Archiwum kategorii: GIODO

Odpowiedź GIODO – bilans otwarcia na drodze do statystycznej prawdy

Błyskawiczna odpowiedź GIODO. Tempo adekwatne do zawartości, która… nie zaskakuje. Dziękujemy i publikujemy.

 

Warszawa, dnia 2015-07-29


BIURO

GENERALNEGO INSPEKTORA
OCHRONY DANYCH OSOBOWYCH
Departament Orzecznictwa, Legislacji i Skarg 


sygnatura pisma: DOLIS-067-30/15/MKR/I/68851

 

W nawiązaniu do Pana wniosku z dnia 27 lipca 2015 r. o udostępnienie informacji publicznej informuję co następuje.
Odnosząc się do pytania nr 1 dotyczącego liczby cyt.: „(…) wystąpień GIODO do właściwych organów Kościoła katolickiego w związku z łamaniem przepisów U.o.d.o. (przetwarzanie bez potwierdzonej rejestracji zbiorów danych osób nienależących do Kościoła oraz przetwarzanie danych takich osób na potrzeby statystyk) przez jego liczne podmioty” informuję, iż do dnia dzisiejszego Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych nie skierował żadnego wystąpienia w ww. zakresie.
W odpowiedzi na pytanie nr 2 dotyczące liczby cyt.: „(…) zawiadomień o popełnieniu przestępstw w/w działaniami, przez znane sobie podmioty skierował GIODO do organów ścigania” informuję, iż do dnia dzisiejszego Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych nie skierował żadnego zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w ww. zakresie.

 

Pismo podpisała:
Z up. Generalnego Inspektora
Ochrony Danych Osobowych
Dyrektor Departamentu Orzecznictwa,
Legislacji i Skarg
Monika Krasińska

 

Kilka zdań wyjaśnienia.

W cytowanym już piśmie z 7 kwietnia br. Generalny Inspektor wyjaśnił, że reakcje na łamanie przepisów U.o.d.o. o charakterze ogólnym „należą do autonomicznych kompetencji GIODO i nie są realizowane na wniosek”. Równocześnie stwierdził, że informacje o takich faktach „mogą stać się impulsem do podjęcia takich działań”. Dotychczasowe „impulsy”, jak widać były zdecydowanie za słabe. Czyniąc własnością publiczną udostępnione na nasz wniosek informacje wzmacniamy je zatem.

Łamanie prawa opisanym przetwarzaniem danych na potrzeby statystyk ma charakter „systemowy”. Lekceważenie ustawowego zakazu przetwarzania danych osób deklarujących formalny brak przynależności do Kościoła wynika z przekonania o nadrzędności doktrynalnej fantazji (wywodzonej wprost z kanonu 11 Kpk) o „nieodwracalnym włączeniu w mistyczne ciało Chrystusa aktem chrztu”. Przestępstwo zdefiniowane art. 49 U.o.d.o. popełniane jest jednak przez określone podmioty Kościoła, a nie przez „mistyczne ciało”.

Zainteresowanie indywidualną skargą, złożoną zresztą w celu przypomnienia o problemie, jest ustawowym obowiązkiem GIODO. Oczekujemy reakcji na ogólny charakter zjawiska. Ich dalszy brak skłoni nas do sformułowania pytania o odpowiedzialność Organu winnego zaniechań.

zmierzając do prawdy – prostujemy ścieżki i szukamy instrumentów

Awizowany wcześniej nasz kolejny krok na drodze do statystycznej prawdy. Skierowaliśmy kolejne pytania do GIODO. Teraz bardziej szczegółowe. Mają na celu wyjaśnić, że jeśli GIODO twierdzi, że instrumentów reagowania na łamanie prawa nie ma (tak w odpowiedzi było), to… nawet ślepy je w Ustawie znajdzie. Czy może to być cenną wskazówką dla Nowej Pani Minister przy szukaniu i stosowaniu instrumentów prawnych w przyszłości? Na razie wymiana powitalnych uprzejmości trwa.

Publikacja odpowiedzi za około 14 dni. Treść raczej łatwo przewidzieć, ale… najciekawsze zawsze dopiero przed nami.

 * * *

Gene­ralny Inspek­tor Ochrony Danych Osobowych

Stawki 2

00–193 War­szawa

 

Na podstawie art. 10 ust. 1 Ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. z 2014 r., poz. 782 z późn. zm.) proszę o udzielenie informacji:

  1. Ile wystąpień skierował GIODO do właściwych organów Kościoła katolickiego w związku z łamaniem przepisów U.o.d.o. (przetwarzanie bez potwierdzonej rejestracji zbiorów danych osób nienależących do Kościoła oraz przetwarzanie danych takich osób na potrzeby statystyk) przez jego liczne podmioty?
  2. Ile zawiadomień o popełnieniu przestępstw w/w działaniami, przez znane sobie podmioty skierował GIODO do organów ścigania?

 

Portal „Świecka Polska” zareagował na objęcie stanowiska GIODO przez Panią dr Edytę Bielak-Jomaa przesłanym 21 maja br. mailem. Informowaliśmy o naszej kilkuletniej aktywności na odcinku przetwarzania danych przez kościoły, wyrażając nadzieję na owocną  współpracę z Panią Minister. Mój wniosek z 29 czerwca br. miał na celu ustalenie „bilansu otwarcia” nowej kadencji GIODO w zakresie będącym od dawna przedmiotem naszych zainteresowań. Odpowiedź zmusiła mnie do „pytań uzupełniających” oraz szerszego wyjaśnienia powodów takiego ich sformułowania. Mam nadzieję, że pomoże to Pani Minister zrozumieć intencje i dostrzec „historyczny” wymiar żądań zgłaszanych wnioskiem. Nie jest moim celem stworzenie cyklu publikacji – GIODO odpowiada. Kolejnych wniosków na razie nie będzie. Będziemy jednak nadal domagać się pełnego respektowania zapisów U.o.d.o. przez podmioty Kościoła i monitorować aktywność GIODO na tym polu, więc pytania „o postępy” zapewne za jakiś czas się pojawią.

 

Informacja o braku rejestracji zbiorów danych osób nienależących do Kościoła jest jedyną realizującą wprost żądania poprzedniego wniosku. Przytoczenie treści art. 12 U.o.d.o. zwieńczone tezą o braku instrumentów represyjnego reagowania rozminęło się z   szerszym zakresem pytania, obejmującym także pozostałe możliwe reakcje. Postawiona natomiast teza nie odpowiada zapisom Ustawy, co wykazuję niżej.

Podobnie informacja o „zainteresowaniu” GIODO problemem przetwarzania danych przez ISKK z powodu indywidualnej skargi (DOLiS – 440 – 51/15) nie stanowi realizacji żądań tamtego wniosku, opisanych pytaniem nr 2. Generalny Inspektor w piśmie z dnia 7 kwietnia br. oceniał to identycznie, informując skarżącego, że: „Kontrola zgodności przetwarzania danych z przepisami o ochronie danych osobowych w sprawach dotyczących przetwarzania danych osobowych bliżej nieokreślonych osób należy bowiem do autonomicznych kompetencji Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, w związku z czym nie jest realizowana na wniosek. Pismo w sprawie nie dotyczącej przetwarzania danych osobowych jego nadawcy może stać się impulsem dla Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych do podjęcia czynności z urzędu, jednakże osoba ta, nie jest stroną tych czynności, w związku z czym nie jest informowana o ich przebiegu i wynikach.”

W trybie przewidzianym zatem do uzyskania takich informacji pytam o reakcje GIODO na „systemowy” charakter  łamania przepisów o ochronie danych osobowych przez wszystkie zaangażowane podmioty Kościoła. Dotyczy to bliżej nieokreślonych osób, które własnymi decyzjami o „wystąpieniu”, na gruncie przepisów U.o.d.o., zakazały dalszego (z wyłączeniem archiwowania) przetwarzania własnych danych przez Kościół. Instytucje kościelne, rozstrzygając jednak kryteriami doktrynalnymi o prawie do dalszego przetwarzania danych takich osób na potrzeby statystyk, łamią wszystkie te zakazy. Szczególna rola ISKK w tym procesie wynika z określania w przesyłanych poszczególnym jednostkom organizacyjnym ankietach „kryteriów zaliczania” oraz przekazywania na zewnątrz finalnych efektów liczbowych. Wyjaśnienia ISKK, które GIODO otrzymał 3 lipca br. po raz kolejny potwierdzają znane wcześniej fakty. Nie stanowią jednak informacji o wcześniejszych działaniach GIODO przeciwstawiających się ogólnemu wymiarowi tego procesu. Przedłużająca się analiza stwierdzenia ks. Wojciecha Sadłonia – aktualnego dyrektora ISKK, że dane skarżącego nie są przetwarzane przez Instytut otrzymujący tylko efekt w postaci „anonimowych liczb” może skutkować w postępowaniu indywidualnym… skargą na przewlekłość postępowania, trwającego już ponad pół roku.

Wśród przywołanych artykułem 12 U.o.d.o. zadań Generalnego Inspektora   zwracam uwagę na kontrolę zgodności przetwarzania danych z przepisami (pkt. 1) oraz podejmowanie działań zmierzających do doskonalenia ochrony danych (pkt. 6). Instrumenty realizacji określa m. in. art. 14 i 18 Ustawy, przewidując także działanie „z urzędu”, a nie tylko na wniosek strony.

We wrześniu 2013 roku, w ramach krakowskich „Dni Świeckości”, odbyła się telekonferencja z udziałem ówczesnego GIODO. Jedną z podniesionych kwestii był brak rejestracji wspomnianych zbiorów. W maju ubiegłego roku, podczas podobnego spotkania z  ekipą „Świeckiej Polski”, Pan Minister odniósł się do  nieuprawnionego przetwarzania danych na potrzeby statystyk ISKK. W obydwu przypadkach określił się jako zwolennik wstępnego reagowania na oczywiste łamanie przepisów U.o.d.o.  łagodniejszymi niż sankcje karne, instrumentami. Wpisując się zatem w zaproponowaną odpowiedzią GIODO konwencję, przytaczam art. 19a U.o.d.o.:

„Art. 19a. 1. W celu realizacji zadań, o których mowa w art. 12 pkt 6, Generalny Inspektor może kierować do organów państwowych, organów samorządu terytorialnego, państwowych i komunalnych jednostek organizacyjnych, podmiotów niepublicznych realizujących zadania publiczne, osób fizycznych i prawnych, jednostek organizacyjnych niebędących osobami prawnymi oraz innych podmiotów wystąpienia zmierzające do zapewnienia skutecznej ochrony danych osobowych.
2. Generalny Inspektor może również występować do właściwych organów z wnioskami o podjęcie inicjatywy ustawodawczej albo o wydanie bądź zmianę aktów prawnych w sprawach dotyczących ochrony danych osobowych.
3. Podmiot, do którego zostało skierowane wystąpienie lub wniosek, o których mowa w ust. 1 i 2, jest obowiązany ustosunkować się do tego wystąpienia lub wniosku na piśmie w terminie 30 dni od daty jego otrzymania.”

Podane przesłanki zrodziły żądanie „uzupełnienia”, którego zakres precyzuje pytanie nr 1.

 

Wykazałem w poprzednim wystąpieniu, że obydwa opisywane i powszechne zachowania są przestępstwami zdefiniowanymi w Ustawie. Decyzje GIODO (ponad czterdzieści na pewno prawomocnych, w tym pierwsza od ponad półtora roku), nakazujące proboszczom dokonanie aktualizacji danych osób „występujących z Kościoła”, wskazują wprost popełniające je podmioty. Daje to instrument, a w zasadzie nakłada na GIODO obowiązek „represyjnego” reagowania, wynikający z art. 19 U.o.d.o.

„Art. 19. W razie stwierdzenia, że działanie lub zaniechanie kierownika jednostki organizacyjnej, jej pracownika lub innej osoby fizycznej będącej administratorem danych wyczerpuje znamiona przestępstwa określonego w ustawie, Generalny Inspektor kieruje do organu powołanego do ścigania przestępstw zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, dołączając dowody dokumentujące podejrzenie.”

Z tych przesłanek wynika treść i forma pytania nr 2 w niniejszym wniosku.

 

Monitorując postępy na opisanym odcinku ochrony danych osobowych będziemy ponawiać pytania o wykorzystanie instrumentów przywołanych treścią postawionych pytań, a w razie potrzeby żądać ich wykorzystania przez GIODO.

Biskupa, na etat, od zaraz zatrudnię…

….miejsce pracy biuro GIODO.

„Tak istotna zwłoka w załatwieniu sprawy musi zostać poczytana za rażącą, tym bardziej, że dotyczy ona organu centralnego jakim jest Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, a zatem organu, który z racji swojego usytuowania w państwie i realizowanych zadań, powinien dawać przykład innym organom administracji co do przestrzegania zasad terminowości postępowania administracyjnego”. (II SAB/Wa 537/13)

Powyższe stwierdzenie, z którym się w pełni zgadzamy, pochodzi z prawomocnego już wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 27 stycznia 2014 r. Naczelny Sąd Administracyjny odrzucił skargę kasacyjną Generalnego Inspektora od tego wyroku, a skutkiem było nałożenie na GIODO grzywny w wysokości 1000 zł, o czym pisaliśmy wcześniej.

Czy nakładane na organ kary odnoszą jakikolwiek skutek? Odpowiedzialny urzędnik który zawinił opieszałości organu nic na tym nie traci, a obywatel, który się skarży na bezczynność i przewlekłość postępowania, na takim wyroku nic nie zyskuje. Być może wadliwe jest nakładanie kar na bezosobowy organ – w końcu to tylko przelew z jednego państwowego konta na inne „równie wirtualne” państwowe konto.

TEZA

Wracając do pytania postawionego powyżej – czy kary nakładane na organ administracyjny w takiej formie odnoszą jakikolwiek skutek –  poniższym tekstem udowodnimy, że niestety nie! Sprawy nadal ciągną się jak przysłowiowe flaki z olejem. Śmiało możemy postawić tezę, że przyczyną takich zachowań biura GIODO, jest obecność jako strony w postępowaniu funkcjonariuszy Kościoła katolickiego. GIODO z wręcz maniakalnym uporem godnym lepszej sprawy, stara się wciągnąć do prowadzonych postępowań panów biskupów.
Za każdym razem stroną przeciwną jest proboszcz parafii, ale nie dlatego, że akurat jest proboszczem postanowiliśmy uprzykrzyć mu życie. Prostą przyczyną tego, dlaczego sprawa dotyczy proboszcza jest fakt, że przy okazji jest on administratorem naszych danych osobowych. Identycznie postępowalibyśmy gdyby parafia miała świeckiego administratora. Po wielokroć deklarowaliśmy: nie interesuje nas doktryna Kościoła katolickiego, jego dogmaty i przepisy, nie walczymy z wiarą i Kościołem jako takimi! Przedmiotem naszej batalii, prowadzonej wyłącznie metodami prawnymi i administracyjnymi, jest układ jaki państwo polskie zawarło poprzez wadliwie sformułowany (na dodatek nieprzestrzegany) Konkordat. Zdaniem rządzących (wszystkich opcji), jest to równoznaczne z jego podleganiem władzy KEP, a nawet pojedynczych biskupów.

UZASADNIENIE

Daty i powiązane z nimi wydarzenia, które zestawiamy poniżej mają pełne poparcie w dokumentach, którymi dysponujemy i które w każdej chwili możemy udostępnić zainteresowanym.

25 czerwca 2013 r. – urzędujący w owym czasie GIODO, udaje się osobiście do siedziby KEP-u w Warszawie, gdzie spotyka się z ówczesnym sekretarzem. Z jakich przepisów Kpa wynika takie osobiste zaangażowanie Pana Ministra trudno się doszukać. Być może źle zrozumiał treść wyroków w analogicznych aczkolwiek indywidualnych sprawach, które zapadały w marcu i kwietnia w NSA.

Lipiec – wrzesień 2013 r. – skutkiem spotkania GIODO z sekretarzem KEP-u, są listy które krążą po Polsce, (tzw. gotowce – to samo pismo wysłane na różne adresy) od i do GIODO. Adresatami listów są biskupi diecezjalni, przy czym takie same pisma są nadawane z biura GIODO, a (mimo wcześniejszych ustaleń) niektórzy biskupi odpowiadają swoimi autorskimi listami. Nadal brak jakichkolwiek podstaw prawnych wciągania w sprawę typu skarżący ↔ GIODO ↔ administrator danych osobowych, kolejnych kurii biskupich.

13 grudnia 2013 r.GIODO pisze pierwszą decyzję nakazującą kościelnemu administratorowi danych sprostowanie, w tym przypadku moich nieaktualnych danych osobowych. Podkreślamy – tylko pisze, aby….

20 grudnia 2013 r.GIODO edytuje napisaną 13 grudnia decyzje w ten sposób, iż dwukrotnie „uprzejmie informuje” tego samego sekretarza KEP-u z którym spotkał się 25 czerwca 2013 r., że w swym dalszym postępowaniu będzie się kierował wykładnią przepisów wskazaną przez NSA. Można by rzecz – hura, nareszcie!! Jaka to wykładnia każe informować biskupów o indywidualnych sprawach obywateli, którzy na dodatek nie czują się katolikami, nadal pozostaje zagadką.

31 grudnia 2013 r. – decyzja zostaje nadana listami poleconymi za zwrotnym potwierdzeniem odbioru do skarżącego i do proboszcza – administratora danych.

21 stycznia 2014 r. – odebrana w dniu 7 stycznia 2014 r. przez proboszcza (zwanego dalej zobowiązanym) decyzja staje się prawomocna. Od tego momentu GIODO ma obowiązek zadbać o jej wykonanie. Od marca 2011 r. zmiany w ustawie wyposażyły go w uprawnienia do prowadzenia egzekucji administracyjnej. Powstał wówczas specjalny zespół zajmujący się tymi sprawami – Zespół Egzekucji Administracyjnej (ZEA).

8 kwietnia 2014 r. – po 75 dniach od uprawomocnienia ZEA wysyła do zobowiązanego pismo mające na celu ustalenie czy w/w decyzja została wykonana. Zobowiązany nie udzielił odpowiedzi. ZEA nie podjął działań z własnej inicjatywy, gdyż 23 marca 2014 r. wysłałem wniosek o podjęcie stosownych czynności.

17 czerwca 2014 r. – a więc po 145 dniach, zostało wysłane drugie pismo, upomnienie wzywające do wykonania w/w decyzji. Zobowiązany także nie zareagował.

18 listopada 2014 r. – po 300 dniach zostało wysłane ponowne upomnienie, które przesłano także do wiadomości Arcybiskupa Metropolity Poznańskiego (WOW! i SIC! w jednym) . Skutkiem było uiszczenie przez zobowiązanego kosztów upomnień. Pierwszy spektakularny sukces ZEA czy Arcybiskupa?

11 lutego 2015 r. – dowiedziałem się w trybie zapytania o dostęp do informacji publicznej tego wszystkiego co ZEA przedsięwziął w sprawie wyegzekwowania decyzji w roku 2014. Był to 385 dzień niewiele robienia przez ten konkretny zespół GIODO. Dziwnym zbiegiem okoliczności (albo i nie) odpowiedź została wysłana (oczywista oczywistość po ustawowym terminie – to standard) kilka godzin po tym jak NSA oddalił kasację GIODO w sprawie rażącego naruszenia prawa. Tej samej, z której cytat rozpoczyna, a zdjęcie sentencji wyroku ilustruje niniejszy artykuł.

12 lutego 2015 r. – bardziej rozśmieszony niż poirytowany dotychczasową działalnością ZEA, wysyłam kolejne pytania przez system e-puap. Przywołując konkretne artykuły Ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji 17 czerwca 1966 r. pytam:

  1. Jakie inne regulacje prawne określają kiedy, w jakich terminach, na jakich zasadach, ile razy organ egzekucyjny będzie upominał zobowiązanego?
  2. Na jakiej podstawie organ egzekucyjny zawiadomił w drugim upomnieniu z dnia 18 listopada 2014 r. księdza Arcybiskupa Metropolitę Poznańskiego?
  3. Komu jeszcze zamierza donieść organ egzekucyjny w trakcie dalszych czynności w przedmiotowej sprawie na zobowiązanego?

PODSUMOWANIE

Od tego momentu daty i fakty znajdujące się poniżej są domniemane, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa na podstawie wydarzeń historycznych. Na powyższe pytania, odpowiedzi nie będą udzielone… O tym fakcie listem poleconym za zwrotnym potwierdzeniem odbioru, raczył mnie poinformować dyrektor ZEA. Zrobił to mimo, że składając zapytanie przez e-puap zaznaczyłem rezygnację z „papierowej” formy komunikacji. Mniejsza o formę, chodzi o treść. Odpowiedzi nie będzie dlatego, że jak twierdzi GIODO – „strona domaga się informacji o obowiązującym prawie”.
Nie, odpowiedzi nie będzie, bo strona domaga się informacji o prawie NIEISTNIEJĄCYM!
Działania organu przewidziane ustawą to: upomnienie, grzywna (nakładana wielokrotnie do łącznej wysokości 50.000 zł),  wykonanie zastępcze, odebranie rzeczy ruchomej, odebranie nieruchomości, opróżnienie lokali i innych pomieszczeń, przymus bezpośredni.  Wszelkie inne, w tym wzywanie na pomoc arcybiskupa, msze w intencji wykonania, egzorcyzmy itd. są poza prawem.
Drugą stroną tego samego medalu są terminy, w których to wszystko się dzieje. Po raz kolejny w sposób rażący, naruszając postanowienia Kpa
Pan Dyrektor odpowiadając na list, ale nie odpowiadając na pytania, przypomniał również, że nie przysługują mi prawa strony w prowadzonym postępowaniu egzekucyjnym. Pełna zgoda z przepisami, ale dlaczego stroną uczynił Arcybiskupa Poznańskiego, składając do niego donos (nie można tego nazwać inaczej) na zobowiązanego? Kogo jeszcze uczyni stroną – Nuncjusza Apostolskiego w Polsce w dniu 14 września br.? Dlaczego akurat tego dnia? To będzie 600 dzień od uprawomocnienia decyzji. ZEA działa z matematyczną precyzją, każda kolejna czynność wykonywana jest niemal dokładnie w odstępie dwukrotnie dłuższym, niż czynność ją poprzedzająca. Dziwne, bo urząd powinien działać w granicach i na podstawie prawa a nie algorytmów matematycznych.

Na szczęście, mamy jeszcze w naszym państwie, mechanizmy pozwalające poddać pracę urzędników niezależnej ocenie sądów administracyjnych. Dla nas sprawa jest rozwojowa i nie zawahamy się użyć żadnych środków zgodnych z prawem do jej pełnego wyjaśnienia. Pierwsze kroki mające na celu wymuszenie sprawniejszego egzekwowania decyzji zostały już podjęte. O postępach będziemy informować.

DOKTRYNA I PRAWO – KOMU SŁUŻY ZACIERANIE GRANIC

W ramach prowadzonego przez GIODO postępowania ksiądz proboszcz  wskazał powody zignorowania żądań skarżącej zawartych w przesłanym jesienią ubiegłego roku oświadczeniu. Obok rutynowo wskazywanego braku apostazji pojawiło się żądanie dokonania aktualizacji nazwiska w księdze chrztu. Delikwentka pozwala sobie chadzać za mąż bez powiadamiania Kościoła!

Zainteresowana postanowiła, przede wszystkim księdzu proboszczowi (a nawe bardziej jego zwierzchnikom) przedstawić szerzej podstawy swojego działania. Zamieszczony poniżej tekst prezentuje także nasze stanowisko w kilkuletnim sporze na tle tzw. „występowania z kościoła”. Zdecydowanie niestosowna lektura dla wszystkich szukających prostych i łatwych rozwiązań. Zacieranie granicy między polem oddziaływania doktryny Kościoła i prawa RP z Konstytucją na czele przekształciło prosty problem w skomplikowaną łamigłówkę.

Permanentne przekraczanie granic religijnej autonomii i wkraczanie doktryną na obszary zastrzeżone dla prawa państwowego to stała praktyka Kościoła w Polsce. Efekty widać na wielu polach – aborcja, in vitro, finansowanie obiektów kultu… są możliwe dzięki świadomym niestosowności tej praktyki, lecz usłużnym politykom i prawnikom. Na naszym odcinku w wyścigu po kolejny „papieski medal” prowadzą zdecydowanie sędziowie II Wydziału warszawskiego WSA. Nawiasem mówiąc, żaden z wyroków uchylających wydane proboszczom przez GIODO nakazy nie jest prawomocny. WSA rozstrzygnął zatem, zwłaszcza zawartością uzasadnień, wyłącznie o pierwszym miejscu w „medalowym wyścigu”

Stanowisko skarżącej polemizuje z „fundamentem” rozstrzygnięć WSA, obnażając „zasługi” na odcinku zacierania granic oddziaływania prawa kanonicznego i przekształcania Polski w państwo wyznaniowe.

 

Dotyczy: DOLiS-440-xxx

W związku z pismem Proboszcza Parafii pw. Wniebowzięcia NMP  w Sokołach z dnia 05 stycznia 2015 r. przesyłam poniższe wyjaśnienia. Mam nadzieję, że równoczesne przesłanie  do wiadomości Księdza Proboszcza, pomoże Mu zrozumieć podstawy i zakres moich żądań, pozwalając na zracjonalizowanie przyszłych reakcji.

W „oświadczeniu woli” podałam numer wpisu w księdze chrztów, pozwalający na jednoznaczną identyfikację moich danych osobowych. Z oczywistych powodów (odnotowanie chrztu dwumiesięcznego dziecka) figuruje tam moje nazwisko rodowe. Wpis zawiera dodatkowe informacje (data urodzenia, dane rodziców, tzw. rodziców chrzestnych), pozwalające zweryfikować moją tożsamość i wynikające z niej prawo dysponowania danymi. Nie zostały jednak podniesione żadne wątpliwości w tym zakresie, do których wyjaśnienia czułabym się wówczas zobowiązana. Zostałam także „pozytywnie zweryfikowana” przez pracownika Biura GIODO, co potwierdza adnotacja w udostępnionych mi aktach niniejszej sprawy. Nie utrzymuję kontaktów z Kościołem od dziesiątego roku życia. Zmiana nazwiska nie miała także żadnego związku z działalnością tej instytucji. Żądanie dokonania aktualizacji mojego nazwiska w księdze chrztów, stawiane przez Księdza Proboszcza jako „warunek wstępny” dalszych działań, nie znajduje zatem podstaw prawnych, ani logicznego uzasadnienia. Zwracając się o aktualizację moich danych adnotacją, że nie należę do Kościoła, zażądałam równocześnie zaprzestania ich przetwarzania wykraczającego poza niezbędną dokumentację faktów istotnych z punktu widzenia Kościoła. Dopuszczalność przechowywania danych osobowych, uzasadniana takimi względami, nie może jednak wykraczać poza aspekt archiwalny. Nie uprawnia także do poszerzania zakresu przechowywanych informacji, zwłaszcza wobec jasno wyrażonego sprzeciwu osoby zainteresowanej.

Ksiądz Proboszcz twierdzi również, że zostałam ochrzczona „podobnie jak inne parafie”(?) na podstawie Konkordatu, który wszedł w życie wiele lat później. Taka interpretacja, być może zasadna w wymiarze duchowym, powoduje jednak problemy w powiązaniu zapisu księgi chrztów z „parafią” i właściwe zrozumienie zgłoszonych żądań. W efekcie przeszkodę w spełnieniu moich żądań dostrzega Ksiądz Proboszcz w konieczności spełnienia wymogów tzw. „procedury formalnego wystąpienia z Kościoła”. Kościół może adresować taką ofertę do osób oczekujących zapewnienia obrzędami religijnymi skutków na gruncie własnego prawa (akceptujących równocześnie fakt, że dla tego prawa i statystyk pozostaną nadal członkami Kościoła). Nie zwracałam się jednak z taką prośbą, a moje oświadczenie i toczące się (w wyniku jego zignorowania) przed Generalnym Inspektorem postępowanie nie ma żadnego związku z poglądem doktryny na status i losy „mojej duszy nieśmiertelnej”. Rozstrzygnięcia prawa kanonicznego w tym zakresie pozostają wyłączną domeną Kościoła. Mogą mieć istotne znaczenie dla decyzji podejmowanych przez Najwyższego, ale żadnego dla organu administracji państwowej, działającego w oparciu o normy prawa powszechnego.

Prawo kanoniczne uznaje chrzest za akt  (dozgonnego i nieodwracalnego – kanon 11 Kpk) przystąpienia do wspólnoty. Kościelni prawnicy, w podobnych postępowaniach, twierdzą (i nie sposób się z tym nie zgodzić), że „relacja obywatel – kościół nie jest stosunkiem prawnym”. Zatem chrzest, zdaniem samego Kościoła, nie stanowi nawiązania jakiejkolwiek relacji na gruncie prawa powszechnego. Opierając się zatem wyłącznie na twierdzeniach Kościoła nie sposób logicznie uzasadnić dlaczego apostazja (odnosząca się do stosunku opisanego wyłącznie doktryną) ma określić moją relację z Kościołem na gruncie świeckiego prawa, skoro nie określa jej akt chrztu. Art. 53 Konstytucji RP, w punkcie 2 przyznaje każdemu obywatelowi (nie doktrynom związków wyznaniowych) prawo decydowania w tym zakresie „według własnego wyboru”. W przesłanym oświadczeniu jasno określiłam „własny wybór”. W połączeniu z żądaniami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych, tak podstawą jak i zakresem skutków, obejmuje wyłącznie obszar regulowany prawem powszechnym. Księga chrztów, stanowiąca dla Kościoła rejestr podstawowych obrzędów religijnych, pozostaje dla prawa powszechnego wyłącznie zbiorem danych osobowych, Podlega w tym zakresie regulacjom Ustawy o ochronie danych osobowych i wyłącznie ten aspekt jej funkcjonowania obejmują działania GIODO. Wydawane decyzje nie odnoszą się do doktrynalnych ocen statusu osoby skarżącej. Podkreślał to także Naczelny Sąd Administracyjny, zwłaszcza w ośmiu orzeczeniach z października 2013 r. Żądana adnotacja rozstrzyga wyłącznie o zasadach i zakresie dalszego przetwarzania moich danych osobowych przez Kościół (w tym na potrzeby statystyk), Nie kształtuje natomiast doktrynalnej oceny mojego statusu, pozostającej nadal autonomicznym prawem Kościoła. Wskazówkę dla hierarchów, że Kościół może i będzie musiał pogodzić się z takim rozstrzygnięciem stanowią cywilne rozwody połączonych sakramentalnie małżonków. Pole tego kompromisu wyznacza art. 1 Konkordatu nakazujący wzajemne poszanowanie autonomii obu podmiotów. Jak podkreśla NSA, zagwarantowana Kościołowi autonomia nie oznacza jednak wyzbycia się przez państwo swej immanentnej cechy jaką jest suwerenność. Jej wyznacznikiem są konstytucyjnie zagwarantowane prawa i wolności obywateli. Z tego powodu wolność sumienia i wyznania, jako jedna z podstawowych wartości, nie może być reglamentowana doktryną żadnej religii.

Przytoczone argumenty wskazują, że w toczącym się postępowaniu GIODO posiada pełny materiał dowodowy pozwalający na wydanie decyzji, o którą wnosiłam. Art. 35 §3 Kpa jednoznacznie określa termin przewidziany na jej wydanie. W związku z tym na podstawie art. 37 §1 Kpa wzywam Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych do bezzwłocznego usunięcia naruszenia prawa,. Dalsza zwłoka spowoduje skierowanie skargi w tym zakresie do WSA.

 

P.S. Doktryna islamu ocenę wyznaniowej przynależności opiera na zasadzie „każdy poczęty z muzułmanina jest muzułmaninem”. Na tej podstawie uznaje mnie, wbrew moim przekonaniom, za muzułmankę z racji wyznania jednego z przodków w linii męskiej. Nie kreuje to jednak faktów, np. poprzez przetwarzanie moich danych osobowych. Nie daje zatem żadnych powodów do reakcji na płaszczyźnie prawa.

Może ten przykład uświadomi hierarchom jak dalece aspiracjami do wszechwładzy w Polsce wykraczają poza obszar autonomii Kościoła, dokonując w istocie zamachu na jej suwerenność.

Za rażące naruszenie prawa trzeba płacić

Artur Grzelski przed rozprawą w NSA
przed rozprawą w NSA

Dziś o godzinie 9:40 w Naczelnym Sądzie Administracyjnym odbyła się rozprawa w związku ze skargą GIODO od wyroku WSA w Warszawie w sprawie orzeczenia, że bezczynność organu miała miejsce z rażącym naruszeniem prawa, czego skutkiem było wymierzenie grzywny w wysokości 1000 zł.  NSA oddalił skargę uznając, że prowadzenie sprawy przez 11 miesięcy, kiedy przepisy przewidują na to miesiąc, jest rażące, a kara grzywny nałożona przez sąd niższej instancji jest adekwatna do przewlekłości. Wyrok jest prawomocny. Mam nadzieję, że konsekwencje finansowe zmobilizują urzędników do rozpatrywania kolejnych spraw terminowo. To odrobina satysfakcji dla tych, którzy w ciągu ostatnich czterech lat  musieli się zmagać z przewlekłością postępowania w podobnych sprawach.

Wyrok wraz z uzasadnieniem w Centralnej Bazie Orzeczeń Sądów Administracyjnych

WSA podważa suwerenność Polski

WSA uchylając po raz drugi decyzję GIODO, nakazującą proboszczowi dokonanie adnotacji o „wystąpieniu” w księdze chrztów, nie pozostawia złudzeń. W drugim etapie tej batalii walka toczy się o odbicie WSAKEP-owskiej niewoli. Ostateczne odbicie urzędu GIODO potwierdza złożona kasacja sierpniowego wyroku WSA i spodziewana kolejna. Argumentem przesądzającym jest nie tyle sam fakt, co treść skargi kasacyjnej. Generalny Inspektor rzetelnie przestudiował uzasadnienia NSA (zwłaszcza z października 2013 roku). Pozwala to na zaprezentowanie w skardze kasacyjnej stanowiska zgodnego także z naszymi poglądami od początku tego sporu. Przede wszystkim GIODO odciął się nareszcie od ustalania tzw. „rzeczywistej przynależności skarżącego” tj. rozpatrywania statusu skarżącego z pozycji prawa kanonicznego. Zrozumiał, że dla postępowania dotyczącego wyłącznie ochrony danych osobowych, prowadzonego na gruncie prawa powszechnego, nie ma to żadnego znaczenia.

Sędziowie WSA odmawiają na razie przyswojenia tej lekcji. Formalnie nie ma to większego znaczenia, bowiem rozstrzyga wyłącznie o tym kto – GIODO czy proboszcz – złoży kasację. Wyczerpanie przez strony administracyjnej drogi prawnej jest niezbędne dla ukształtowania jednolitego, ostatecznego orzecznictwa. Zainteresowany jest tym przede wszystkim GIODO, co potwierdził w bezpośredniej rozmowie jego radca prawny. Wyroki WSA, podważając jasną wykładnię NSA, której GIODO omijać nie może i nie chce, powodują decyzyjny zamęt. Mamy już bowiem decyzje wykonane przez proboszczów, mamy też prawomocne, których wykonanie egzekwuje GIODO, bo z mocy Ustawy po prostu musi to robić (w co najmniej jednym przypadku z pozytywnym już skutkiem). Merytorycznie orzeczenia WSA są kolejną próbą podporządkowania prawa powszechnego interesom Kościoła i zachciankom polskich hierarchów, bo nawet nie prawu kanonicznemu. Z tym większą satysfakcją zapełnimy sale WSA w chwili, gdy ci sami sędziowie, związani już wyrokami NSA, będą z przekonaniem uzasadniać tezy, które dziś tak bezdyskusyjnie odrzucają.

Pojawiające się coraz częściej komentarze dowodzą, że uproszczony przekaz, podbudowywany także stanowiskiem WSA, zaciera zasadniczy sens tego konfliktu. Przedstawianie procedury nazwanej „wystąpieniem po włosku” jako alternatywy dla apostazji kanonicznej oraz używanie, jako istotnego argumentu, na rzecz nadrzędności prawa powszechnego, braku formalnego przyjęcia tzw. „instrukcji KEP”, przynosi dziś negatywne skutki w świadomości samych zainteresowanych. Retoryka utarczek z propagatorami tzw. apostazji kanonicznej ukształtowała dość powszechne przekonanie, że oświadczenie woli, w przeciwieństwie do apostazji, jest procedurą wystąpienia z Kościoła zapewniającą wszelkie skutki, także te kanoniczne. To przekaz fałszywy, bo kwestionujący istnienie autonomicznej przestrzeni prawa kościelnego.  Najważniejsza informacja dla zainteresowanych brzmi: „wystąpienie po włosku” nigdy nie było i nie będzie wystąpieniem z Kościoła w rozumieniu dosłownym, tj. wywierającym automatycznie skutki kanoniczne. We własnym oświadczeniu, skierowanym do proboszcza wiosną 2011 roku, napisałem wręcz, że ewentualne skutki na gruncie prawa kanonicznego nie są przedmiotem mojego zainteresowania i pozostawiam je do wyłącznej oceny Kościoła, szanując jego autonomię w tym zakresie. Gwarantowana, m. in. art. 1 Konkordatu, autonomia Kościoła pozwala na dokonanie odmiennej oceny na gruncie prawa kanonicznego, ale nie wynika z tego możliwość związania taką oceną organów suwerennego państwa.  Autonomia nie oznacza bowiem braku podlegania normom prawa powszechnego. Stwierdzając to NSA dodał, iż nie może być zatem przyczyną reglamentowania wewnętrznym prawem Kościoła możliwości swobodnego opuszczenia denominacji wyznaniowej, zagwarantowanej każdemu obywatelowi Konstytucją.

Konflikt norm prawa powszechnego i kościelnego powoduje odmienne oceny skutków „wystąpienia”, analogicznie jak w przypadku rozwodów małżeństw. Kościół nie ma żadnego wpływu na możliwość uzyskania rozwodu, zagwarantowaną prawem powszechnym. Traktuje osoby rozwiedzione jako nadal związane dozgonnym sakramentem. Co więcej, odnosząc się do wyłącznie „świeckich skutków”, nakłada na te osoby sankcje religijne. Nie jest to jednak przedmiotem zainteresowania państwa i nie wpływa na ocenę ich statusu na gruncie prawa cywilnego. Z podobną oceną przynależności do Kościoła przyjdzie się wcześniej czy później pogodzić, a zasadność tej prognozy znajduje pełne oparcie w orzecznictwie NSA (np. I OSK 1828/12). Prawo kanoniczne w aktualnym brzmieniu wyklucza możliwość zerwania związku ze wspólnotą Kościoła, podobnie jak z poślubionym małżonkiem. Akt apostazji stanowi odstępstwo od wiary, ale nie opuszczenie wspólnoty.  Kościół nie narzuci jednak państwu realizowania konstytucyjnej normy na zasadzie „wystąpienia formalnego, ale nie faktycznego”(?). (Tak zdefiniował akt apostazji kanonicznej jeden z kościelnych komentatorów).

Sędziowie WSA swoimi wyrokami ignorują całą powyższą interpretację. Stwierdzenie, że realizacja prawa do informacyjnego samookreślenia obywatela w przestrzeni publicznej wymaga zgody Kościoła stanowi w istocie zamach na suwerenność Polski. I nie jest to stwierdzenie przesadne, bowiem państwo, które uzależnia realizację zagwarantowanych obywatelowi Konstytucją praw od opinii podmiotu trzeciego, staje się od tego podmiotu zależne. Sąd, próbujący zrealizować marzenie biskupów o uczynieniu z Polski watykańskiego protektoratu za pomocą apostazji, zasługuje w pełni na miano Watykańskiego Sądu Apostazyjnego. Uznanie religijnego obrzędu apostazji za procedurę wystąpienia z Kościoła, wbrew jego doktrynie, wykluczającej taką możliwość oraz „czynność prawną o charakterze pewnym”, wymaga pokazania w odrębnym komentarzu rozmiarów złej woli i ignorancji sędziów  WSA.

Nie ulega wątpliwości, że oświadczenia wysyłane do proboszczów będą wkrótce z automatu wywierały pożądany efekt (adnotację). Toczące się już na różnych etapach postępowania pozwolą na ostateczne wygranie tej sprawy. To jednak dopiero początek, nie koniec, walki o realnie świecką Polskę. Sama możliwość wyegzekwowania adnotacji w księdze chrztów, choć bardzo ważna, nie przynosi żadnych wymiernych efektów. Nawet w statystykach prezentujących liczbę członków Kościoła katolickiego w Polsce. Podejmujemy jednak działania, które to zmienią. Nie będzie to ani łatwe, ani szybkie, jednak wiemy, że konieczne i możliwe.

Najważniejszym celem jest uświadomienie szerokiemu społeczeństwu i politykom faktycznego poparcia Kościoła w Polsce, mierzonego liczbą realnych członków, a nie zawyżaną liczbą ochrzczonych. Oparty na zmanipulowanych statystykach, utrwalany przez media, przekaz o reprezentowaniu przez Kościół znaczącej większości ma usprawiedliwiać jego dominujący wpływ na rozstrzygnięcia polityczne. Sankcjonuje także coroczne wyłudzanie miliardów złotych z budżetu, zgodnie z wolą i potrzebami „większości”. Najwyższy czas zacząć to zmieniać. Masowe wysyłanie oświadczeń woli do proboszczów będzie istotnym argumentem w tej grze. Podjęcie takiego działania nie wymaga już żadnej pomocy prawnej. Nie ma większego znaczenia posłużenie się „gotowcem” proponowanym przez nas, przez wystąp.pl,  czy też własnym pomysłem.

Nasza propozycja umożliwia emocjonalną identyfikację z treścią oświadczenia osobom niechętnym do „wystąpienia”, wobec braku akceptacji faktu „wstąpienia”. Jasne określenie się takich osób w przestrzeni publicznej ma jednak istotne znaczenie. Osobiste, prywatne przekonanie nie kreuje bowiem faktów mogących zmieniać statystyczny obraz „katolickiej Polski”. ISKK w kooperacji z GUS-em będzie nadal „twórczo zagospodarowywał” bierność takich osób, na chwałę i pożytek Kościoła. Usprawiedliwianie bierności, prywatną filozofią niechęci postrzegania tych faktów, na pewno ich nie zmieni.

Watykanizacja WSA

Fotografowanie publiczności na sali sądowej było zakazane.

ekipa Świeckiej Polski i nasi sojusznicy przed salą rozpraw w WSA
fot. Marek Łukaszewicz

Warszawski WSA 19 listopada 2014 roku uchylił decyzję GIODO nakazującą dokonanie adnotacji w księdze chrztów o „wystąpieniu” Tadeusza N. z Kościoła. To drugi taki wyrok w identycznej sprawie. Tym samym stwierdzić można, że warszawski WSA ukształtował nową „linię orzeczniczą” sprzeczną z wykładnią wynikającą z trzynastu orzeczeń NSA. Jednoznacznie dowiódł też przekształcenia się w Watykański Sąd Apostazyjny. Przywrócenie go do struktury sądów administracyjnych będzie możliwe zapewne dopiero po rozpatrzeniu skarg kasacyjnych przez NSA. Należy zakładać, że GIODO, podobnie jak w sierpniowym przypadku, nie ma innego wyjścia jak złożenie kasacji.

Reakcja sali na ogłaszany przez WSA wyrok uświadomiła sędziom, że świadkowie ich służalczej postawy dopilnują umieszczenia ich nazwisk na kartach Historii obok stalinowskich sędziów. Stwierdzenia o wyższości apostazji i regulacji prawa kanonicznego nad prawem jednostki do informacyjnego samookreślenia zmusiły członków ekipy Świeckiej Polski do wysłuchania wyroku w postawie klęczącej i zamknięcia sentencji sakramentalnym „amen”. Głośna odpowiedź Zbigniewa Kaczmarka – „proszę bardzo” na pytanie zbulwersowanego sędziego – „czy mogę kontynuować?” dopełniła kabaretowego charakteru całego wydarzenia. Dziękujemy członkom zaprzyjaźnionych organizacji i grup nieformalnych za obecność na sali. Nasza liczna obecność nie zmieni orzeczeń, odbiera jednak poczucie pewności i „komfort pracy” sędziom. Pytanie „naszego” Rafała o możliwość rejestracji obrazu i dźwięku przerwane panicznym – „żadnych zdjęć” dowodzi jednoznacznie zawstydzenia sędziów wykonywaną „pracą” .

WSAsierpniowym uzasadnieniu wyroku przywołał tezę NSA głoszącą, że żaden organ administracji państwowej ani sąd nie ma prawa oceniania wewnętrznych regulacji kościelnych i skutków ich zastosowania na gruncie prawa kanonicznego. NSA jednocześnie jasno stwierdził, że obowiązkiem organów państwa jest działanie wyłącznie w granicach prawa powszechnego. Wynika z tego konieczność rozpatrywania „oświadczenia woli” wyłącznie w zakresie efektów wywieranych w obszarze ochrony danych osobowych. W kolejnych akapitach uzasadnienia, podobnie jak w omawianym wyroku, WSA swobodnie przechodzi do analizy kanonów usiłując przekonać sam siebie, że są one elementem prawa powszechnego. W inicjującym każde postępowanie „oświadczeniu woli” jasno wyartykułowany jest brak zainteresowania skutkami kanonicznymi „wystąpienia”. Ich ocena na gruncie prawa kanonicznego jest wyłącznym prawem Kościoła. Nie ogranicza to prawa organów państwowych do niezależnej(odmiennej) oceny skutków na gruncie prawa powszechnego. Ten swoisty dualizm postrzegania przynależności obywatela do związku wyznaniowego przez Kościół i Państwo porównać można z oceną skutków rozwodów małżeństw. Wynika to z konfliktu norm prawa kanonicznego, wykluczających możliwość rozwodu czy wystąpienia z Kościoła i prawa RP gwarantującego każdemu obywatelowi te możliwości. Takie rozstrzygnięcie jest nieuniknionym finałem tego konfliktu bez względu na to kiedy on nastąpi. Watykanizacja WSA opóźnia ten proces, pomimo że rozstrzygnięcia skarg kasacyjnych wykazują pełne zrozumienie problemu przez NSA.

w obronie GIODO

„Nasz Dziennik”, opublikowaną analizą Bartosza Lewandowskiego, oskarżył GIODO o łamanie Konstytucji. Padły też zarzuty o działanie wbrew orzeczeniom sądów administracyjnych. Trudno nie zauważyć ideologicznego zaangażowania. Równie trudno doszukać się obiektywizmu i rzetelności. Przyczyną ataku jest zapewne zapowiedź złożenia kasacji wyroku WSA w Warszawie z dnia 21 sierpnia 2014 roku (sygn. akt II SA/Wa 389/14) przez Generalnego Inspektora. W poprzednim komentarzu uzasadniałem dlaczego GIODO został postawiony w sytuacji wyboru pomiędzy skargą kasacyjną, a chorobą psychiczną.

Obszerne opracowanie B. Lewandowskiego zawiera trochę nieścisłości faktograficznych oraz sporą dawkę życzeniowej interpretacji wyroków NSA. Autorowi umknęły 4 wyroki NSA z października 2013 roku (było ich w tamtym miesiącu 8), wobec czego doliczył się łącznie dziewięciu zamiast trzynastu. Nie zawsze też, jak sugeruje opracowanie, żądanie adnotacji (o wystąpieniu z Kościoła) w księgach chrztów na podstawie przesłanego oświadczenia woli było odrzucane. Znam ponad 20 udokumentowanych przypadków dobrowolnego dokonania takich adnotacji przez  proboszczów. Zwykle następowało to zaraz po przesłaniu oświadczenia, ale w kilku przypadkach dopiero po skierowaniu skargi do GIODO, na różnych etapach postępowania administracyjnego. Oczywiście skutkowało to umorzeniem postępowania.

Generalny Inspektor do końca 2013 roku konsekwentnie umarzał wszystkie postępowania dotyczące kościelnych baz danych, bez względu na status skarżącego. Teza, której pojawienie się w skargach we wrześniu 2011 roku spowodowałem, że zapisy art. 43 uoodo nakładają na organ obowiązek rozstrzygnięcia własną oceną o statusie skarżącego (należy, czy nie należy do skarżonego kościoła) w oparciu o zebrane dowody, bowiem decyduje to o zakresie uprawnień GIODO w dalszym postępowaniu, była każdorazowo odrzucana. Także w przypadku skarg osób posiadających status „nienależących”, potwierdzony decyzjami Kościoła. Celowo inicjowano takie postępowania (skargi ze względów oczywistych nie dotyczyły naniesienia adnotacji o wystąpieniu), dążąc do jednoznacznego wykazania sprzeczności stanowiska GIODO z logiczną wykładnią zapisów art. 43 uoodo Trudno zmienić negatywną ocenę tamtego stanowiska i argumentacji GIODO, warto jednak podkreślić, że formalnie to ówczesne wyroki WSA zamykały drogę do ewentualnej zmiany. Trzynaście dotychczasowych rozstrzygnięć NSA nie pozostawia złudzeń kto w tamtym sporze miał rację. Reakcja Kościoła i jego zwolenników na „styczniowy przełom” nakazuje jednak docenić wagę wsparcia obecnej pozycji Generalnego Inspektora autorytetem NSA. Publikacja „Naszego Dziennika”, będąca pretekstem do napisania niniejszego tekstu, jest mniej znaczącym elementem tego obrazu, podobnie jak chaotyczne styczniowe wypowiedzi kościelnych hierarchów. Poważny niepokój budzą jednak wypowiedzi niektórych autorytetów prawnych, padające m. in. podczas majowej konferencji na Uniwersytecie Łódzkim. Jeśli pracownik naukowy uniwersytetu, współautor komentarzy do Ustawy o ochronie danych osobowych zarzuca wyrokom NSA, opartym na zgodnej z tymi komentarzami wykładni, łamanie Konkordatu i Konstytucji, pachnie grozą. Tworzony jest klimat, w którym logiczna wykładnia prawa zawsze może przegrać w praktycznej konfrontacji z „niezawisłością (od niej?) sądu”, jak zdarzyło się 19 kwietnia 2013 roku w sprawie II SA/Wa 2107/12. Trudno inaczej ocenić uzasadnienie oddalenia skargi na umorzenie postępowania przez GIODO „brakiem związania w tej konkretnej sprawie odmiennym stanowiskiem NSA w kilku identycznych”. (Po rozpatrzeniu kasacji przez NSA, „związany WSA” oczywiście uchyli umorzenie. Może nawet już w przyszłym roku?)

Sierpniowy wyrok warszawskiego WSA (II SA/Wa 389/14) wskrzesza skutecznie tamtego „ducha niezawisłości” (materiał do odrębnej analizy). Uzasadnienie współbrzmi z tezami „Naszego Dziennika”. Nie sposób jednak w obydwu przypadkach doszukać się spójności ze stanowiskiem NSA.

Związany formalnymi wymogami rozpatrywania skarg kasacyjnych NSA uznał za przedwczesne, na tamtym etapie sporu, rozstrzyganie własną decyzją o statusie skarżącego. Stwierdził, że ocena taka jest obowiązkiem Generalnego Inspektora w ponownym postępowaniu. Dopiero rozstrzygnięcie tej kwestii samodzielną decyzją organu może podlegać ocenie sądów administracyjnych, w tym także NSA. Nakazanie Generalnemu Inspektorowi „kierowania się wewnętrznym prawem Kościoła” w ocenie statusu skarżącego byłoby jednoznaczne z rozstrzygnięciem tej kwestii przez NSA. Chociażby z tego powodu zalecenie takie nigdy nie padło. Odmienna teza Pana Lewandowskiego jest zwykłym nadużyciem, obliczonym na naiwność odbiorcy i pozwalającym na sformułowanie wobec decyzji GIODO zarzutu „sprzeczności z orzecznictwem sądów administracyjnych – przede wszystkim NSA”.

Generalny Inspektor, zgodnie z zaleceniami NSA, dokonał własnej oceny i wydał adekwatne do jej efektów decyzje. Ich zasadność może być weryfikowana przez sądy administracyjne. O ile zostaną zaskarżone. Uchylanie się przez zobowiązanego od wykonania prawomocnej decyzji (kilka takich już jest – z wykonaniem bywa różnie) nałożyło na GIODO obowiązek wszczęcia postępowania egzekucyjnego. Komu w takiej sytuacji należy postawić zarzut naruszania konstytucyjnego porządku? Pomijając ocenę merytoryczną wydanych decyzji, mają one ten walor, że zmusiły Kościół do zabrania głosu we własnej sprawie. Zapowiedziana kasacja wyroku WSA, uchylającego jedną z kilkudziesięciu wydanych decyzji, to jedyna rozsądna droga prowadząca do ustalenia jednolitej procedury decyzyjnej, w oparciu o wykładnię wynikającą z ostatecznych, prawomocnych rozstrzygnięć. Na pewno rozsądniejsza niż uchylanie się od wykonania prawomocnych nakazów. Tego konfliktu, w ramach państwa prawa, inaczej rozwiązać po prostu nie sposób. Chyba, że Kościół zmierza do kształtowania standardów w tym zakresie na bazie styczniowych wypowiedzi hierarchów, że „proboszczowie po prostu nie będą tych  decyzji wykonywać”. Zanim jednak zostanie zaskoczony odpowiedzią – „zaczniemy niszczyć księgi parafialne”, pora na refleksję, że Konstytucji i prawu w Polsce podlegają nadal wszyscy, także Kościół. „Apel 15 profesorów” wskazuje przyczyny zaniku tej świadomości u hierarchów. Pora ją pilnie przywracać, zanim Konkordat całkiem zastąpi Konstytucję, a Chrystus Król – Orła Białego.

Sąd: proboszcz nie musi odnotować opuszczenia kościoła. Czyżby?

Warszawski Wojewódzki Sąd Administracyjny czwartkowym wyrokiem (21 sierpnia br.) kontynuuje własne niechlubne działania zmierzające do przekształcenia urzędu GIODO w Generalny Inspektorat Ochrony Duchowego Obrządku.

Wystąpienie z kościoła na gruncie prawa powszechnego? Kiedy będzie to możliwe i proste?
Wystąpienie z kościoła na gruncie prawa powszechnego? Kiedy będzie to możliwe i proste? Zdj. J. Matuszyńska

Uchylenie decyzji GIODO nakazującej proboszczowi dokonanie adnotacji o wystąpieniu z Kościoła na podstawie oświadczenia woli i nakazanie skarżącej dokonania „obrzędowej apostazji” ma dokładnie ten wymiar. Skład orzekający po raz kolejny nadużywa instytucji niezawisłości sądu.

Nie będąc formalnie związany żadnym orzeczeniem Naczelnego Sądu Administracyjnego w tej konkretnej sprawie ignoruje całą wykładnię wyłaniającą się z rozstrzygniętych trzynastu skarg kasacyjnych. Stwierdzenia NSA, że nie wolno organowi pomijać jako dowodu w sprawie oświadczenia woli osoby zainteresowanej (o wystąpieniu z Kościoła formułowanego na podstawie art. 60 Kodeksu cywilnego), że zagwarantowana Konstytucją możliwość opuszczenia dowolnego związku wyznaniowego nie może być reglamentowana jego przepisami wewnętrznymi padły w sprawach identycznych, ale dopóki nie znajdą się w aktach tej sprawy, skład orzekający nie ma obowiązku nawet ich znać.

Powinien znać zasadę legalizmu – nakaz rozstrzygania w oparciu o przepisy prawa powszechnego, o której NSA też stanowczo przypominał. Wydaje się jednak, że kraj, w którym wiceminister sprawiedliwości głosi publicznie wykładnię prawa filtrowaną przez ultrakatolicki pryzmat bez żadnej reakcji ze strony zwierzchników zasługuje również na podobnych sędziów. Sędziowie niezawiśli od logiki, prawa i orzeczeń sądu wyższej instancji w podobnych kwestiach mają obowiązek posłużyć się sumieniem. Zwłaszcza gdy realizuje ono wolę biskupów będącą boskim prawem.

Orzeczenie WSA stawia Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych w sytuacji wyboru pomiędzy zakwestionowaniem go skargą kasacyjną, a chorobą psychiczną. W toczących się po rozstrzygniętych skargach kasacyjnych procedurach związany rozstrzygnięciami GIODO musi nakazywać proboszczom dokonywanie adnotacji w oparciu o oświadczenia woli i to czyni. W omawianym przypadku uprawomocniony wyrok zmusiłby go do odrzucenia żądań skarżącej i „zmuszania” jej do religijnego obrzędu. Takie działanie stanowi naruszenie art. 53 punkt 6 Konstytucji, co dla WSA nie stanowi niestety problemu.

Dwadzieścia pięć lat stosowania wykładni prawa na różnych płaszczyznach, pod dyktando biskupów przynosi tragikomiczne efekty.

Czekamy na uzasadnienie pisemne wyroku, a potem podejmiemy decyzję o ewentualnej kasacji do Naczelnego Sądu Administracyjnegozapowiedział dr Wojciech Wiewiórowski, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. 

Czekamy zatem na jedyny logiczny i słuszny krok GIODO, czyli wniesienie skargi kasacyjnej do NSA.