznaniowego dla potrzeb zastosowania art. 43 ust. 2 w zw. z art. 43 ust. 1 pkt 3 uodo organ powinien oprzeć się wyłącznie na dowodach wynikających z regulacji wewnętrznych danego kościoła lub związku wyznaniowego także wówczas, gdy przedstawienie takiego dowodu z przyczyn niezależnych od strony jest niemożliwe?

 

Pełny tekst wniosku z uzasadnieniem jest dostępny na stronie WWW RPO.

Obecność Polaków na mszach wzrasta w… mediach

 

PAP oraz większość mediów podała NIEPRAWDZIWĄ INFORMACJĘ, ŻE 40% POLAKÓW UCZĘSZCZA NA MSZE, a 17% przyjmuje komunię, powołując się na błędnie interpretowane dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego.

Na konferencji prasowej 4 stycznia 2017 r. zaprezentowano najnowsze statystyki opisujące rok 2015. Dokument „Annuarium Statisticum Ecclesiae in Polonia AD 2017” został udostępniony także na stronie internetowej ISKK. Liczbę obecnych na niedzielnych mszach (oraz komunikowanych) ustala się zliczaniem, prowadzonym w październikową niedzielę we wszystkich kościołach. Do publicznej wiadomości nie trafiają jednak liczby bezwzględne. Od początku badań (1980 r.) ISKK operuje wskaźnikami – dominicantes (obecności) i communicantes. Za rok 2015 wyniosły one – 39,8% i 17%, notując nieznaczne wzrosty (za 2014 r. – 39,1% i 16,3%).

Wskaźnik dominicantes (identycznie communicantes) to: D = Uc/Zo * 100 (liczba uczestników/ZOBOWIĄZANYCH). Definicję podano w „Annuarium” (s. 25). Dyrektor ISKK, ks. dr Wojciech Sadłoń, przywołał ją na wstępie konferencji, przypominając że zobowiązani stanowią 82% katolików mieszkających w parafiach. Od 1980 r. przyjęto stałe założenie, że 18% wiernych to dzieci do lat 7, starsi oraz chorzy, którzy nie mają obowiązku obecności na mszy. „Annuarium” podaje, że w 2015 r. było ogółem 32.666.644 katolików (tab. 3), z których 82% to 26.786.648 ZOBOWIĄZANYCH. Z tej liczby 39,8%, czyli 10.661.086 osób, przybyło na niedzielne msze w badaną niedzielę. Analogicznie ustalamy, że przystępujących do komunii było 4.553.730.

Ludność Polski na 31.12.2015 r. wynosiła 38.437.000 (Rocznik Statystyczny Rzeczypospolitej Polskiej 2016, wersja PDF, s. 206). Badanie ISKK stwierdza zatem, że niedziele 2015 r. gromadziły 27,7% (nie 39,8%) POLAKÓW na mszach, podczas których komunię przyjmowało 11,8% (nie 17%) POLAKÓW. Identyczne zastrzeżenia dotyczą podanego przez ISKK odsetka katolików (92%), odnoszącego się do zsumowania własnych ustaleń poszczególnych parafii, dotyczących ogółu zamieszkałych na ich terenie. To wielkość o blisko 3 mln mniejsza od ogółu ludności kraju. Powołując się zatem na ISKK należy stwierdzić: w 2015r. katolicy stanowili 85,0% polskiego społeczeństwa.

Od lat przekazywaniu wartości wskaźników ISKK towarzyszy mechaniczne zastępowanie ich nazw „Polakami” (lub „wiernymi”). Fałszuje to rzeczywistość drastycznym zawyżaniem wyników badań. Np. 15.374.800 osób (40% Polaków) to ponad 4,7 mln (44%) więcej niż obecni w świątyniach, zdaniem ISKK. Przekazane opinii publicznej dane dotyczą wrażliwej sfery życia społecznego. To dodatkowy argument do zerwania z dezinformującą praktyką przez media zobligowane do rzetelnego przekazywania prawdziwych informacji zasadami etyki dziennikarskiej.

 

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

 

Zadaniem powyższego tekstu jest rzetelne objaśnienie najświeższych danych ISKK, fałszowanych przekazem medialnym. Wątpliwości dotyczące funkcji danych o emigracji, zamieszczonych w dokumencie ISKK, opóźniły publikację. Ks. dr W. Sadłoń wyjaśnił już mailowo, za co dziękuję, że pełnią one wyłącznie funkcję informacyjną, bez znaczenia dla obliczeń. W tej sytuacji każdy może łatwo sprawdzić prawidłowość dokonanych w tekście przeliczeń. Tekst przesyłamy również do mediów, które zamieściły nieprawdziwe informacje, z żądaniem sprostowania w trybie prawa prasowego. W terminie 21 dni od zamieszczenia takiej informacji może to zrobić każdy (dotyczy to również stacji radiowych i telewizyjnych).

W 36-letniej historii badań najwyższe wartości dominicantes odnotowano w latach osiemdziesiątych (max. 1982 r. – 57,0%). Opisywało to wówczas faktyczny udział w niedzielnych mszach ok. 40% społeczeństwa. Po roku 1990 nastąpił stały i znaczący spadek zainteresowania Polaków obecnością w kościołach. Teza o zahamowaniu procesu i stabilizacji oparta na tendencji wskaźnika dominicantes jest logicznie niepoprawna. Na tendencję wskaźnika wpływają – odwrotnie proporcjonalnie – także zmiany mianownika, a liczba katolików notuje spadki (także rok 2015 do 2014). (Szerzej wkrótce na ten temat Rafał Maszkowski.)

W obiegu publicznym funkcją informacji o nawiedzaniu kościołów przez wiernych jest utrwalanie przekonania o wysokim społecznym poparciu dla głosu Kościoła (czytaj: żądań biskupów). Odsetek stałych bywalców świątyń opisuje jego niepodważalny fundament, nawet jeśli spora część oponuje tezom biskupów w kwestiach społecznych. Skuteczne antidotum na niekorzystne trendy i zachowania społeczne stanowi propaganda. Dane źródłowe do obliczeń ISKK ustalają zainteresowani poprawą wizerunku własnej parafii. Brak kontroli nad skalą kreatywnego liczenia pozwala jednak podawać wyniki jako statystyki policzonych faktów. ISKK nie oponuje także, konsekwentnie, przez lata, „drobnym medialnym podwyżkom”. Nader często dzięki temu słychać później stwierdzenia ludzi Kościoła: „media informują o 95% katolików i 40% Polaków chodzących do kościoła, co uzasadnia jego miejsce w życiu publicznym”. Skuteczność propagandowego mechanizmu potwierdza automatyczne powtarzanie tych samych wielkości przez niemal wszystkich, z zagorzałymi oponentami Kościoła na czele.

Kościelny instytut naliczył wśród Polaków 85% ochrzczonych i niespełna 28% odwiedzających świątynie. Upowszechniajcie tę informację, bo odsetek nieobecnych w kościołach opisuje niechęć wobec galopującej już klerykalizacji. Struktura wyznaniowa tej niechęci nie ma znaczenia, jeśli świadomość wspólnej siły wyzwoli działania laicyzujące Polskę.

Udostępniajcie i powielajcie, bo:

PRAWDA NAS WYZWOLI!

Święty wkurw Czarnego Protestu – świt wolności?

CZARNY PROTEST święty wkurw

 

Decyzja Sejmu dotycząca projektów zmian w prawie antyaborcyjnym wyzwoliła szeroki społeczny sprzeciw. Ten „święty wkurw” – bo święte życie i prawa kobiet – będzie narastał, jak zawsze po przekroczeniu przez władzę istotnej granicy deptania obywatelskich praw. Mam nadzieję, że społeczeństwo zrozumie, gdzie jest główny ośrodek realnej władzy politycznej w Polsce, od blisko trzydziestu lat i przyczyna nieszczęść. Ośrodek faktycznie odpowiedzialny za kształtowanie prawa w Polsce rękami polityków wszystkich dotychczasowych opcji politycznych, nie wyłączając „antyklerykalnego” SLD. Wcześniejsze działania PO, czy SLD były tylko  zakamuflowaną formą realizowania takich samych poleceń. Okradanie społeczeństwa z godności i pieniędzy, w majestacie prawa przez pazernych hipokrytów w koloratkach, tuszowane było werbalnymi deklaracjami o odmiennym wydźwięku. Jaka część społeczeństwa śledzi bowiem realne skutki kolejnych ustaw i interpretacji prawa w różnych sektorach, na korzyść kościelnych właścicieli nadwiślańskiego folwarku.

Chwała zatem politycznej głupocie Prezesa-Dyktatora, naciskanego przez koloratkowych uzurpatorów. Mam nadzieję, że to początek zdecydowanego głosu Suwerena, jakim jest Naród (cytując Prezesa), że nie będzie dłużej tolerować biskupiego buta nad sobą w żadnej sferze życia doczesnego. I nie chodzi tu o losy PiS i jego chwilowej władzy. Ta władza jest epizodem – kaczym pionkiem na historycznej szachownicy walki o realną władzę polityczną w Polsce. Fakt, że to pionek najbardziej „ofiarny” w obronie swojego „króla” przyspieszy tylko wyeliminowanie go z realnej gry. Wyborcy wszystkich partii powinni zatem zdecydowanie pokazać, że politycy muszą realizować ich żądania i chronić prawa. Spełnianie żądań kościelnych hierarchów, wbrew interesom i oczekiwaniom wyborców, musi być karane zesłaniem na polityczną banicję w następnych wyborach.

„Świecka Polska” nastawiona jest na uświadamianie tej zależności. Działania prawne zmierzające do respektowania suwerennej decyzji obywatela – o braku formalnej przynależności do Kościoła – temu właśnie służą. Nie ma to nic wspólnego z religią, czy wiarą (bądź jej brakiem) w dowolnego Boga. Od indywidualnych decyzji osób wierzących zależy, czy potrafią wierzyć nadal, deklarując poprzez oświadczenie „nie należę (formalnie)” brak poparcia dla politycznych żądań oficjalnych struktur kościelnych. Nie walczymy z religią, czy dowolną wiarą, która jest osbistym, intymnym wyborem indywidualnym. Próbujemy społeczeństwu pokazać, że oddzielenie mistycznego świata od doczesnych realiów jest nie tylko prawnie możliwe, ale też dla prawidłowo rozumianego interesu społecznego niezbędne. Obecna sytuacja kosztuje nas ok. 15 mld zł rocznie oraz stopniowe odbieranie godności i praw.

Punkt krytyczny – ustawa antyaborcyjna – nie jest zatem sprawą kobiet i ewentualnie „nawiedzonych lewaków”. To problem całego społeczeństwa. To walka o prawo do decydowania o sobie naszymi głosami, a nie dyktatem biskupiej troski o „życie”. Pora zatem, panowie, czarnym strojem i nieobecnością w pracy wykazać nie tylko solidarność (łaska niewielka – kobiety same w ciąże nie zachodzą), ale i zrozumienie, że bronicie WŁASNYCH PRAW.

Istotą i sensem ludzkiego życia jest jego przekazanie. Kontrolowanie tej sfery jest celem każdej religii. Przekonanie wyznawców, że zarządza nią „boski pierwiastek”, nie decyzje własne człowieka, pozwala na sprawowanie niepodzielnej władzy nad jednostką. Początek i koniec ludzkiego życia zależny jest od boskich wyroków, a ich tłumaczami na ziemi są religijni szamani. Banalnie prostacki mechanizm sprawowania ziemskiej władzy i dobrobytu kapłańskich kast od wieków. Przerażające, że tak skutecznie wykorzystywany we współczesnej Polsce.

Konferencja Edukacji Pochwy, zwana też Konferencją Episkopatu Polski, odnalazła „boski pierwiastek” w plemniku. Z chwilą gdy wnika w żeńską komórkę jajową nowy twór podlega wyłącznej ochronie boskiej delegatury w Polsce. Narzędziem realizacji boskiej misji jest kodeks karny, a wykonawcą  władza państwowa. W plemniku gwałciciela mieszka bowiem bóg, o czym durna baba nie wie i chce boga życia pozbawić, zamiast za łaskę podziękować. Konferencja Edukacji Pochwy zapomina, że nie dotyczy to dziewiczej pochwy maryjnej, świętym duchem zgwałconej i boskim synem owocującej macicy. Formalni teoretycy sexu i prokreacji wpychają łapy w sfery, z którymi kontaktów fizycznych się wyrzekli. Bezżenni i teoretycznie bezdzietni onaniści, zaopiekujcie się własnymi boskimi plemnikami, aby nie dotykały naszych dzieci oraz nie płodziły nowych pozbawionych w praktyce ojców. Zaopiekujcie się dziewiczym łonem maryjnym, a kobiecie zostawcie troskę o własne. Decyzja o usunięciu ciąży, bez względu na powody, jest dla każdej normalnej kobiety osobistym dramatem. Ma jednak wyłączne prawo do decydowania o własnym życiu, a najmniej potrzebuje waszego miłosierdzia, chroniącego przed traumą więzieniem.

Oby ten protest rósł i przybierał na sile. Oby także dostrzegł faktycznych sprawców ograniczania i deptania naszych praw przez trzecią dekadę. Społeczeństwo ogłupiane medialną papką nie dostrzega (w większości) potrzeby reagowania na miękkie formy stopniowego zniewalania i okradania.

Trwa nadal konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego. Na ikonę obrony demokracji i wolności wyrósł Prezes TK. Tenże prof. Rzepliński zrobił wszystko, aby skarga na niekonstytucyjność działania osławionej Komisji Majątkowej nie została rozpatrzona przez TK, dopóki „oskarżana” nie zakończyła – decyzją polityczną – swojego żywota. Pozwoliło to – uznaniem skargi za bezprzedmiotową – przyklepać bezprecedensową grabież naszego majątku przez watykańskich namiestników. Wyrok o niekonstytucyjności był nieuchronny, więc należało do niego nie dopuścić. Za te i inne zasługi dla Kościoła nagrodą był papieski medal przyjęty z dumą przez prof. A. Rzeplińskiego. Ten sam Prezes był jedyną osobą, która zadecydowała, że orzeczenie o niekonstytucyjności poprawki, umożliwiającej wybór dwóch dodatkowych sędziów TK, nie wyprzedziło dokonania tego aktu przez Sejm poprzedniej kadencji. Obrona TK jest sprawą bezdyskusyjnie słuszną. Kreowanie prof. Rzeplińskiego – przypadkowo znajdującego się tym razem po właściwej stronie – na obrońcę wolności i demokracji dowodem amnezji lub ogłupienia znacznej części mediów i społeczeństwa.

Podobnie jak A. Rzepliński apolityczni są biskupi, ponieważ powtarzają często, że „Kościół do polityki się nie miesza”. Odpowiedzialność za ogłupianie społeczeństwa spada na media głównego nurtu kreujące fałszywych bohaterów. Wyzwolicielem Polski został Karol Wojtyła, który skutecznie zabiegał o zastąpienie radzieckiej niewoli watykańską. Wyzwoliciel na miarę poprzednika – Stalina. Zachłanność stalinowskich żołdaków wynikała z ich ojczystej biedy. Wojtyłowi pazerność mają zaszczepioną wielowiekową tradycją społecznego przyzwolenia na bezkarność i rozpasanie. Utrwalanie tego przyzwolenia w świadomości społecznej to też zasługa medialnych autorytetów. A. Michnik, jako „nieochrzczony katolik” (deklaracja z listu do papieża w sprawie ks. Lemańskiego) twierdzi na przykład, że nie widzi przyszłości Polski bez Kościoła. Miejsce Kościoła, Panie Adamie, jest tam gdzie wszelkich innych stowarzyszeń i związków wyznaniowych, natomiast przyszłość Polski bez jego obecności w polityce i drenażu budżetu jest zdecydowanie lepsza od Pańskich wizji. Szkodliwość takich wypowiedzi wynika z faktu, że znieczulają społeczeństwo na miękkie formy zawłaszczania przestrzeni publicznej i polityki przez kościelnych władców.

Protest aborcyjny stanowi szansę na otwarcie społeczeństwu oczu na problem znacznie szerszy i fundamentalnie zagrażający jego wolności. Wg kościelnych danych na obowiązkowe niedzielne zebrania partyjne (msze) przybywa jedna czwarta Polaków. Jaką zatem legitymację posiadają przywódcy politycznej superpartii (biskupi) do stawiania żądań w imieniu większości? Słabość trzech czwartych wynika z braku świadomości własnej liczebności i siły oraz formalnych struktur oddziaływania na władzę państwową. Mam nadzieję, że rodzący się święty wkurw aborcyjny rozwinie się szerzej i przyspieszy uświadomienie społeczeństwa. Nasz kraj przekształcany jest w dyktaturę sukienkowych dygnitarzy, a bohaterowie pokroju prof. Rzeplińskiego kreowani na obrońców wolności, bowiem wspierali łagodniejsze jej formy.

Wsparciem protestu i oporu może być masowe wysyłanie proponowanych przez nas oświadczeń do proboszczów parafii własnego chrztu (wyłącznie – nigdy parafii zamieszkania). „Nie należę do Kościoła (bo nigdy nie wstąpiłem/am aktem prawnym) i żądam zaprzestania przetwarzania moich danych osobowych” (szczegóły w zakładce „wystąp” z Kościoła – procedura). Aktualnie żądania te nie są respektowane, a sklerykalizowane sądy opierają się zastosowaniu PRAWA. Przełom jednak wcześniej czy później wywalczymy i dziś wysłane oświadczenia będą honorowane.

Tak mi dopomóż święty wkurw na wszechwładzę biskupów i ich okradanie Polski. Amen.

Wystąpienie z Kościoła NIE ISTNIEJE. Zanim „wystąpisz” przeczytaj!

 

Tytuł zawiera najważniejszą informację dla wszystkich ochrzczonych, którzy z dowolnego powodu nie chcą być uznawani za członków Kościoła katolickiego. To ocena prawna zarówno procedur kościelnych jak i świeckich. Dowody są banalnie oczywiste. Prawo kanoniczne wyklucza taką możliwość, a prawo świeckie, z definicji, nie zajmuje się kwestią. W żadnym polskim akcie prawnym, a także europejskim, nie ma mowy o prawie do wystąpienia ze związku wyznaniowego. Każdy natomiast ma zagwarantowane prawo – należeć, bądź nie.

Nie oznacza to, że nic nie można zrobić. Wręcz przeciwnie. Można znacznie więcej niż „wystąpić z Kościoła”, drogą kanonicznej apostazji albo „metodą świecką”. Warto opanować pierwszy odruch emocji i zrozumieć to, co nie bez powodu tak mocno zagmatwane zostało. Pozwoli to podejmować działania stosowne do oczekiwanych skutków. Nikomu nie odbierze to prawa do podjęcia własnej decyzji i „wkurzenia proboszcza aktem apostazji”. Często, w różnych miejscach, można przeczytać o takiej motywacji zainteresowanych. Uświadomienie sobie zależności, znacznie ważniejszych dla realnych zmian w Polsce niż chwilowa przyjemność, nie zaszkodzi. Zaręczam, że można bardziej „wkurzyć proboszcza” wybiciem szyby na plebanii. Po wyjściu apostaty za drzwi proboszcz ma znacznie większą satysfakcję od delikwenta. Kolejny zainteresowany został załatwiony w sposób zgodny z podstawowym interesem kościelnej władzy. Otrzyma „papierek” i przestanie się interesować faktem, że – podobnie jak cała rzesza równie „usatysfakcjonowanych” – trafia nadal do rocznika GUS, pośród niezmiennie 33,5 mln członków Kościoła w Polsce. Nie jest to informacja o liczbie „wierzących w Boga”, lecz o sile politycznej polskich biskupów. To najważniejszy powód zażartej walki episkopatu o zachowanie wyłącznej kontroli nad dostępem do informacji o liczbie „uciekinierów”. Faktycznym powodem walki nie są indywidualne adnotacje w księgach, do których nikt nie zajrzy. Stanowisko ISKK (pisma) było już w tym serwisie prezentowane. Potwierdza, że nawet 33,5 mln adnotacji o „formalnym wystąpieniu” nie zmieni liczby 33,5 mln członków Kościoła w roczniku GUS i przekazu medialnego o 95% katolików w Polsce. Świecka kontrola nad przetwarzaniem danych osobowych jest tak groźna dla Kościoła, bo doprowadzi do ujawnienia prawdy w tym zakresie. Dziś i w przyszłości, która dla biskupów wygląda coraz mniej ciekawie. Pojedyncze adnotacje, dopóki są „tajne”, nie mają znaczenia większego niż deklarowana troska o katolicki pogrzeb i duszę delikwenta. Dowodem są odpowiedzi hierarchów na pytania o liczbę apostazji w Polsce –  „To wielkość śladowa więc nie prowadzi się takich statystyk.”  🙂

Nasze stanowisko prawne (proponowane oświadczenie) wyraża skrót – „nie należę, bo nigdy nie wstąpiłam/em” (chrzest nie jest czynnością prawną) i zakazuję dalszego przetwarzania moich danych osobowych (w tym do celów statystyki członków w rocznikach GUS, a nie na potrzeby Pana Boga). Zwraca uwagę na bezpodstawność poszukiwania „skuteczności wystąpienia”, skoro w rozumieniu prawa NIGDY nie doszło do „skutecznego wstąpienia”.  Domagamy się wyłącznie respektowania wymiernych, realnych skutków naszej decyzji na użytek przestrzeni świeckiej (w tym statystyk wyznaniowych GUS). Nie mamy wpływu (i żadna władza świecka) na kształt doktryny dowolnego związku wyznaniowego i jego fantazji np. o „nieodwracalnym i dozgonnym włączeniu w mistyczne ciało Chrystusa” (teologiczne pojmowanie chrztu). Islam, czy judaizm podobnie nie uznaje możliwości „wypisania się” i wielu ochrzczonych wg zasady dziedziczenia wyznania jest uznawanych przez te religie za „swoich”. Czy kogoś to interesuje?

Oświadczenia o „wystąpieniu z Kościoła” w postępowaniach administracyjnych (GIODO, WSA, NSA), dotyczących wyłącznie przetwarzania danych osobowych, pozwoliły wykreować sztuczny konflikt kompetencji, dotyczący uprawnień do oceny „skuteczności wystąpienia” władz świeckich i kościelnych.  Z tego powodu „występowanie świeckie” nie jest właściwym postawieniem problemu, aczkolwiek wspieramy działania takich osób. Wbrew nazwie one też nie „występują” (w rozumieniu prawa), chociaż emocjonalnie większość z nich jest mocno związana z tym określeniem.

Wyroki NSA z 9 i 19 lutego br. (w obiegowym rozumieniu oznaczające, że „wystąpienie po świecku jest nieskuteczne i trzeba dokonać apostazji”) zbiegły się z wejściem w życie (19 lutego br.) nowej, zatwierdzonej przez Stolicę Apostolską, instrukcji KEP dotyczącej „występowania zgodnie z prawem”. Zbieżność terminów nie jest przypadkowa. Zasadniczym celem biskupów jest zachowanie wyłącznej kontroli nad zbiorami danych osobowych, a ułatwienia w „występowaniu kościelnym” w połączeniu z orzeczeniami NSA mają im to zapewnić.

Uchwała nr 20/370/2015 Konferencji Episkopatu Polski z dnia 7 października 2015 r. – po nadaniu mocy obowiązującej przez Stolicę Apostolską – wprowadziła w życie z dniem 19 lutego 2016 r. „Dekret Ogólny Konferencji Episkopatu Polski w sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła”. Treść tego dokumentu potwierdza konflikt norm i kryteriów doktryn teologicznych oraz prawa powszechnego. Powszechne gwarantuje każdemu wolność decyzji i prawo „nienależenia”. Kościół katolicki (podobnie jak wiele religii) nie przewiduje i nie uznaje utraty przynależności, a podważanie zasad wiary jest przestępstwem wobec religii, lecz nie utratą „członkostwa”. Przypominając kanon 11 Kodeksu prawa kanonicznego dokument KEP stwierdza wprost, że pełna utrata przynależności jest niemożliwa. Definiuje równocześnie formy odstępstwa od wiary (apostazja, herezja, schizma) i nakładane sankcje oraz opisuje formę powrotu do pełni praw członka wspólnoty. To propozycja czasowego ograniczenia uprawnień religijnych, którą sądy administracyjne uznały za jedyną zgodną z polskim prawem formę skutecznego wystąpienia/uzyskania statusu osoby nienależącej. Bez wnikania w tekst dokumentu i wbrew opisanym tam skutkom (naruszenie zasad art. 65 k.c.). Pod naciskiem politycznym zdefiniowały wyłącznie doraźne narzędzie odebrania GIODO dostępu do kościelnych zbiorów danych. Domaganie się dokonania obrzędu religijnego przez obywatela żądającego wyłącznie kontroli przetwarzania własnych danych osobowych to szczyt politycznego uzależnienia sądów od kościelnych hierarchów. Prawo do „należenia, bądź nienależenia” do dowolnej denominacji wyznaniowej zostało zredukowane do możliwości uzyskania statusu członka o czasowo ograniczonym dostępie do niektórych praktyk religijnych.

Ocena przynależności w obszarze religii i prawa powszechnego oparta jest na innych zasadach i kryteriach. Dla Kościoła każdy ochrzczony pozostanie członkiem wspólnoty „na zawsze”, dla Państwa nie powinien. Wieloletni spór toczy się w Polsce o odmienność tych praw oraz skutków dla religii i świata realnego. Prymat prawa powszechnego w przestrzeni świeckiej zmusza do stosowania ocen niezależnych od kryteriów doktryn religijnych. Fakt, że WSANSA potwierdzić tego nie chcą, dowodzi jedynie siły oddziaływania biskupów. O obietnicy „zajęcia się sprawą”, złożonej przez ministra A. Halickiego na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, pisałem w tym serwisie znacznie wcześniej. To najważniejsza przyczyna orzeczeń NSA z 9 i 19 lutego 2016 roku (np. I OSK 579/15), Wygodnym narzędziem dla NSA były rozważania o podmiocie uprawnionym do oceny „skuteczności wystąpienia”. Sąd orzekł, że tylko władza kościelna ma prawo o tym decydować. Przedwczesne zatem były podziękowania dla NSA za zakończenie procesu poszukiwania „chimery wystąpienia”, złożone na rozprawie przed NSA 5 listopada 2015 roku, przez  twórcę „chimery”- Administratora „wystąp.pl”. Pytania po co tworzyć „chimerę” i oczekiwać od sądów żeby jej nie szukały i nie wykorzystywały proszę kierować do Twórcy. NSA podziękowań (za dostarczenie łatwego narzędzia) zapewne mu nie przesłał, ale to już z powodów o których pisałem tutaj.

Twierdzenie „nie należę”, ponieważ nigdy nie dokonałem żadnej czynności prawnej „wstąpienia” uzasadnia odmienną (od religijnej) ocenę statusu w relacji z Kościołem, na gruncie prawa powszechnego. Biorąc pod uwagę zakres żądań (wzór oświadczenia w zakładce „procedura”) nie ma logicznego uzasadnienia do podejmowania prób wystąpienia z organizacji, do której nigdy się nie wstąpiło. Strona kościelna wielokrotnie podnosiła, że relacja obywatel – kościół nie jest stosunkiem prawnym. Nie sposób podważyć to twierdzenie, podobnie jak jego konsekwencje – żaden obrzęd religijny nie jest czynnością prawną. Nasze oświadczenie jest zatem żądaniem wskazania normy prawnej ustanawiającej wyjątek w tym zakresie dla aktu chrztu. A skoro norma taka nie istnieje, GIODO bezpodstawnie i bezprawnie uznaje za osobę należącą do Kościoła każdego kto jednoznacznie, zgodnie z prawem (kodeks cywilny) oświadcza odmiennie. Konsekwencje tego stanowiska rzutują także na interpretację wyłączenia uprawnień GIODO w stosunku do zbiorów danych osób należących do kościołów (art. 43 ust. 2, w związku z ust. 1pkt 3; tzw. „i3”). Skoro akt chrztu nie rozstrzyga o przynależności (w pojęciu świeckim) nie istnieją również w rozumieniu prawa powszechnego „zbiory danych osób należących”. Interpretacja „kukułczego jaja” podrzuconego w 1997 r. do projektu Ustawy z inicjatywy Leszka Millera (antyklerykalny SLD :)) pozostanie wyłącznym problemem GIODO i sądów. Czy zostanie wyrugowane z obrotu prawnego stwierdzeniem o niezgodności z prawem europejskim, czy odniesione do określonego wąskiego zakresu to nie nasz problem. „Wąski zakres” może np. obejmować rejestr ślubów kościelnych. Tam dane trafiają przecież za pisemną akceptacją zainteresowanych. 🙂

Zdaję sobie sprawę, że dyktowana emocjami chęć wyrażenia sprzeciwu wobec polskich realiów  podpowiada  konieczność  „wystąpienia z Kościoła”. Mam nadzieję, że przynajmniej niektórych skłonię do przeanalizowania skomplikowanej – nie z mojej winy – sytuacji prawnej. Chętni nadal do dokonania apostazji w celu „wkurzenia proboszcza” mają prawo do zaspokojenia swojej potrzeby. Podpowiadam, że poszukanie kamienia do wybicia szyby na plebanii jest łatwiejsze, a wymierny efekt większy. Oczywiście nie zachęcam do popełniania wykroczeń. Uparcie walczący o uznanie skuteczności „świeckiego wystąpienia” kopią się z przysłowiowym koniem. Żądają od prawa powszechnego uznania skuteczności aktu, którego ono nie definiuje. Mogą uzyskać kontrolę nad przetwarzaniem własnych danych osobowych, ale nie taką ocenę. W istocie tego i tylko tego (ochrony danych) się domagają, chociaż dali się uwieść emocjom i prostym hasełkom, krzewionym z pełną świadomością zupełnie innego wymiaru prawnego tych działań.

Nie odmawiam nikomu prawa do wybrania własnej drogi i właściwych środków zrealizowania emocjonalnych potrzeb. Zachęcam jednak do chłodnej analizy przed podjęciem działań. Potęga Kościoła przez wieki budowana jest na emocjach naiwnych. Także tych wyrażających sprzeciw. Apostazja zgodnie z dekretem KEP jest wodą na młyn episkopatu, a „świeckie występowanie” użytecznym narzędziem dla polityków i uzależnionych sądów. Może zatem warto pomyśleć, a potem działać?

Zainteresowani wyrażeniem sprzeciwu mogą w dowolnej chwili wysłać proboszczowi parafii chrztu (WYŁĄCZNIE TEJ PARAFII; odpis aktu chrztu nie jest konieczny) oświadczenie „nie należę/nie jestem członkiem, proszę zaprzestać przetwarzania moich danych osobowych” (nie żądamy wykreślania FAKTU chrztu). Brak ŻĄDANEGO działania proboszcza upoważnia do skierowania skargi do GIODO. Po upływie minimum 30 dni, ale również po upływie roku, czy dwóch. Przełom prawny wcześniej czy później nastąpi.

Działania prawne (wykraczające także poza GIODO i sądy administracyjne) są w toku. Na razie nie mogą zostać tutaj ujawnione. Prokościelne lobby, czytujące nasz serwis, ma mniej czasu na reakcję politycznymi naciskami. Tendencyjne interpretowanie zapisów Konkordatu odbiera nam podstawowe prawa. Ta polityczna gra żądnych władzy i naszych pieniędzy (ok. 15 mld zł rocznie z budżetu) biskupów musi zakończyć się naszym sukcesem. Gwarancje respektowania wolności sumienia i wyznania oraz ochrony prywatności (ochrona danych osobowych jest istotnym aspektem) ulokowane są w normach fundamentalnych dla Rady Europy i nawet Konkordat tam nie doskoczy. Odmowa realizacji obywatelskich żądań wypisze Polskę z Rady Europy i przekształci oficjalnie w kolonię Watykanu. Fakt, że realnie już nią jest próbuje się na razie maskować. Historia uczy, że deptanie podstawowych praw obywateli prowadzi do rewolucji. I o tym warto politykom – przez trzecią dekadę prowadzonym na biskupiej smyczy – przypomnieć.

Kilka setek/tysięcy aktów apostazji uraduje biskupów. Nikt, poza nimi, tej liczby i jej skutków nie pozna. Podobna ilość wysłanych pocztą oświadczeń woli „nie wkurzy proboszczów”, ale wzmocni strach biskupów. Presja wywołana ich liczbą wspomoże też działania prawne i uświadomi, że czas na zerwanie się Polski z biskupiej smyczy. To cel naszego działania. Chwile  indywidualnych satysfakcji z uzyskania oczekiwanej adnotacji w księdze chrztów są miłymi i niezbędnymi, ale tylko epizodami w tej walce.

 

==================================================

Powyższy tekst jest odpowiedzią na prośby o możliwie przystępne wyjaśnienie mocno skomplikowanych spraw rozstrzyganych na płaszczyźnie prawnej. Złożoność problemu i jego historii prawnej powoduje, że materiał jest obszerny. Chcąc, chociaż częściowo, spełnić oczekiwania celowo unikałem stosowania odsyłaczy do źródeł prawnych i historycznych warunkujących opisany stan rzeczy.

 

 

Solidarni z Czarnym Protestem

CZARNY PROTEST

 

  Świecka Polska to racjonalnie chroniące wolności wszystkich prawo. Powracający temat zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej wywołał falę protestów. Solidaryzujemy się z ruchami społecznymi wyrażającymi stanowczy sprzeciw wobec tych zamierzeń. Konieczna jest liberalizacja tych przepisów, nie zaostrzanie. Prawa kobiet do decydowania o własnym zdrowiu i życiu składane są w wiernopoddańczym hołdzie  – teoretycznie bezdzietnym – panom w koloratkach. To skandaliczne łamanie podstawowych praw i wolności wszystkich obywateli, nie tylko kobiet. Ciąże nie są wyłącznie ich problemem, panowie. Drakońskie prawo traktuje jednak właśnie kobietę jak inkubator – przedmiot bez prawa głosu i decyzji. Przyłączamy się do „Czarnego protestu”. Motyw historyczny i aktualny jest ten sam – walka o WOLNOŚĆ.

 

  C Z A R N Y   P R O T E S T

(Czarna sukienka)

Pochowajmy barwne stroje w głębi starych szaf;

Paragrafy kobiet prawa dławią siejąc strach.

Już nam komuna wolność oddała –

Wiara, nadzieja, kolorów rój;

Kościół zniewala kobiece ciała –

Opór wyraża ulicy strój:

Czarna sukienka.

Konkordatu demokracja – biskup rozkaz da;

Sejm głosuje za ołtarzem – Jarek posłuch ma.

Zgwałconych kobiet płody ochronią,

Bo darem życia w nich plemnik zbój.

Kaplice macic pod Twą obroną,

Kobiety życia obroną strój:

Czarna sukienka.

Prawa kobiet będzie chronił nowej troski gest:

Comiesięcznych owulacji przymusowy chrzest.

Płód katolicki od prokreacji

– Karnym kodeksem włada tu ksiądz –

Chłopców uchroni od masturbacji,

Gdy przyrodzenia nakaże ciąć –

Czarna sukienka.

Ćwierć narodu księdza wspiera na niedzielnych mszach,

A większości praw mordercą przed biskupem strach.

Nie pozwól Narodzie zadeptać praw,

Gdy pieniądz i honor odbiera Twój

Sejm pod dyktatem kościelnych naw,

Czy Twą obroną jedynie strój:

Czarna sukienka?  

Okrył Polskę czarną szmatą klerykalny kurz,

Konstytucję Konkordatem dobijają już

Czarne sukienki.

Czarny Protest - źródło historyczne – pieśń „Czarna sukienka” sł. K. Gaszyński 1832r.  Ta pieśń i czarne suknie kobiet po upadkach kolejnych zrywów wolnościowych to symbol. Kilka lat temu P. Skrznecki (Piwnica pod baranami) zapowiadając A. Szałapak z tą pieśnią wyraził nadzieję, że nigdy nie będzie już w Polsce potrzebna.

============================================================================

Zakaz aborcji, antykoncepcji, edukacji seksualnej i wolności. Czy Konstytucja gwarantuje równe prawa dla wszystkich? Odpowiedź poniżej. Skrajnie nieobiektywna zapewne.

 

CZARNY PROTEST1

Jak GIODO egzekwuje wykonanie własnych decyzji

 

 

Konsekwencje lutowych orzeczeń NSA dla bieżących decyzji GIODO są równie oczywiste, jak fakt, że spór o prawo obywatela do suwerennego decydowania o własnej przynależności religijnej nie został zakończony. Generalny Inspektor umarza postępowania dotyczące odmowy aktualizacji danych w rejestrach ochrzczonych, w konsekwencji oświadczeń o braku przynależności do Kościoła. Nadal zdarzają się wyjątki wśród proboszczów. Nielicznym udaje się uzyskać żądaną adnotację bez problemów, jak Panu Michałowi w maju br. w jednej ze śląskich parafii.  Obecne umorzenia postępowań nie zaskakują, co nie znaczy, że nie podlegają zaskarżeniom. Organ administracji, w zakresie wydawanych rozstrzygnięć, podlega kontroli sądów administracyjnych, co oznacza, że jest zobowiązany do respektowania ich orzeczeń, także jako wykładni stosowania prawa w bieżących postępowaniach. Zmiana tego stanu wymaga zmiany linii orzeczniczej sądów administracyjnych, co jest nadal możliwe, ponieważ działania w tym zakresie zostały podjęte, ale nie nastąpi tak szybko.

Aktualna sytuacja nie zmienia jednak faktu, że znacząca część wydawanych przez GIODO od początku 2014 roku decyzji nakazujących proboszczom aktualizację danych skarżących jest od dawna prawomocna. Każdorazowo brak terminowego zaskarżenia ze strony zobowiązanego do naniesienia adnotacji proboszcza, czynił taką decyzję ostateczną i automatycznie nakładał na GIODO obowiązek zapewnienia jej wykonania. Od ponad dwóch lat rosła liczba decyzji pozostających w tzw. postępowaniach egzekucyjnych.

Postanowiłem sprawdzić z jakim zapałem i efektami pracuje w tym zakresie urząd GIODO. Publikowany poniżej wniosek, przesłany drogą elektroniczną (e-puap) pozwoli przekonać się czy urzędy w Polsce obowiązki nałożone PRAWEM wykonują z gorliwością i rzetelnością porównywalną do wykazywanej przy realizacji poleceń biskupów.

 

 

Biuro Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych

00-193 Warszawa

ul.Stawki 2

 

Prośba o udostępnienie informacji publicznej

Udostępniając informacje publiczne, GIODO podał, że do końca stycznia 2015 roku wydano 71 decyzji nakazujących proboszczom parafii rzymskokatolickich aktualizację danych osobowych w rejestrach ochrzczonych. Z tych decyzji 41 było wówczas prawomocnych i w 9 przypadkach już wykonanych. Przypomniane liczby wzrosły w okresie późniejszym. Pismem z dnia 3 sierpnia br. GIODO, odpowiadając na mój wniosek, poinformował o postępach w egzekucji wykonania decyzji z dnia 13 sierpnia 2014 roku. Do zobowiązanego (i jego pełnomocnika) skierowano aż dwa wezwania (30 czerwca i 11 grudnia 2015 roku) do przedstawienia dowodów na wykonanie decyzji, które pozostały bez odpowiedzi. Równocześnie stwierdzono, że: – „Sprawa została zwrócona do Departamentu Orzecznictwa, Legislacji i Skarg celem podjęcia stosownych działań w związku z aktualnym orzecznictwem NSA dotyczącym spraw o nakazanie proboszczom parafii rzymskokatolickich uaktualnienie w księgach chrztów danych osób występujących z Kościoła Katolickiego.”

W nawiązaniu do przywołanych faktów uprzejmie proszę, na podstawie art. 10 ust. 1, w związku z art. 13 ust. 1 Ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. z 2015 r., poz. 2058 z późn. zm.), o przedstawienie następujących informacji:

  1. Czy w postępowaniach egzekucyjnych prowadzonych przez GIODO dwa wezwania do wykonania decyzji rocznie, a wobec braku reakcji zaniechanie stosowania innych instrumentów egzekucyjnych, to norma, czy wyjątek stosowany wobec „specjalnej kategorii zobowiązanych”?
  2. Czy wszystkie prawomocne nakazy GIODO adresowane do proboszczów parafii rzymskokatolickich zostały przekazane do Departamentu Orzecznictwa Legislacji i Skarg, jaka jest ich liczba oraz na czym polegają „stosowne działania” i jaka jest podstawa prawna ich podjęcia w odniesieniu do decyzji kończących indywidualne postępowania?
  3. Czy i jakie „stosowne działania” podejmuje GIODO w odniesieniu do nakazów aktualizacji wykonanych już przez zobowiązanych?

Niewątpliwie wyroki NSA z 9 i 19 lutego br. rozstrzygnęły o losach wcześniejszych decyzji GIODO w siedmiu indywidualnych postępowaniach. Teza o rozstrzygnięciu nimi o losach wszystkich podobnych, lecz indywidualnych postępowań, wydaje się przedwczesna. Przynajmniej do chwili zakończenia kroków prawnych podjętych przez zainteresowane podmioty, dostrzegające w rozstrzygnięciach NSA naruszenie podstawowych praw skarżących. Kroki takie zostały podjęte m. in. przez osoby związane z internetowym serwisem „Świecka Polska”, który reprezentuję, czy też Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów, o czym informację zamieścił portal „wystąp.pl”. Wnioski PSR, reprezentowanego przez Pana Macieja Psyka o uczestnictwo na prawach strony w rozprawach przed NSA (także przed WSA) stwarzają wrażenie reprezentowania całego środowiska zainteresowanych. Z uwagą i akceptacją obserwujemy wszelkie działania merytoryczne zmierzające do rozwiązania problemu z poszanowaniem podstawowych praw jednostki. Równocześnie w imieniu osób związanych i sympatyzujących z serwisem „Świecka Polska” informuję, że Pan Maciej Psyk nie ma przyzwolenia, ani moralnego prawa (nie wspominając o formalnym) do opisywania się w roli reprezentanta „wszystkich skarżących”. Potwierdzone informacje o Jego kilkuletniej, skandalicznej korespondencji, kierowanej także do pracowników Biura GIODO, wywołują oburzenie i dezaprobatę dla takich form „wspomagania” działań prawnych.

 

 

Ustawowy termin udostępnienia żądanych informacji wynosi 14 dni. Oczywiście przedstawimy je również, niezwłocznie Czytelnikom.