Polski terroryzm religijny

Symboliczny zbieg terminów. Wczoraj paryska demonstracja w obronie wolności słowa i artystycznej ekspresji z udziałem polskich premierów – Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Jutro proces Jerzego Urbana spowodowany obrazą uczuć religijnych opublikowaniem podobizny zdziwionego Chrystusa.

Najważniejsi polscy politycy demonstrują poparcie dla wolności. Szkoda, że nie popierają jej działaniami we własnym kraju. Co partia Pani Kopacz i Pana Tuska, sprawująca od lat władzę w Polsce, zrobiła w celu usunięcia artykułu 196 z Kodeksu karnego? Religijny terror szerzony w Polsce przy jego wykorzystaniu różni się od islamskiego tylko drastycznością stosowanych środków. Dodatkowo ten polski jest sankcjonowany rodzimym prawem, więc światu nie wypada go potępiać. Ortodoksyjni katolicy w Polce szacunek dla własnych symboli wymuszają „strzelając” na ulicach jedynie różańcami i krzyżami. Zapewne z powodu trudniejszego dostępu do kałasznikowów oraz każdorazowego wsparcia ich działań przez władzę państwową. Hipokryzja i obłuda polskich polityków nakazuje potępiać obcych i chronić prawem własnych religijnych terrorystów? A może zamiast uczestnictwa w marszu należało zaoferować Francji polskie rozwiązania prawne w tej dziedzinie? Może islamscy ekstremiści świadomi prawnej ochrony czci Proroka nie posunęliby się do masakry w redakcji „Charlie Hebdo”?

Fundamentem religijnego terroryzmu jest żądanie szacunku dla własnych symboli i wartości. Od wszystkich. Bez względu na tych wszystkich przekonania. Czy trudno zauważyć, że oczekiwanie od niewierzących szacunku dla niepokalanego poczęcia, uznania świętości życia zygoty z pominięciem znaczenia życia matki itd. jest gwałtem zadawanym nie tylko ich uczuciom, ale także rozumowi?

Zachęcamy do obecności na jutrzejszej rozprawie Jerzego Urbana. I nie chodzi o identyfikowanie się z estetyką Jego wypowiedzi czy publikacji tygodnika „Nie”. Uczestnicy paryskiego marszu też nie reprezentowali jednolitego poglądu na temat publikacji francuskiego tygodnika. Liczna obecność na sali rozpraw zwolenników wolności słowa i poglądów powinna być kolejnym sygnałem dla polskich polityków tak skwapliwie potępiających religijny terror. Współczując Francji nie zapominajmy o porządkowaniu własnego domu. Pora działać, zanim rodzimy terroryzm katolicki uzna wszystkich inaczej myślących za kryminalistów.

Zobacz dokładny termin i miejsce rozprawy.

„Pytanie na Śniadanie” – runda 2

Pytanie na ŚniadanieOtrzymaliśmy potwierdzenie, że temat „występowania z kościoła” pojawi się w „Pytaniu na Śniadanie”. Dowiedzieliśmy się również, że tym razem to kuria warszawsko-praska przyśle swojego reprezentanta, więc można się spodziewać, że będzie to ktoś lepiej merytorycznie przygotowany do rozmowy. Zapraszamy do oglądania TVP2 już jutro rano (wtorek, 30 grudnia; nasz temat ok. 8:50).

„Pytanie na Śniadanie” – wyjaśnienie TVP

Otrzymałem dzisiaj telefon od asystentki z „Pytania na Śniadanie”. Pani z którą rozmawiałem przeprosiła za to, że z powodu nieobecności księdza sytuacja rozwinęła się tak jak opisaliśmy. Wyjaśniła, że podczas poniedziałkowego programu zabrakło czasu na przeproszenie telewidzów. Poinformowała, że jej zwierzchnicy są zainteresowani tym tematem i chcą go zrealizować. Będzie to jednak możliwe dopiero na początku stycznia, bo w najbliższym czasie program będzie wypełniony tematyką świąteczną. Jak tylko ustalimy konkretny termin będziemy o tym informować na stronie i na naszym profilu na facebook’u.

„Pytanie na Śniadanie” – runda 1

Dzisiaj o 9 rano w programie TVP2 „Pytanie na Śniadanie” miała odbyć się dyskusja dotycząca wystąpienia z kościoła i ochrony danych osobowych, jednak do tego nie doszło. Chciałbym wyjaśnić zaistniałą sytuację. W związku z tym, że problematyka ta pojawia się coraz częściej w prasie, do naszej ekipy trafiło pytanie, czy ktoś z nas może pojawić się w programie. W związku z tym, że mieszkam w Warszawie i tryb pracy daje mi takie możliwości podjąłem się tego zadania. W niedzielę dowiedziałem się, że drugim rozmówcą ma być ksiądz Andrzej Sikorski. Dzisiaj po przyjeździe do telewizji – 45min przed wejściem na antenę – dowiedziałem się, że ksiądz rano zadzwonił i poinformował, że się nie pojawi. Asystentka powiedziała, że mimo to program się odbędzie bez udziału księdza. Ostateczna decyzja, że nie pojawię się na wizji zapadła w ostatniej chwili, gdy miałem już makijaż na twarzy, podłączony mikrofon i została wyemitowana zapowiedź tematu. Zostałem poinformowany, że program odbędzie się za tydzień. Prosiłem, żeby wyjaśnić i przeprosić widzów. Poinformowano mnie, że nastąpi to na koniec odcinka przed godziną 11, ale tak się nie stało. Będziemy wyjaśniać zaistniałą sytuację z TVP i informować o tym naszych sympatyków.


Przepraszamy wszystkich, którzy dziś niepotrzebnie czekali przed telewizorami. Czy zgodnie z zapewnieniami dyskusja z naszym udziałem odbędzie się za tydzień?

WSA podważa suwerenność Polski

WSA uchylając po raz drugi decyzję GIODO, nakazującą proboszczowi dokonanie adnotacji o „wystąpieniu” w księdze chrztów, nie pozostawia złudzeń. W drugim etapie tej batalii walka toczy się o odbicie WSAKEP-owskiej niewoli. Ostateczne odbicie urzędu GIODO potwierdza złożona kasacja sierpniowego wyroku WSA i spodziewana kolejna. Argumentem przesądzającym jest nie tyle sam fakt, co treść skargi kasacyjnej. Generalny Inspektor rzetelnie przestudiował uzasadnienia NSA (zwłaszcza z października 2013 roku). Pozwala to na zaprezentowanie w skardze kasacyjnej stanowiska zgodnego także z naszymi poglądami od początku tego sporu. Przede wszystkim GIODO odciął się nareszcie od ustalania tzw. „rzeczywistej przynależności skarżącego” tj. rozpatrywania statusu skarżącego z pozycji prawa kanonicznego. Zrozumiał, że dla postępowania dotyczącego wyłącznie ochrony danych osobowych, prowadzonego na gruncie prawa powszechnego, nie ma to żadnego znaczenia.

Sędziowie WSA odmawiają na razie przyswojenia tej lekcji. Formalnie nie ma to większego znaczenia, bowiem rozstrzyga wyłącznie o tym kto – GIODO czy proboszcz – złoży kasację. Wyczerpanie przez strony administracyjnej drogi prawnej jest niezbędne dla ukształtowania jednolitego, ostatecznego orzecznictwa. Zainteresowany jest tym przede wszystkim GIODO, co potwierdził w bezpośredniej rozmowie jego radca prawny. Wyroki WSA, podważając jasną wykładnię NSA, której GIODO omijać nie może i nie chce, powodują decyzyjny zamęt. Mamy już bowiem decyzje wykonane przez proboszczów, mamy też prawomocne, których wykonanie egzekwuje GIODO, bo z mocy Ustawy po prostu musi to robić (w co najmniej jednym przypadku z pozytywnym już skutkiem). Merytorycznie orzeczenia WSA są kolejną próbą podporządkowania prawa powszechnego interesom Kościoła i zachciankom polskich hierarchów, bo nawet nie prawu kanonicznemu. Z tym większą satysfakcją zapełnimy sale WSA w chwili, gdy ci sami sędziowie, związani już wyrokami NSA, będą z przekonaniem uzasadniać tezy, które dziś tak bezdyskusyjnie odrzucają.

Pojawiające się coraz częściej komentarze dowodzą, że uproszczony przekaz, podbudowywany także stanowiskiem WSA, zaciera zasadniczy sens tego konfliktu. Przedstawianie procedury nazwanej „wystąpieniem po włosku” jako alternatywy dla apostazji kanonicznej oraz używanie, jako istotnego argumentu, na rzecz nadrzędności prawa powszechnego, braku formalnego przyjęcia tzw. „instrukcji KEP”, przynosi dziś negatywne skutki w świadomości samych zainteresowanych. Retoryka utarczek z propagatorami tzw. apostazji kanonicznej ukształtowała dość powszechne przekonanie, że oświadczenie woli, w przeciwieństwie do apostazji, jest procedurą wystąpienia z Kościoła zapewniającą wszelkie skutki, także te kanoniczne. To przekaz fałszywy, bo kwestionujący istnienie autonomicznej przestrzeni prawa kościelnego.  Najważniejsza informacja dla zainteresowanych brzmi: „wystąpienie po włosku” nigdy nie było i nie będzie wystąpieniem z Kościoła w rozumieniu dosłownym, tj. wywierającym automatycznie skutki kanoniczne. We własnym oświadczeniu, skierowanym do proboszcza wiosną 2011 roku, napisałem wręcz, że ewentualne skutki na gruncie prawa kanonicznego nie są przedmiotem mojego zainteresowania i pozostawiam je do wyłącznej oceny Kościoła, szanując jego autonomię w tym zakresie. Gwarantowana, m. in. art. 1 Konkordatu, autonomia Kościoła pozwala na dokonanie odmiennej oceny na gruncie prawa kanonicznego, ale nie wynika z tego możliwość związania taką oceną organów suwerennego państwa.  Autonomia nie oznacza bowiem braku podlegania normom prawa powszechnego. Stwierdzając to NSA dodał, iż nie może być zatem przyczyną reglamentowania wewnętrznym prawem Kościoła możliwości swobodnego opuszczenia denominacji wyznaniowej, zagwarantowanej każdemu obywatelowi Konstytucją.

Konflikt norm prawa powszechnego i kościelnego powoduje odmienne oceny skutków „wystąpienia”, analogicznie jak w przypadku rozwodów małżeństw. Kościół nie ma żadnego wpływu na możliwość uzyskania rozwodu, zagwarantowaną prawem powszechnym. Traktuje osoby rozwiedzione jako nadal związane dozgonnym sakramentem. Co więcej, odnosząc się do wyłącznie „świeckich skutków”, nakłada na te osoby sankcje religijne. Nie jest to jednak przedmiotem zainteresowania państwa i nie wpływa na ocenę ich statusu na gruncie prawa cywilnego. Z podobną oceną przynależności do Kościoła przyjdzie się wcześniej czy później pogodzić, a zasadność tej prognozy znajduje pełne oparcie w orzecznictwie NSA (np. I OSK 1828/12). Prawo kanoniczne w aktualnym brzmieniu wyklucza możliwość zerwania związku ze wspólnotą Kościoła, podobnie jak z poślubionym małżonkiem. Akt apostazji stanowi odstępstwo od wiary, ale nie opuszczenie wspólnoty.  Kościół nie narzuci jednak państwu realizowania konstytucyjnej normy na zasadzie „wystąpienia formalnego, ale nie faktycznego”(?). (Tak zdefiniował akt apostazji kanonicznej jeden z kościelnych komentatorów).

Sędziowie WSA swoimi wyrokami ignorują całą powyższą interpretację. Stwierdzenie, że realizacja prawa do informacyjnego samookreślenia obywatela w przestrzeni publicznej wymaga zgody Kościoła stanowi w istocie zamach na suwerenność Polski. I nie jest to stwierdzenie przesadne, bowiem państwo, które uzależnia realizację zagwarantowanych obywatelowi Konstytucją praw od opinii podmiotu trzeciego, staje się od tego podmiotu zależne. Sąd, próbujący zrealizować marzenie biskupów o uczynieniu z Polski watykańskiego protektoratu za pomocą apostazji, zasługuje w pełni na miano Watykańskiego Sądu Apostazyjnego. Uznanie religijnego obrzędu apostazji za procedurę wystąpienia z Kościoła, wbrew jego doktrynie, wykluczającej taką możliwość oraz „czynność prawną o charakterze pewnym”, wymaga pokazania w odrębnym komentarzu rozmiarów złej woli i ignorancji sędziów  WSA.

Nie ulega wątpliwości, że oświadczenia wysyłane do proboszczów będą wkrótce z automatu wywierały pożądany efekt (adnotację). Toczące się już na różnych etapach postępowania pozwolą na ostateczne wygranie tej sprawy. To jednak dopiero początek, nie koniec, walki o realnie świecką Polskę. Sama możliwość wyegzekwowania adnotacji w księdze chrztów, choć bardzo ważna, nie przynosi żadnych wymiernych efektów. Nawet w statystykach prezentujących liczbę członków Kościoła katolickiego w Polsce. Podejmujemy jednak działania, które to zmienią. Nie będzie to ani łatwe, ani szybkie, jednak wiemy, że konieczne i możliwe.

Najważniejszym celem jest uświadomienie szerokiemu społeczeństwu i politykom faktycznego poparcia Kościoła w Polsce, mierzonego liczbą realnych członków, a nie zawyżaną liczbą ochrzczonych. Oparty na zmanipulowanych statystykach, utrwalany przez media, przekaz o reprezentowaniu przez Kościół znaczącej większości ma usprawiedliwiać jego dominujący wpływ na rozstrzygnięcia polityczne. Sankcjonuje także coroczne wyłudzanie miliardów złotych z budżetu, zgodnie z wolą i potrzebami „większości”. Najwyższy czas zacząć to zmieniać. Masowe wysyłanie oświadczeń woli do proboszczów będzie istotnym argumentem w tej grze. Podjęcie takiego działania nie wymaga już żadnej pomocy prawnej. Nie ma większego znaczenia posłużenie się „gotowcem” proponowanym przez nas, przez wystąp.pl,  czy też własnym pomysłem.

Nasza propozycja umożliwia emocjonalną identyfikację z treścią oświadczenia osobom niechętnym do „wystąpienia”, wobec braku akceptacji faktu „wstąpienia”. Jasne określenie się takich osób w przestrzeni publicznej ma jednak istotne znaczenie. Osobiste, prywatne przekonanie nie kreuje bowiem faktów mogących zmieniać statystyczny obraz „katolickiej Polski”. ISKK w kooperacji z GUS-em będzie nadal „twórczo zagospodarowywał” bierność takich osób, na chwałę i pożytek Kościoła. Usprawiedliwianie bierności, prywatną filozofią niechęci postrzegania tych faktów, na pewno ich nie zmieni.

Dogmat o katolickiej większości w Polsce

% katolików w Polsce

Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego podał w komunikacie z 10 lipca 2014 roku dane dotyczące praktyk religijnych Polaków za rok 2013. Składają się na to wskaźniki dominicantes (obecnych na niedzielnej mszy świętej) – 39,1% i communicantes (przystępujących do komunii) – 16,3%. Jak zawsze przy prezentacji tych danych ISKK unika podawania liczb bezwzględnych, podając jedynie gotowe wskaźniki. Zapewne także zupełnie przypadkiem nie objaśnia w komunikacie ich właściwego znaczenia. Drogę do prawdy – jaki odsetek ogółu Polaków uczęszcza do kościoła – znaleźć można w zakładce opisującej metodologię liczenia. Okazuje się, że wskaźniki przedstawiają odsetek z liczby zobowiązanych do wykonywania tych praktyk, którzy stanowią 82% ochrzczonych. Zdaniem ISKK 18% (stały wskaźnik przyjmowany dla wszystkich parafii od lat) z racji wieku, bądź stanu zdrowia takiego obowiązku nie ma (dzieci do siódmego roku życia, inwalidzi, chorzy i osoby starsze). Nie ulega wątpliwości, że wśród obecnych na niedzielnej mszy (liczonych metodą obserwacji bezpośredniej przez ok. 10.000 rachmistrzów w całej Polsce) jest sporo osób, które obowiązku uczestnictwa nie mają, jednak przyrównanie ogólnej liczby obecnych do 82% ochrzczonych pozwala na pokazanie ładniejszych wskaźników. Lepiej wygląda 39,1% niż 32,1% (tak należałoby podać w odniesieniu do liczby ochrzczonych), zwłaszcza gdy brak komentarza sprawiać może wrażenie, że ok. 40% Polaków uczęszcza co niedzielę do kościoła.

Dociekliwi potrafią łatwo sprawdzić, że w rzeczywistości to niewiele ponad jedna czwarta – dokładnie 27,8%. Rocznik GUS za rok 2013 podaje liczbę ludności Polski – 38.533.000 (strona 194) oraz dokładną liczbę ochrzczonych – 33.384.936 (strona 219), co w połączeniu ze wskaźnikami ISKK pozwala na dokonanie prostego wyliczenia: 33384936  0,82 0,391 ÷ 38533000 = 0,278. Bardziej dociekliwi potrafią także szerzej przeanalizować i pokazać manipulacje ISKKGUS na przestrzeni ostatnich lat, służące poprawie wizerunku „katolickiej Polski”. Przeniesienie „niedzieli obliczeniowej” z listopada na październik w 2009 roku pozwoliło nawet (efekt „miesiąca maryjnego” i zbliżającego się Święta Zmarłych?) zahamować (na 1 rok!) wyraźnie spadkową tendencję. Dociekliwych jednak jest niewielu, a odpowiednio prezentowane statystyki pozwalają budować i utrwalać pożądany obraz.

Warto podkreślić, że dane ISKK docierają do świadomości przeciętnego odbiorcy za pośrednictwem mediów, te zaś, przekazując informację ISKK podają, że „40% Polaków chodzi do kościoła”. Manipulacja przynosi oczekiwany skutek w świadomości społecznej – przekonanie o znacznie większym, od faktycznego, poparciu społecznym dla Kościoła w Polsce. Pozwala to nadal bezkarnie i bezkrytycznie powielać i utrwalać mit „katolickiej większości”, która zgodnie z regułami demokracji ma prawo narzucać ogółowi swoją wolę.

Statystyczne kłamstwo pozwoliło zniewolić III RP Konkordatem, wsparło wprowadzenie religii do szkół, a później jej finansowanie przez ogół obywateli oraz kolejne kroki, którymi dogadzano „katolickiej większości”, szafując publicznym groszem na zachcianki kleru i budowę kolejnych dowodów wdzięczności za odzyskaną „niepodległość”. Skoro kolejny „santo subito” – Franciszek, zwiększył zakres autonomii Polski poprzez ustanowienie namiestnikiem Polaka (Wojciecha), należy oczekiwać kolejnych „dowodów wdzięczności” do sfinansowania?

Na marginesie, żeby nie zapomnieć o znaczącej roli państwa w kreowaniu wizerunku katolickiej Polski, wypada podkreślić twórczy wkład GUS-u. Obok podawanej liczby ochrzczonych (dokładna liczba przekazywana przez ISKK) GUS każdorazowo zamieszcza w tabeli informację procentową. Nie inaczej jest w roczniku za rok 2013, gdzie obok przytoczonej wyżej liczby ochrzczonych widnieje informacja, że stanowi to 95,0% ogółu ludności Polski (strona 221). Albo kalkulator mam zepsuty, podobnie jak przy analizowaniu prezentacji za wcześniejsze lata (pokazuje 86,7%), albo statystycy w ramach zacieśniania współpracy wyręczyli kilku księży i „ochrzcili” niemal 3.200.000 Polaków, ot tak, pomiędzy kolejnymi kolumnami tabeli. Kto odda kasę, jeśli się Kościół upomni (przykładowo 300 zł za każdy chrzest daje blisko 1 mld zł)? Zapewne, jak zawsze sfinansują to ci, którzy portfelami tylko należą do Kościoła. Od tej formy przynależności odciąć im się nie pozwoli niezmiennie świeckie i neutralne światopoglądowo państwo, które oczywiście żadnej wagi nie przywiązuje do tego czy katolików jest jedna czwarta, czy prawie 100%. Wiadomo, że prawdy objawione (dogmaty) nie podlegają weryfikacji. Zwłaszcza statystycznej. Na tej zasadzie w kraju o „chrześcijańskich korzeniach” twierdzenie, że jedna czwarta to większość jest nadal prawdą niepodważalną.

 

P. S. W  tekście, napisanym w lipcu br., posłużyłem się danymi (liczba ochrzczonych, ludność Polski) za rok 2012. Nie znalazłem wówczas aktualniejszych. Użycie ich do „urealnienia” wskaźnika ISKK,   prezentującego wyniki liczenia obecności wiernych w kościołach jesienią 2013 roku, nieco zawyża jego wartość (27,8%). Rafał Maszkowski, podchodząc profesjonalnie do problemu (wszystkie dane dotyczyły tego samego roku), wyliczył wskaźnik obecności Polaków w kościele za rok 2012 na poziomie 27,5%. Istotą przedstawionego problemu nie są jednak ułamkowe różnice (efekt mojej metodologicznej nieścisłości), lecz przepaść pomiędzy odsetkiem katolików domniemanych (95%) i faktycznych (ok. 27%).

Watykanizacja WSA

Fotografowanie publiczności na sali sądowej było zakazane.

ekipa Świeckiej Polski i nasi sojusznicy przed salą rozpraw w WSA
fot. Marek Łukaszewicz

Warszawski WSA 19 listopada 2014 roku uchylił decyzję GIODO nakazującą dokonanie adnotacji w księdze chrztów o „wystąpieniu” Tadeusza N. z Kościoła. To drugi taki wyrok w identycznej sprawie. Tym samym stwierdzić można, że warszawski WSA ukształtował nową „linię orzeczniczą” sprzeczną z wykładnią wynikającą z trzynastu orzeczeń NSA. Jednoznacznie dowiódł też przekształcenia się w Watykański Sąd Apostazyjny. Przywrócenie go do struktury sądów administracyjnych będzie możliwe zapewne dopiero po rozpatrzeniu skarg kasacyjnych przez NSA. Należy zakładać, że GIODO, podobnie jak w sierpniowym przypadku, nie ma innego wyjścia jak złożenie kasacji.

Reakcja sali na ogłaszany przez WSA wyrok uświadomiła sędziom, że świadkowie ich służalczej postawy dopilnują umieszczenia ich nazwisk na kartach Historii obok stalinowskich sędziów. Stwierdzenia o wyższości apostazji i regulacji prawa kanonicznego nad prawem jednostki do informacyjnego samookreślenia zmusiły członków ekipy Świeckiej Polski do wysłuchania wyroku w postawie klęczącej i zamknięcia sentencji sakramentalnym „amen”. Głośna odpowiedź Zbigniewa Kaczmarka – „proszę bardzo” na pytanie zbulwersowanego sędziego – „czy mogę kontynuować?” dopełniła kabaretowego charakteru całego wydarzenia. Dziękujemy członkom zaprzyjaźnionych organizacji i grup nieformalnych za obecność na sali. Nasza liczna obecność nie zmieni orzeczeń, odbiera jednak poczucie pewności i „komfort pracy” sędziom. Pytanie „naszego” Rafała o możliwość rejestracji obrazu i dźwięku przerwane panicznym – „żadnych zdjęć” dowodzi jednoznacznie zawstydzenia sędziów wykonywaną „pracą” .

WSAsierpniowym uzasadnieniu wyroku przywołał tezę NSA głoszącą, że żaden organ administracji państwowej ani sąd nie ma prawa oceniania wewnętrznych regulacji kościelnych i skutków ich zastosowania na gruncie prawa kanonicznego. NSA jednocześnie jasno stwierdził, że obowiązkiem organów państwa jest działanie wyłącznie w granicach prawa powszechnego. Wynika z tego konieczność rozpatrywania „oświadczenia woli” wyłącznie w zakresie efektów wywieranych w obszarze ochrony danych osobowych. W kolejnych akapitach uzasadnienia, podobnie jak w omawianym wyroku, WSA swobodnie przechodzi do analizy kanonów usiłując przekonać sam siebie, że są one elementem prawa powszechnego. W inicjującym każde postępowanie „oświadczeniu woli” jasno wyartykułowany jest brak zainteresowania skutkami kanonicznymi „wystąpienia”. Ich ocena na gruncie prawa kanonicznego jest wyłącznym prawem Kościoła. Nie ogranicza to prawa organów państwowych do niezależnej(odmiennej) oceny skutków na gruncie prawa powszechnego. Ten swoisty dualizm postrzegania przynależności obywatela do związku wyznaniowego przez Kościół i Państwo porównać można z oceną skutków rozwodów małżeństw. Wynika to z konfliktu norm prawa kanonicznego, wykluczających możliwość rozwodu czy wystąpienia z Kościoła i prawa RP gwarantującego każdemu obywatelowi te możliwości. Takie rozstrzygnięcie jest nieuniknionym finałem tego konfliktu bez względu na to kiedy on nastąpi. Watykanizacja WSA opóźnia ten proces, pomimo że rozstrzygnięcia skarg kasacyjnych wykazują pełne zrozumienie problemu przez NSA.

Jak TV Trwam walczy o wolność słowa

o. Piotr Dettlaff, pracownik TV Trwam
o. Piotr Dettlaff, pracownik TV Trwam

1 listopada wieczorem TV Trwam i Radio Maryja nadawały po raz kolejny transmisję z Litanii Miast – kościelnego spotkania organizowanego corocznie przez ks. Zbigniewa Drzała, w czasie którego transmitowane są modlitwy i zachwalające świętych wypowiedzi działaczy kościelnych z różnych miast. W szczycie popularności, w 2009 r., w Litanii uczestniczyły grupy z 16 miast, ale obecnie miast jest mniej, w tym roku sześć. Głównym miastem Litanii jest Gdańsk, gdzie w tym roku pojawił się lokalny biskup pomocniczy Wiesław Szlachetka, prezydent miasta Paweł Adamowicz i przewodniczący regionalnej „Solidarności” Krzystof Dośla. Zostali oni powitani na początku obchodów, a po kilku minutach prezydent został poproszony o wypowiedź. Słuchacze i widzowie mediów o. Rydzyka mogli usłyszeć tylko początek szybko wyciszonej zapowiedzi, którą zaraz zagłuszył prowadzący transmisję o. Piotr Dettlaff. Trajkował kilka minut, zapewne przez całe przemówienie. Kamery TV Trwam w tym czasie bujały w obłokach – pokazywały a to bramę Stoczni Gdańskiej, a to pomnik z trzema krzyżami, ale raczej jego górę niż dół – żeby tylko nie natknąć się na przemawiającego Adamowicza. Tymczasem o. Dettlaff opowiadał o „świadkach prawdy”. Pod koniec było tylko widać, że publiczność klaszcze, ale Dettlaff zatrajkował całe wystąpienie prezydenta.
Być może w tym roku TV Trwam miała szczególne powody do niechęci do prezydenta Gdańska. Została bowiem zmuszona do odwołania oszczerstw, jakie padły kilka lat temu pod adresem władz Gdańska w programie o nazwie – nomen omen – „Po stronie prawdy”. To nie pierwszy przypadek cenzurowania wypowiedzi w czasie transmisji. Zdarzało się to już co najmniej kilka razy. Tak wygląda praktyczna realizacja walki TV Trwam o wolność słowa.

Nagranie do ściągnięcia: WEBM, 12 MB; MP4, 24 MB.

 

Lobbyści ojca Rydzyka żądają przywilejów dla jego mediów i cenzury w TVP

2014-10-23-sejm-sala

W sejmie odbyło się kolejne zebranie grupy posłów lobbystów wspierających działania o. Tadeusza Rydzyka. Tak jak poprzednio, w przypadku ponad 20 posiedzień różnych komisji sejmu i senatu, które były zwoływane dla wymuszenia korzystnej dla o. Rydzyka decyzji w sprawie koncesji na nadawanie multipleksie cyfrowym, całe spotkanie było jednym wielkim jazgotem. Dzisiejsze posiedzenie miało niższą rangę zebrały się nie komisje, ale wyłącznie zespoły parlamentarne powołane przez PiS. Nazwy wielu z nich brzmią jak dowcip. Pełna lista: zespół członków i sympatyków Ruchu Światło Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, zespół ds. obrony wolności słowa, parlamentarny zespół przeciwdziałania ateizacji Polski, zespół na rzecz katolickiej nauki społecznej, zespół na rzecz ochrony życia i rodziny, zespół stop ideologii gender oraz zespół poselski na rzecz rozwoju społeczno-gospodarczego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego.

2014-10-23-sejm-Jaworski

Celem posiedzenia prowadzonego przez przewodniczącego zespołu przeciwdziałania ateizacji Andrzeja Jaworskiego było skłonienie przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Jana Dworaka do uwzględnienia odwołania od jego decyzji o ukaraniu TV Trwam za pochwałę przemocy. Doszło do tego w czasie transmisji z demonstracji odbywającej się 11 listopada 2013 r. Kara została nałożona dopiero ostatnio. Postępowania KRRiT trwają długo, dużo czasu zajmuje samo przesyłanie korespondencji poprzez Pocztę Polską, jak też dialog z nadawcą i formułowanie opinii prawnej. W czasie transmisji pracownik o. Rydzyka, o. Piotr Dettlaff oraz gość audycji, członek władz Prawicy Rzeczypospolitej, a wcześniej radiomaryjnej partii Ruch Przełomu Narodowego dr Krzysztof Kawęcki pochwalali przestępstwo polegające na zniszczeniu instalacji artystycznej – tęczy na pl. Zbawiciela w Warszawie. Posłowie i senatorowie PiS-u jak zwykle powtarzali po kilka razy te same stwierdzenia, podnosili już wyjaśnione zarzuty. Zarzucali przewodniczącemu KRRiT cenzurowanie programu TV Trwam. Równocześnie jednak, co wytknął im Jan Dworak, żądali ocenzurowania planowanej przez TVP audycji dotyczącej związku homoseksualistek:

Domagacie się żeby odstąpić od ukarania TV Trwam w imię w wolności słowa, a z drugiej strony, w imię zupełnie innych wartości, w imię swoich głębokich przekonań religijnych domagacie się zakazania audycji w telewizji publicznej.

2014-10-23-sejm-JDworak

Jan Dworak tłumaczył, że zgromadzeni reprezentują tylko część opinii katolickiej, że również on jest katolikiem i że są zarówno różne środowiska katolickie, które mają różne opinie, jak i różne inne środowiska społeczne i różnych punktach widzenia. Ale różnica w poglądach wyrażanych przez stronników o. Rydzyka i poglądach KRRiT na omawianą sprawę jest taka, że Rada nie zgadza się na pochwalanie przemocy w audycjach. Natomiast, wbrew zarzutom posłów „Nigdy nie było i nie będzie żadnego postępowania w sprawie poglądów.”

2014-10-23-sejm-oTR-LKoch

Wysokość kary, na którą również skarżyli się obecni członkowie zarządu fundacji Lux Veritatis – Lidia Kochanowicz i o. T. Rydzyk, wg J. Dworaka mogła być znacznie większa. L. Kochanowicz stwierdziła, że to ponad 40% średnich miesięcznych wpływów TV Trwam z reklam. Jednak z teksu decyzji KRRiT wiadomo, że dochody FLV w zeszłym roku to ponad 70 mln zł. Kara to mniej niż jeden promil tych dochodów. Nie jest również prawdą, że media o. Rydzyka są surowiej karane. Kary nakładane na inne telewizje bywały 10 razy większe. Tymczasem TV Trwam, a zwłaszcza Radio Maryja często naruszają prawo. KRRiT nie ma takich problemów z innymi mediami katolickimi.

2014-10-23-sejm-ASobecka

W czasie spotkania skarżono się również na odmowę koncesji TV Trwam w pierwszym konkursie na I multipleksie. Przewodniczący KRRiT przypomniał, że prawidłowość decyzji KRRiT została potwierdzona zarówno przez WSA, jak przez NSA. Fundacja o. Rydzyka przegrała we wszystkich instancjach.

Spotkanie miało na celu również lobbowanie w sprawie zlecania rządowych reklam mediom skrajnym. Jeden z posłów domagał się równego ich dzielenia. Cytował z dezaprobatą wypowiedź ministra kultury, że kryteria zlecania reklam są obiektywne, media są wybierane na podstawie cen oraz informacji o zasięgu. A więc według posła rząd powinien w ciemno zamieszczać reklamy w mediach, których zasięg nie jest znany. Tak jest przecież w „Naszym Dziennikiem”, którego redakcja ukrywa nakład (szacunkowo wynosi ok. 30 tys.) i z TV Trwam, której właściciel nie zgodził się na dalsze badanie oglądalności przez specjalizowaną firmę. Ostatnie dane, kiedy oglądalność była jeszcze badana, pokazywały szczytowy zasięg koło 20-30 tys. widzów i tendencję spadkową. Nie wiadomo jak zmieniła się oglądalność po wejściu TV Trwam na multipleks. O. Rydzyk twierdził niedawno, że teraz należącą do niego telewizję ogląda 10 mln ludzi, a stale 4 miliony, ale są to bardzo wątpliwe dane stowarzyszenia założonego przez posła PiS-u Mirosława Piotrowskiego. Zasięg RM jest znany, ale nie jest bardzo duży – to 9-10 stacja w kraju.

J. Dworak zdradził, że obecnie toczy się postępowanie w sprawie nadawania przez TV Trwam nieoznakowanej reklamy w audycji mającej dotyczyć zdrowia. Sam kiedyś interweniowałem w sprawie nieoznakowanych reklam w tej stacji, TV Trwam została wtedy upomniana. Dotychczasowy bilans upomnień i kar RM to wielokrotne upomnienia za reklamy (pierwsze wysłane przez Elżbietę Kruk w 2007 r.) oraz za ksenofobię, w tym antysemityzm i homofobię. RM było już cztery razy karane finansowo za reklamy, kolejne postępowanie jest w toku. TV Trwam była upominana za nieoznakowane reklamy i za ksenofobię, ostatnia kara w wysokości 50 tys. zł jest pierwszą nałożoną na nią karą finansową.

Jak mówił już o tym przewodniczący KRRiT w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, Rada zorganizowała specjalne szkolenie dla o. Rydzyka i jego współpracowników dotyczące reklam. O. Rydzyk był, szkolił się, reklamy w RM nadaje nadal.

Zdjęcia w tekście – z bezpośredniej transmisji w TV Trwam.

Dodatek. Rozmowa przewodniczącego KRRiT z właścicielem FLV od 12:07 w mojej transkrypcji.
J. Dworak: … Dogadajmy się szanując przepisy prawa, starając się wyjaśnić…
o. T. Rydzyk: Ale, przepraszam! Ad vocem. Prawo! Nawet prawo. Hitler też prawo ustanawiał.
J. Dworak: No nie, ale proszę tak nie mówić o prawie demokratycznej Polski.
o. T. Rydzyk: Ale demokracja… Nie, nie, nie, nie! Nie wszystkie prawa w Polsce są dobre. Prof. Chazan został wywalony w imię prawa! To ci, co wywalali, ich powinni wywalić.
J. Dworak: To proszę nie do mnie, tylko proszę do parlamentarzystów.
o. T. Rydzyk: To jest wbrew prawu bożemu. Prawo ludzkie wbrew prawu naturalnemu i bożemu nie jest prawem. To jest bezprawie.
J. Dworak: Ale mnie obowiązuje prawo uchwalone przez sejm RP.
o. T. Rydzyk: Nie, nie obowiązuje nas. Mnie, katolika, nie obowiązuje, a nawet mam obowiązek nie słuchać.
J. Dworak: Mnie, katolika, też obowiązuje prawo […?] w Polsce.
o. T. Rydzyk: To dlatego są męczennicy i dlatego zmieniają świat.
J. Dworak: To chyba dość daleko jednak...
o. T. Rydzyk: No, Chazan jest męczennikiem, a pani prezydent Warszawy postąpiła niegodnie.
J. Dworak: Ale mamy mówić o wolności słowa.
o. T. Rydzyk: To jest moja wolność słowa.